PRZECHOWALNIA NUMER 12. Nienachalnie i dojrzale
Autorem tekstu jest Łukasz Budnik.
O czym musisz wiedzieć, zaczynając pracę w ośrodku wychowawczym? Zasad jest kilka. Pokaż, że nie dasz sobie wejść na głowę. Nie zaczynaj od zaprzyjaźniania się, to przyjdzie z czasem. Absolutnie nie sugeruj dzieciom, że jest z nimi coś nie tak. Przygotuj się na wiele trudnych momentów. Codziennie. Pod żadnym względem nie okazuj słabości. Wspieraj. Pracownicy ośrodka wychowawczego numer 12 albo są już tych zasad świadomi, albo dopiero zaczynają je poznawać, ale bez względu na doświadczenie wiedzą, że nie zawsze jest prosto utrzymać je wszystkie.
Dzieci próbują uciekać. Sprzeczają się między sobą. Siedzą zamknięte w pokojach, rozliczając się z rzeczywistością, z którą trudno im sobie poradzić. Tłumią w sobie emocje, choć także próbują je uzewnętrznić, nierzadko w agresywny sposób. Grace Howard zna tę młodzież. Wie, jak się do nich zwrócić, jak z nimi rozmawiać i radzić sobie z niepożądanymi zachowaniami. Do każdego podchodzi indywidualnie. Stara się dotrzeć do Marcusa, który niedługo kończy 18 lat i w związku z tym opuszcza ośrodek, a który ukrywa w sobie pewien głęboki żal, wyrażany pośrednio jedynie w tekstach pisanych przez niego piosenek. Martwi się o Sammy’ego, którego jedynym źródłem szczęścia są lalki zabrane mu nagle na polecenie terapeutów. Próbuje załagodzić konflikt Marcusa i Luisa, chłopca, który dokucza temu pierwszemu. Jest dobra w swojej pracy. Czerpie z niej radość.
Gorzej jest poza pracą, gdy wraca do domu dzielonego z jej życiowym partnerem, jak i współpracownikiem – Masonem. W stosunku do niego sama jest trochę jak dzieci z ośrodka – nieufna i zamknięta w sobie. Ma to swoje uzasadnienie, choć Grace o nim nie mówi. Pewnego dnia dowiaduje się, że zaszła z Masonem w ciążę. Nie przyjmuje tego z uśmiechem. Dodatkowo wieść ta zgrywa się z przybyciem do ośrodka nowej dziewczynki, Jayden. Ma ona z Grace więcej wspólnego, niż ktokolwiek inny w ośrodku. Na tyle dużo, by ta podeszła do tematu mocno emocjonalnie. Na wierzch wychodzi coraz więcej faktów z jej przeszłości. Relacja Grace z Jayden staje się niejako fundamentem obrazu.
[quote]Skomplikowanej fabuły tu nie uświadczymy – to wycinek z życia pracowników i podopiecznych tytułowej Przechowalni. Scenariusz skupia się głębiej tylko na wymienionych wyżej jednostkach.[/quote]
Jego autor, a zarazem reżyser filmu, sam był pracownikiem podobnej placówki – trudno wyrokować, w jakim stopniu bazował bohaterów na podstawie własnych doświadczeń, ale założyć można, że przynajmniej w części przeniósł rzeczywistość na filmową taśmę i oparł postaci na podstawie poznanych osobiście. Bardzo dobrym posunięciem było pokazanie dwóch perspektyw – tego, że opiekunowie to też ludzie z nieraz skrywanymi problemami, wciąż uczący się (tak jak Nate, nowy pracownik placówki), wciąż popełniający błędy.
Nikt tu nie jest idealny. Zderzenie Grace z Jayden pozwala zagłębić się w psychologię obu tych postaci i przedstawić reakcje na podobne traumatyczne przeżycia z dwóch perspektyw – osoby krzywdzonej i już pokrzywdzonej. Żadna z perspektyw nie jest lżejsza, szczególnie, że obie tworzą koło – przeżywanie teraźniejszości przywołuje traumy przeszłości, a przeszłość z kolei pcha do naprawiania „teraz”, z którym Jayden nie ma siły się zmierzyć.
Gdy nie skupiamy się na jednostkach, podglądamy życie ośrodka – zabawy, zebrania i młodzież pozostawioną samą sobie w pokojach. W nienachalny sposób kamera śledzi te trudne dzieci i subtelnie pokazuje, że to nie są źli ludzie u podszewki. To ludzie skrzywdzeni, wypełnieni negatywnymi emocjami, ale też inteligentni, utalentowani, pomocni, wrażliwi. Zresztą wrażliwość jest też katalizatorem ich zachowań. Właśnie przez to emocjonalne podejście do życia tak mocno wszystko przeżywają.
A agresja? Film mówi, że te dzieci często nie znają innych zachowań. To widzieli w domu i to w nich siedzi. To żaden manifest ani próba usprawiedliwienia ich postępowania, ale często się implikuje, że warto poznać drugie dno tych dzieciaków. Nie oceniać z góry, ale spędzić z nimi trochę czasu. Porozmawiać nie jak z obiektem wymagającym terapii, ale człowiekiem, który, choć tego nie powie, potrzebuje wsparcia i pomocy, bo zwyczajnie sobie nie radzi.
Patrzymy zatem na relację Grace z Jayden, z resztą młodzieży, patrzymy też na związek z Masonem, nad którym wisi widmo przeżytej przez nią traumy. Jej postać bardzo zgrabnie pozwala ukazać te kilka perspektyw. Czy łatwo być ze sobą w momencie, gdy jedna ze stron boi się zaufać, otworzyć, dotknąć w intymnych miejscach? Pytanie retoryczne, wszak na zaufaniu opiera się związek. Mason ma jednak świadomość trudnej przeszłości swojej partnerki i wydaje się, że jego praca i relacja z młodzieżą pozwala mu trochę łatwiej zaakceptować to, jaka jest Grace prywatnie, a przede wszystkim pomaga mu miłość do niej. Niejednokrotnie podkreśla, jak ją kocha, co kontrastuje zresztą z brakiem miłości doświadczonym przez ich podopiecznych w placówce i jednocześnie udowadnia, jak istotne jest to uczucie w procesie zdrowego funkcjonowania.
Scenariusz podparty jest bardzo dobrym aktorstwem. To pierwsza główna rola Brie Larson, która już trzy lata później otrzymała Oscara za występ w Pokoju. Nie tutaj miejsce na pisanie o tym drugim, ale oba występy są bardzo dobre – aktorka świetnie operuje gestem, mimiką i spojrzeniem. Grace to postać targana wieloma emocjami, zarówno odnoszącymi się do „kiedyś”, jak i dziejącymi się teraz. Widać te emocje. Udzielają się widzowi i doskonale komponują z występem 17-letniej wówczas Kaitlyn Dever. Wspólne momenty Grace i Jayden to zresztą też kawał dobrego pisarstwa i budowania relacji pomiędzy postaciami, nawet nie tyle dialogiem, co samym faktem przebywania ze sobą i spędzania razem czasu. Ich relacja wykracza poza schemat opiekun-podopieczny. To dojrzała więź dwóch skrzywdzonych ludzi i dwa dojrzałe występy.
Biorąc pod uwagę to wszystko, trudno mi nie docenić tego filmu. Za nienachalność i brak łopatologii. Inteligentne i wielowymiarowe spojrzenie na niełatwe sprawy. Emocje przeżywane przez bohaterów i wpływające na widza. Także za cząstkę nadziei, że może być lepiej, jeśli tylko będzie przy nas osoba, która pomoże nam przejść przez to, co złe. Short Term 12 po prostu działa.
Korekta: Marta Kwiatkowska