SKRYTKA. Strzeż się niepozornego krojczego
W 2016 roku Mark Rylance zdobył niemal wszystkie najważniejsze nagrody aktorskie, z Oscarem na czele, za drugoplanową kreację w Moście szpiegów Stevena Spielberga. I choć od tamtej pory pojawił się w kilku dużych produkcjach, m.in. w Dunkierce czy Nie patrz w górę, żadna z tych ról nie przyniosła mu podobnego uznania. Czy Skrytka będzie kolejną docenioną kreacją Rylance’a? Tego nie wiem, ale z pewnością mogłaby być.
Chicago, grudzień 1956 roku. W salonie krawieckim Anglika Leonarda (Mark Rylance) regularnymi bywalcami są lokalni gangsterzy, którzy urządzili sobie w tym miejscu tajną skrytkę pocztową. Leonard i jego pracownica Mable (Zoey Deutch) wydają się doświadczeni w utrzymywaniu relacji z gwałtownymi bandziorami, ale gdy pewnej nocy do drzwi pracującego po godzinach Leonarda pukają dwaj najbliżsi współpracownicy jednego z chicagowskich bossów, główny bohater zdaje sobie sprawę, że wyjście cało z tej niebezpiecznej intrygi będzie wymagało od niego czegoś więcej niż dyplomacji.
Graham Moore, debiutujący w fotelu reżysera zdobywca Oscara za scenariusz do Gry tajemnic (2014), doskonale wie, jak budować napięcie. Zaledwie 41-letni twórca, który scenariusz do Skrytki współtworzył z Johnathanem McClainem, podjął świadomą decyzję, by całość 105-minutowej historii zamknąć w przestrzeni salonu krawieckiego – i był to strzał w dziesiątkę. Ciemne, mieniące się barwami szlachetnych materiałów wnętrza istotnie potęgują uczucie uwięzienia w gęstej gangsterskiej intrydze – w trakcie całego filmu znajdziemy może trzy lub cztery ujęcia ukazujące zakład Leonarda od zewnątrz; reszta akcji rozgrywa się w przestrzeniach, w których to angielski krojczy (sam bohater wyjaśnia, czym różni się od krawca) jest panem i władcą. I to właśnie przewaga własnego terenu może okazać się kluczowa dla losów niepozornego bohatera.
Scenopisarskie wyżyny
Sam nie lubię zbyt częstych porównań do filmów Quentina Tarantino, ale dostrzegam u Moore’a podobny sposób budowania napięcia poprzez rozmowy głównych uczestników zabawy. Być może współautor Gry tajemnic nie jest tak efektowny w kreowaniu warstwy dialogowej, ale z każdą kolejną sceną i wymianą zdań atmosfera Skrytki zagęszcza się, zwiększając jednocześnie odczuwalny przez widza poziom niepokoju. Jak wiemy z rozmów gangsterów, w czasie gdy Leonard i kilku zbirów tkwi w salonie krawieckim, na ulicach Chicago trwają regularne porachunki między przestępczymi klanami. Ta z pozoru drobna intryga okazuje się mieć niebagatelne znaczenie w kreowaniu przyszłego przestępczego „krajobrazu” jednego z największych miast Stanów Zjednoczonych. Czy jednak wszyscy uczestnicy tego zbiorowiska mają dostateczną wiedzę, by wybrać najlepsze rozwiązanie problematycznej sytuacji?
Mam nadzieję, że nieco enigmatyczny ton mojej wypowiedzi zostanie mi wybaczony, ale Skrytka to naprawdę jedna z tych misternie zaplanowanych historii, w której każdy ma rozpisane konkretne zadania, a ostatecznego rozwiązania nie da się przewidzieć niemal do samego końca. Graham Moore ponownie – tym razem do spółki z Johnathanem McClainem – wznosi się na scenopisarskie wyżyny, tworząc wyborny intelektualny pojedynek rozpisany na kilku aktorów. Mark Rylance znowu popisuje się wspaniałym aktorstwem, a partnerują mu także zdolny Johnny Flynn (znany z Emmy czy Wykopalisk), a także niezrównany Simon Russell Beale, który pojawia się tylko na chwilę, ale za to w jakim stylu!
Współczesnego kina noir jest jak na lekarstwo, dlatego tym bardziej warto sięgnąć po Skrytkę, gdy wreszcie zadebiutuje na platformach VOD. To świetna alternatywa dla często zbyt rozkrzyczanych, przepełnionych akcją thrillerów rozpisanych na dziesiątki lokacji i bohaterów. A poza tym – jak oni wyglądają w tych pięknie skrojonych garniturach!