search
REKLAMA
Zestawienie

NAJLEPSZE MOMENTY KINOWEGO UNIWERSUM MARVELA. Zestawienie subiektywne

Łukasz Budnik

5 sierpnia 2018

REKLAMA

Kapitan Ameryka kontra Iron Man (Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, 2016)

Trzeci akt Wojny bohaterów to fragment stosunkowo skromny i oszczędny, szczególnie biorąc pod uwagę standardowe dla wielu filmów Marvela finałowe bitwy lub pojedynki, po brzegi wypchane efektami specjalnymi i skrzące się akcją. Inaczej jest w tym przypadku: tego typu sceną jest wcześniejsza walka na lotnisku, a finałowy pojedynek to już bezpośrednia walka trzech facetów w wielkim konflikcie, w której puszczają hamulce i jakiekolwiek granice rozsądku. Ból wywołany wydarzeniami z przeszłości jest zbyt wielki, by dopuścić do głosu racjonalne myślenie – w tym jednym momencie biorą górę najprostsze pobudki: z jednej strony chęć zemsty, z drugiej: obrona przyjaciela i własna. Niezgoda, która kiełkowała w Stevie Rogersie i Tonym Starku już na kilka filmów wstecz, tu eskaluje do poziomu, od którego bardzo niedaleko do tragedii. Niezwykłe emocje, wspaniałe aktorstwo i perfekcyjna realizacja. Niesamowita, jakże ważna dla uniwersum scena.

“Dormammu, przyszedłem się targować” (Doktor Strange, 2016)

Kolejne oryginalne podejście do finałowego starcia – tym razem tytułowy protagonista walczy nie siłą, ale jedynie sprytem. Spotkałem się z zarzutami, że Doktor Strange nie wykorzystuje w pełni potencjału na to, by stać się wizualną bombą. Być może twórcy rzeczywiście mogli bardziej puścić wodze fantazji w tym temacie, ale konfrontacja z Dormammu – jak i poprzedzająca ją walka w Hongkongu – wygląda znakomicie, a samo pokonanie potężnego przeciwnika, choć odbywa się głównie poprzez dialog, i tak jest bardzo satysfakcjonujące. Również dzięki ogromnej charyzmie Benedicta Cumberbatcha, idealnego w swojej roli (zresztą osoby odpowiedzialne za casting zasługują na wszelkie wyróżnienia).

Thor kontra Hulk (Thor: Ragnarok, 2017)

Dwaj wymienieni bohaterowie pojedynkowali się już w Avengers i wtedy pewnie nawet nie przeszło im przez myśl, że kilka lat później walkę będą toczyć w ramach kosmicznej walki gladiatorów. Po jednej stronie Thor, któremu w ostatnim czasie wali się na głowę wyjątkowo dużo (a jedyne, co z niej spada, to ukochane włosy), po drugiej rozwścieczony, dziki Hulk, od dwóch lat pozostający w swojej formie. Na trybunach między innymi Arcymistrz w cudownej interpretacji Jeffa Goldbluma oraz nieco zakłopotany Loki. Cóż za okoliczności! Sama walka to dynamiczne, kapitalne zainscenizowane starcie, w którym czuć siłę każdego ciosu – w połączeniu ze znakomitymi humorystycznymi elementami (Loki, kłaniam się) ogląda się ją wprost wybornie, nawet za którymś razem. Wreszcie to istotna dla fabuły scena, wszak tu po raz pierwszy objawia się potężna, prawdziwa moc Thora.

Walka na Bifroście (Thor: Ragnarok, 2017)

To drugi film o Thorze, gdzie finałowa walka odbywa się na moście do Asgardu – w pierwszej części trylogii był to dramatyczny pojedynek skłóconych braci, w Ragnarok protagoniści rozprawiają się już z całą armią. To nie jedyna różnica, wszak tym razem Loki stoi po stronie tych dobrych, wśród walczących jest Hulk, a sam Thor nabywa zupełnie nowe, znakomite moce. Budzi w sobie prawdziwego boga piorunów, który jednym uderzeniem potrafi zmieść przeciwnika z powierzchni ziemi. Jakże satysfakcjonujący jest moment uchwycony na powyższym kadrze, gdy z głośników płyną pierwsze dźwięki Immigrant Song Led Zeppelin, a my jako widzowie wiemy, że oto wreszcie Thor jest taki, na jakiego czekaliśmy – potężny i niepowstrzymany. Ciarki!

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA