James Gunn zdradził, co uważa za jeden z najgorszych elementów nowych filmów superbohaterskich
W przyszłym roku zadebiutuje nowy film o Supermanie (Superman: Legacy), w którym oprócz tytułowego superbohatera (w tej roli David Corenswet) pojawią się także inne postaci bohaterów znanych z kart komiksów DC, m.in. Green Lantern (Nathan Fillion), Hawkgirl (Isabela Merced), Mister Terrific (Edi Gathegi) oraz Metamorpho (Anthony Carrigan). Wobec twórcy i scenarzysty Jamesa Gunna kierowano zarzuty, że jak na solowy film o Supermanie, postaci jest aż za dużo.
Gunn regularnie broni swojej wizji; zrobił to też ostatnio w serwisie Threads, przy okazji zwracając uwagę na to, co jest według niego jednym z najgorszych elementów filmów superbohaterskich. Twórca stwierdził, że cała rzecz w tym, że jest Superman nie jest dużym filmem, jeśli chodzi o obsadę i że to normalne, że w filmie z pojedynczym protagonistą są też inni bohaterowie. Jeden z fanów odpowiedział na to: “W końcu ktoś, kto nie traktuje na zasadzie: postać pojawia się na 10 sekund i to odznaczamy”. Gunn odparł:
Nazywam to “cameo porn” i jest to jeden z najgorszych elementów w ostatnich filmach superbohaterskich. Jeśli postać pojawia się w filmie, musi mieć to sens z punktu widzenia historii.
W czerwcu tego roku Gunn wyjaśniał także, skąd może wynikać spadek zainteresowania produkcjami o superbohaterach:
Ludzie stali się leniwi, jeśli chodzi o historie. Mówią sobie: “o, to superbohater, nakręćmy o nim film”, a później “o: zróbmy sequel, bo pierwsza część dobrze sobie poradziła”. Nie myślą za to o tym, dlaczego ta historia jest wyjątkowa i co ją wyróżnia, co jest jej sercem i dlaczego dana postać jest ważna. Co sprawia, że ta historia jest na tyle inna, by ludzie mieli potrzebę zobaczyć ją w kinie.