search
REKLAMA
Recenzje

SENTINELLE. Chodzone kino akcji

Odys Korczyński

7 marca 2021

REKLAMA
Sentinelle to dobry tytuł dla trzymającego w napięciu akcyjniaka. A kiedy rolę główną gra kobieta, tym bardziej film intryguje, bo zbyt rzadko płeć piękna pojawia się w tego typu kinie w roli protagonistów. Czekałem więc z niecierpliwością na premierę. Mimo wszystko trochę jednak niepokoił mnie czas trwania – 80 minut (realnie około 75). Netflix faktycznie kiedyś słynął z dość krótkich filmów, co odbijało się na jakości fabuły. Sądziłem, że te czasy już minęły. Racjonalnie jednak podchodząc do sprawy, musiałby się stać prawdziwy kinematograficzny cud, żeby Sentinelle było produkcją udaną. W takiej formie mogę film w reżyserii mało znanego Juliena Leclercqa co najwyżej traktować jako szkic krwawego kina zemsty, którego posiada całkiem niezłe zalążki.

Silną kobiecą osobowością, chorążym francuskiej armii, została w Sentinelle Olga Kurylenko. Nie można oprzeć się wrażeniu, że zarówno ona, jak i twórcy pozazdrościli Czerwonej Jaskółce i Atomic Blonde kreacji Jennifer Lawrence i Charlize Theron. W przeciwieństwie jednak do owych wzorcowych przykładów historii, w których główną rolę odgrywa kobieta mszcząca się głównie na mężczyznach w imię społecznej sprawiedliwości, postać zagrana przez Olgę Kurylenko jest niestabilna, nijaka, pełna sprzeczności i tak chłodna oraz emocjonalnie zamknięta przed widzem, że niemożliwe jest ją polubić.

Już na samym początku produkcji jest coś nie tak, kiedy zanim jeszcze pojawił się tytuł filmu, zaprezentowano coś w rodzaju wojennego prologu. Dzięki niemu mieliśmy poznać trzon osobowości Klary, obiecującej żołnierki, doświadczonej na polu walki. W trakcie jednej z misji przeżyła ona dramatyczną sytuację. Syn jednego z poszukiwanych terrorystów, najwyżej dziesięcioletni chłopak, wysadził się na jej oczach, zabijając kolegę z oddziału. Klara została ranna, ale najgorszych obrażeń doświadczyła psychika kobiety. Na tym kończy się prolog. Możemy już przypuszczać, że Klara to postać z trudną osobowością. Zapewne coś się stanie w jej życiu, że będzie musiała po raz kolejny zmierzyć się z zaszytym głęboko w podświadomości syndromem stresu pourazowego. Całkiem niezły prolog. Może sekwencjom walki brakowało nieco dynamiki, a sama Klara zbyt dużo i za wolno snuła się między ruinami budynków, jakby była odpornym na wszelkie pociski duchem, ale generalnie miałem wrażenie, że jest na co czekać, a Olga Kurylenko rozkręci w końcu na ekranie niezłą, mięsistą akcję.

Niestety, po prologu, kiedy czekałem na jakąś wersję napisów, skróconą bądź nie, obraz stał się czarno-biały, a mi jako widzowi zaserwowano quasi-dokumentalną wstawkę o tym, jak to wojsko francuskie odgrywa ważną rolę w poszukiwaniu i likwidowaniu terroryzmu na terenie Francji i nie tylko. Mało tego twórcy pokusili się o zdefiniowanie, co to jest w ogóle operacja „Sentinelle”, łącznie z podaniem daty rozpoczęcia działań wojskowych, opisaniem znaczenia tytułu oraz podaniem liczby żołnierzy biorących udział w codziennych akcjach. Cały klimat prologu nagle gdzieś się rozleciał, a pozostała jakaś taka niezbyt strawna laurka wystawiana antyterrorystycznym działaniom Republiki Francuskiej. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie mam zamiaru krytykować działań francuskiego wojska, chroniącego własnych obywateli. Terrorystów należy likwidować, a nie z nimi negocjować, jednak taka wprost zaprezentowana informacja trąci najtańszą propagandą. Oglądam przecież film akcji, mocną sensację, a nie telewizyjną relację opisującą, jak to Francja wywiązuje się z działań przeciwko światowemu terroryzmowi.

Po tym wstępie klimat kina akcji już do Sentinelle nie powrócił. Zaczęło się za to niemal perypatetyckie snucie się Olgi Kurylenko po ekranie, okraszone rozmarzonymi spojrzeniami, niezwykle monotonną pracą kamery i od czasu do czasu nagłymi przyspieszeniami akcji w postaci dwóch większych bijatyk i krótkiej sekwencji lesbijskiego seksu, co jeszcze dodatkowo zaciemniło obraz charakteru Klary. Pojawił się także antagonista, ciągle widziany jakby z daleka, a gdy już wchodził na scenę, to na krótko. Raz w czasie duszenia, raz w finałowym pojedynku, a raz w scenie własnej śmierci. Wiem, że to są spojlery, ale Sentinelle jest kinem tego typu, że nie ma sensu ukrywać, co się będzie działo, ponieważ jest to jasne od samego początku. Jeśli widzieliśmy w swoim życiu trochę więcej filmów akcji i sensacyjnych, w Sentinelle zostało wykorzystane wszystko, co najbardziej oczywiste i najprostsze. To więc, że czarny charakter zginie, nie jest w tej perspektywie żadnym spojlerowaniem.

W filmie nie zabrakło również ukazania rosyjskich bogaczy jako złych ludzi, wykorzystujących kobiety i skutecznie unikających karnej odpowiedzialności. W połączeniu z reklamową czołówką rozumiem, że to taki prztyczek w nos Putinowi, którego nawet nie zauważy, ale Europa Zachodnia czuje się w obowiązku wykonywać takie puste gesty, jak to miała w zwyczaju wiele razy w historii, nawet w stosunku do naszego kraju. Cały świat jest podporządkowany tym rosyjskim mafiosom. Jedynie samotna mścicielka Klara może wymierzyć należytą sprawiedliwość brutalnemu gwałcicielowi. Czasu reżyser Sentinelle miał faktycznie niewiele, nawet żeby pokazać te i tak bardzo proste elementy fabuły. Nie ma szans na zapoznanie się z osobowością bohaterki. Otaczające ją postaci są wręcz papierowe. Nie zapamiętamy nawet ich imion. Przez ponad połowę filmu snują się po ekranie, patrząc ospale, co się wokół nich dzieje. A gdy zaczyna się coś dziać, film już się ma ku końcowi. Gdyby tak spojrzeć na niektóre sekwencje walk, również wydają się one nieco mało żwawe. Widać, że Olga Kurylenko nie jest mistrzynią starć wręcz. Poza tym niezwykle mało strzela, jak na żołnierkę.

Chodzone kino akcji. Nudne, pretensjonalne i pozbawione ikry – tak można podsumować Sentinelle, chociaż jakiś pomysł z pewnością był. Polecić je mogę jedynie osobom wyjątkowo odpornym na niską jakość netflixowych filmów.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA