Chce się żyć
Na początek słowa samego reżysera:
„Upośledzenie umysłowe? A może tylko problem z komunikacją? Ten dylemat zaciążył nad losem głównego bohatera filmu „Chce się żyć”. To inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia Mateusza, chłopaka z porażeniem mózgowym. Mimo poważnej tematyki „Chce się żyć” jest filmem o wydźwięku zdecydowanie optymistycznym. To historia, która porusza, ale także wywołuje uśmiech i skłania do refleksji związanych z życiem, śmiercią, miłością czy normalnością. To opowieść, która daje nadzieję, zawartą w pozytywnym przesłaniu. Dzięki sile ducha, można przezwyciężać przeciwności losu, wyjść poza własne ograniczenia, cieszyć się życiem, takim jakie ono jest. Znaleźć szczęście. Tylko nie można się poddawać. Nigdy.”
Cytat ten najtrafniej określa przesłanie „Chce się żyć”, filmu docenionego na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Montrealu oraz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
„Chce się żyć” to dramat, którego akcja rozpoczyna się w latach 80. ubiegłego wieku w Polsce, opisujący życie osoby z porażeniem mózgowym. Poznajemy losy Mateusza, najpierw dziecka, potem dojrzewającego chłopca i w końcu mężczyzny, który nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować w domu, w społeczeństwie, gdyż porażenie mózgowe uniemożliwia mu poruszanie się o własnych nogach – ruchy rąk są nieskoordynowane, a co najgorsze, Mateusz nie jest w stanie powiedzieć i wyrazić tego, co czuje, myśli w taki sposób, by zrozumiało go otoczenie.
Sparaliżowany ośrodek koordynacji ruchów oraz mowy stanowią „mur” oddzielający Mateusza od otoczenia. Czas pokaże, że mur ten można przebić i że w dużej mierze „wybudowało” go otoczenie bohatera, a nie jego choroba. Mateusz spędza dzieciństwo oraz okres nastoletni w domu, z rodzeństwem i rodzicami. Lekarze nie widzą szans, na poprawę jego stanu. Matka bardzo go kocha, opiekuje się nim, rehabilituje. Ojciec jest dla niego przykładem życiowego optymizmu i zaradności, mistrzem w wielu dziedzinach. Brat Mateusza wspiera go, jedynie siostra dokucza i nie widzi w nim człowieka. Główny bohater zaczyna dojrzewać, w tym czasie musi też zmierzyć się ze zmianami zachodzącymi w jego rodzinie i sąsiedztwie. Trafia do ośrodka opiekuńczego, co oznacza dla bohatera wiele nowych doświadczeń, znajomości oraz uczuć. To czas kiedy z chłopca przeistacza się w mężczyznę, czas doświadczeń przyjemnych i bolesnych, które przeplatają się ze sobą.
Najpierw wyłącznie obserwujemy Mateusza, aż tu nagle odzywa się do nas zza kadru jego głos – to myśli bohatera, o których wiemy tylko my, widzowie. Dowiadujemy się, że Mateusz nie jest „rośliną”, mimo że taką ostateczną diagnozę (wyrok) postawiła lekarka. Komentarze bohatera ukazują jego wrażliwość i poczucie humoru, które często opiera się na ironii oraz złośliwości w stosunku do nierozumiejącego go otoczenia. Głos bohatera to świadectwo jego świadomość, tego że myśli, czuje, ma potrzeby, pragnienia i marzenia, swoje zdanie i opinie. Mateusz nie rysuje się jako ofiara, ani osoba potrzebująca litości. Potrzebuje natomiast miłości, troski, uwagi. Nie chce być samotny – łaknie akceptacji, zrozumienia i towarzystwa rodziny oraz przyjaciół, w końcu nawet dziewczyny/kobiety. Nie chce, by ludzie szufladkowali go jako chorego bez kontaktu z otoczeniem, „roślinę”. Chciałby, aby traktowali go normalnie.
Film opowiada o chłopcu-mężczyźnie, który przez całe swoje życie, na przekór wszystkim, którzy zaklasyfikowali go jako „roślinę” albo uznali, że kontakt z nim jest niemożliwy, chce udowodnić, że tak nie jest. W swoich działaniach wykazuje się uporem i niezłomnością. I choćby nie wiem, co się działo, Mateusz nie poddaje się, walczy, wytrwale powtarza sobie „dobrze jest”. Bohater jest pogodzony ze swoim losem, optymistycznie nastawiony, a jeśli coś przyprawia go o cierpienie, to przede wszystkim niezrozumienie ze strony ludzi i to, że zostaje zostawiany prze bliskie osoby. Choć przeżywa kryzysy, dopadają go smutki w związku z niepowodzeniami, stratą najbliższych, tym że się zawodzi na ludziach, to jednak żadna z przegranych nie odbiera mu chęci do życia i walki o swoje – marzenia, pragnienia, potrzeby.
Mocną stroną filmu jest aktorstwo. Kamil Tkacz jako Mateusz w wieku dziecięcym i Dawid Ogrodnik jako Mateusz w wieku chłopięcym, męskim – obie role bardzo realistyczne, a zagranie ich było niezwykle trudne i nieprzeciętne. Na uwagę zasługują odtwórcy rodziców głównego bohatera: matka – Dorota Kolak, ojciec – Arkadiusz Jakubik. Należy też poruszyć kwestię sposobu przedstawienia Polski czasów PRL-u, takich elementów, jak: mieszkanie i wyposażenie, ubrania, społeczność osiedlowa i podwórko, paczka z zagranicznymi prezentami, dobry milicjant z sąsiedztwa – wszystko to wygląda jakoś tak znośne, przytulnie, do tego brak polityki, no poza momentem upadku systemu, w filmie nie ma zapędów, by socjalistyczną Polskę oszpecić. Pokazano to, co niejeden Polak powie – że wtedy się jakoś żyło, i nawet nie tak źle, nie tylko się człowiek smucił. Tak też świat ukazano w filmie. Ciężkie czasy, ale jest przytulnie, „ciepło” (oświetlenie, zdjęcia). Oczywiście „ciepło” jest, gdy bohater czuje się dobrze i znośnie, bo gdy dopada go dołek, to otoczenie oraz ludzie są już mniej przyjaźni (na przykład podczas przyjazdu do ośrodka). Przy okazji zdjęć i przedstawionego świata zwróćmy też uwagę na symbolikę nie bez powodu pojawiających się krajobrazów malowniczych gór (okolica, w której znajduje się ośrodek) oraz widoku rozgwieżdżonego nieba (które bohater od dziecka obserwuje).
Dramaturgię filmu tworzą znakomite aktorstwo, obudowa muzyczna oraz zdjęcia. Mamy do czynienia ze spójną i ciekawą kompozycją filmu: klamra narracyjna w postaci pierwszej i ostatniej sceny, która „okala” przedstawione losy Mateusza, do tego jego głos z humorem oraz mądrością komentujący zdarzenia, dzięki czemu widz może bardziej wczuć się w bohatera, i są jeszcze plansze (z tajemniczymi znakami) oraz nagłówkami, które zapowiadają kolejne rozdziały z życia Mateusza. Statyczność, nieruchomość kamery może oznaczać unieruchomienie głównego bohatera, tak samo jak zdjęcia kręcone z poziomu jego punktu widzenia – świat oglądamy z perspektywy bohatera (podłogi, wózka).
„Chce się żyć” jest dramatem, ale podszytym humorem i nadzieją. Film nie straszy nas tragedią, nie każe wpadać w poczucie litości ani beznadziei. Postawa Mateusza, jego poczcie humoru, niezłomność stanowią o witalności, jaka bije z filmu. Do tego środki formalne i scenariusz sprawiają, że widz wychodzi z seansu pozytywnie nastawiony, pełen nadziei, z tytułową myślą „chce się żyć”, a w dodatku uświadomiony – niejedna osoba na pewno dowiedziała się czegoś o porażeniu mózgowym i została oswojona z trudnym problemem, tematem.
„Chce się żyć” to film, którego nie musimy się wstydzić, a wręcz możemy być z niego dumni. W swoim gatunku – dramatu społecznego/rodzinnego – zajmuje wysoką pozycję. Na myśl przychodzą zagraniczne produkcje traktujące o osobach chorych („Rain Man”, „Przebudzenia”, „Moja lewa stopa”), potrzeba jednak czasu i kolejnego obejrzenia „Chce się żyć”, by okazało się, czy można go koło takich udanych produkcji, wręcz kultowych, usytuować. Trudno mi znaleźć elementy, które w „Chce się żyć” byłyby tak słabe, że przyćmiłyby całościowy obraz (może aktorstwo i sama postać siostry Mateusza – momentami sztuczne). Film mnie przekonuje. Miał za cel poruszyć, ale i uświadomić, pokazać historię z „naszego podwórka”, która ma jednocześnie wymiar uniwersalny. Sądzę, że swoje cele i zamiary Maciej Pieprzyca bardzo dobrze zrealizował.
Film dedykowany jest Ewie Pięcie, która to w 2004 roku nakręciła dokument „Jak motyl” przedstawiający losy Przemka chorego na porażenie mózgowe, co z kolei zainspirowało Macieja Pieprzycę do wyreżyserowania „Chce się żyć”.