search
REKLAMA
Archiwum

SŁOŃ. Jeden zwykły dzień

Tekst gościnny

1 lipca 2019

REKLAMA

O masakrze w Columbine opowiedział rok temu Michael Moore w Zabawach z bronią. To, co odróżnia Moore’a od Van Santa to teza, której nagrodzony Oskarem dokumentalista trzyma się wiernie od pierwszej do ostatniej minuty. Stawia pytanie: dlaczego stało się to, co się stało? Dlaczego młodzi ludzie sięgnęli po broń i zabili przypadkowe osoby? I szybko odpowiada: winna jest Ameryka z jej systemem politycznych wartości. Druga poprawka do Konstytucji daje obywatelom niemal nieograniczone prawo nabywania broni. Jest tania i powszechnie dostępna. Prawo do obrony przed potencjalnym agresorem umożliwia gromadzenie w domach całych arsenałów. To główny trop dość rozsądnych rozważań Moore’a (pomijając kwestie metod i wielu manipulacji, jakich dopuszcza się enfant terrible Ameryki).

Słoń nie jest oczywiście tak bezpośredni, Van Sant nie zamierzał wskazywać palcem na wątki istotne, krzycząc przy okazji: widzu, patrz uważnie, tak wygląda prawda! To bardzo dyskretny obraz tragedii, wieloznaczny. W filmie odnaleźć można trop Zabaw z bronią. Chłopcy zamawiają broń w sklepie wysyłkowym. Kurier przynosi wielkie pudło z karabinem, z magazynkami z nabojami, prosząc jedynie o podpis. Jak to możliwe, że prawdziwą bronią może się legalnie bawić każdy Amerykanin udowodnił już Michael Moore. Inny trop: jeden z przyszłych morderców jest poniżany w szkole. Czyli zemsta nieudacznika? Być może, ale są i inne tropy, na przykład brutalne gry komputerowe. Dość znacząco wygląda strzelanina w szkole, którą zainscenizowano przez ledwie kilka sekund jak klasyczny first person shooter. Być może powodem zbrodni była pospolita telewizja wychowująca podobne do siebie masy konsumentów? A film? Jeden z morderców, kierując lufę w stronę dwójki nastolatków, cytuje wyliczankę Mallory z Urodzonych morderców, którą seryjna zabójczyni wykonała przed egzekucją. Przypadek? Rzekomo brak autorytetów moralnych nie służy młodym ludziom, którzy, zdani sami na siebie, czerpią wzory z ekranu telewizyjnego. Widzimy również przyszłych morderców oglądających program o Hitlerze. Prostota przekazu, intrygujące obrazki w jakiś sposób ich fascynują, bo pokazują symbole, z którymi niegdyśœ całkowicie się identyfikowano, natomiast dziś można zauważyć brak tradycyjnych, uœświęconych wartości. Zbrodnia wynikła więc z buntu przeciwko œświatu? Zbrodnia misją, brutalnym głosem w imię naprawy œświata?

Słoń to jeden z najważniejszych obrazów ostatnich lat. To wyjątkowy komentarz bez komentarza, analiza bez analizy. Kameralny, spokojny i zwyczajny świat, w który wkrada się trudna do określenia przemoc. Ponadto film Gusa Van Santa pozbawiony jest cienia fałszu czy naiwności, co zaboleć może tych, którzy mają świadomość życia w świecie bardzo zwyczajnym bez łatwych odpowiedzi na trudne pytania. Ta codzienna, powszechna przestrzeń może zostać niespodziewanie naruszona. I tego typu myśl towarzyszy mi po seansie Słonia. To przykre.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA