SPIDER-MAN: PRZYJAZNY PAJĄK Z SĄSIEDZTWA. Wielka moc to sami wiecie co [RECENZJA 1. SEZONU]

Spider-Man: Przyjazny pająk z sąsiedztwa to kolejny serial animowany wyprodukowany przez Marvel Studios, ale niebędący przy tym rozwinięciem czy uzupełnieniem serii filmowej z Tomem Hollandem, lecz prezentującym widzom alternatywny świat, w ramach którego twórcy de facto próbują odpowiedzieć na pytanie, co by było, gdyby młody Peter Parker na swojej drodze spotkał nie Tony’ego Starka, ale Normana Osborna.
I naprawdę trudno odebrać ten serial inaczej, kiedy zorientujemy się, jak dużo jest tu nawiązań do wydarzeń z Kinowego Uniwersum Marvela z inwazją Chitauri na Nowy Jork czy wprowadzeniem protokołu z Sokovii na czele, ciocia May wygląda jak animowana wersja Marisy Tomei, a scena pierwszego spotkania chłopaka ze wspomnianym Osbornem to celowa kalka sceny z Peterem i Tonym z Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów.
Powtórka z rozrywki
Zmienia się zatem mentor, zmienia się też paczka znajomych, ale duch Spider-Mana Hollanda wyraźnie unosi się nad produkcją i całość prezentuje się jak alternatywna wersja Spider-Man: Homecoming z Peterem kochającym się w starszej koleżance włącznie (tym razem nie Liz, ale Pearl).
I tutaj zarysowuje się mój główny zarzut wobec serialu. Jak na alternatywną, dającą mnóstwa pola do popisu rzeczywistość całość jest bardzo zachowawcza, wtórna i dla osoby, która zna wcześniejsze ekranowe odsłony przygód Pajączka, może być po prostu nieco nużąca.
Potencjał na więcej
Szczególnie że są tutaj motywy, które mogłyby nadać serii więcej charakteru, gdyby tylko nie pozostawały wciąż na drugim planie. Jak damsko-męska przyjaźń Petera i jego koleżanki ze szkoły – Nico, która nigdy nie idzie w romantyczną stronę, influencerskie zacięcie Harry’ego Osborna, stopniowe odzieranie jego ojca z wizerunku dobrodusznego biznesmena, wsiąkanie innego z przyjaciół Petera – Lonniego w struktury mafijne czy zespół stażystów Oscorp, wśród których mamy m.in. obywatelkę Wakandy i Amadeusa Cho (w komiksie: jeden z Hulków).
Dopiero finałowy odcinek wydaje się czymś angażującym nawet dla nieco bardziej wytrawnych miłośników tej postaci. Z jednej strony efektownie spina on klamrą cały sezon, a z drugiej zapowiada wątki, które pewnie twórcy chcieliby eksplorować w przyszłości.
Puście go swoim dzieciom
Z pewnością jednak szczególnie młodsi odbiorcy, dla których ta inkarnacja Spider-Mana będzie pierwszą czy drugą (a nie np. dziesiątą), bez problemu zaangażują się w opowiadaną historię, bo Spider-Man: Przyjazny pająk z sąsiedztwa ma wszystko to, co ważne w tej mitologii: zwykłego chłopaka w centrum uwagi, próbę radzenia sobie z przytłaczającymi obowiązkami, wchodzenie w dorosłość, wybieranie własnej ścieżki i zrozumienie, że wielka siła to wielka odpowiedzialność.
A przy tym jest to produkcja absolutnie ujmująca stroną wizualną, która stylizowana jest na retro komiks i cieszy dynamiką, budową kadrów, kolorami, nienachalnym ziarnem. Świetnie radzą sobie też aktorzy głosowi, wśród których znalazło się miejsce dla Colmana Domingo, aktora znanego fanom Euforii i nominowanego w tym roku do Oscara za rolę pierwszoplanową w Sing Sing.
A zatem jeśli nie przeszkadza Wam po raz n-ty oglądanie, jak nastoletni Peter Parker uczy się roli zamaskowanego obrońcy Nowego Jorku, to na pewno znajdziecie w najnowszej produkcji Marvela pewien niezaprzeczalny urok. W innym wypadku możecie polecić produkcję swoim dzieciom, bratankom, młodszym kuzynom. Tu udany i angażujący projekt z perspektywą na dużo ciekawsze rozwinięcie w kolejnych sezonach.
Jeśli te oczywiście powstaną, na co – mimo wszystko – mam nadzieję.
(Szczególnie licząc na większy udział Daredevila, tutaj niemożliwie wręcz zmarnowanego, mimo angażu Charliego Coxa).