search
REKLAMA
Zestawienie

NAJGŁUPSZE POMYSŁY na HORROR

Jacek Lubiński

25 czerwca 2019

REKLAMA

Opona

Z zupełnie innego założenia wyszedł reżyser Morderczej opony (2010), robiąc ze swojego filmu przewrotną karykaturę slasherów i innych filmów powszechnie pojmowanej grozy. U niego guma będąca na co dzień podstawą do poruszania się samochodów nie tylko zabija w wymyślny sposób (na przykład wywołując natychmiastowe „zapalenie opon mózgowych”), ale potrafi również… kopulować z homo sapiens (w końcu oryginalny tytuł filmu brzmi Rubber, co jest także potocznym określeniem prezerwatywy). Nie powinno zatem dziwić, że na końcu filmu do akcji wkracza także opanowany przez boga mordu… rowerek dla dzieci. Znany z podobnych eksperymentów formalnych Quentin Dupieux stawia jednak przede wszystkim na opony. Dużo opon!

Plansza Ouija

No dobra, w tym wypadku trzeba oddać twórcom sprawiedliwość, ponieważ Ouija w samym swoim założeniu przeznaczona jest na wieczór z duchami, które za jej pomocą mają się ponoć komunikować z żywymi (tak jakby nie prościej było coś wystukać na telefonie). Jednak co innego okazjonalna rozmowa, a co innego horror powstały na podstawie… drewnianej deski z napisami. Tymczasem Ouija z 2003 roku (cóż za oryginalny tytuł!) oraz powstający jak grzyby po deszczu jej następcy (w tym Diabelska plansza Ouija i prequel) zdołali wyzwolić do naszego świata całą serię infantylnych filmików, które – o zgrozo! – cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem.

Telefon

Nie, bynajmniej nie chodzi o tę śmiertelną pułapkę w postaci budki z Telefonu Joela Schumachera. Kino zabijało już wszak wcześniej przez wykorzystanie tego wynalazku służącego do komunikacji (znowu!). Morderstwo przez telefon z 1982 roku wspina się na wyżyny tego pomysłu – wszystko dzięki specjalnie zaprojektowanemu mechanizmowi, który sprawia, że ginie każdy, kto ośmieli się odebrać rzeczone urządzenie. W roli głównej Richard Chamberlain. Jak na punkt wyjścia wyszła z tego nawet całkiem niezła rozrywka, ale raczej nie o tym marzył Alexander Bell, kiedy patentował swój pomysł.

Winda

To chyba wysokość czyni z tego środka miejskiego transportu taki koszmar. Chętnie wykorzystywany w filmach akcji (Speed, Szklana pułapka) czy katastroficznych (tu wstaw dowolny tytuł z dużym budynkiem). W kinie grozy winda ma swoje pięć minut jeszcze choćby w pamiętnym Milczeniu owiec. Co jednak zrobić, gdy nie jest ona tylko pustym obserwatorem sytuacji, ale też samoświadomym mordercą? Tak właśnie dzieje się w De Lift (1983), w którym to winda z dnia na dzień zyskuje na inteligencji i stwierdza, że bardziej niż wozić, opłaca jej się zabijać ludzi. Jeszcze ciekawiej jest w remake’u tego dzieła – W dół (2001), gdzie za śmiercią w wieżowcu Millennium (sic!) stoi techniczna pluskwa. Jest w tym wszystkim duży plus. Oba filmy jak nic zachęcają do korzystania ze schodów. A tam już czyha… mordercze kardio!

Wyciąg narciarski

Na koniec fabuła nieoparta na złowrogim przedmiocie per se. We Frozen z 2010 roku (nie mylić z późniejszym koszmarkiem Disneya) krzesełkowa kolejka na szczyt cały czas pozostaje wyłącznie martwym narzędziem, które samoistnie nie czyni bohaterom krzywdy. Ale to właśnie na nim rozgrywa się horror ich życia. Oni na śniegu, wilki jakieś, przyrzekali sobie ten ostatni zjazd od lat. Ale jak nie, to nie! Aaaargh! Co prawda ostatecznie wyszło całkiem zgrabnie, ale nie oszukujmy się – wyciąg narciarski? Serio?

Fajny fakt: jedną z głównych ról gra tu Shawn Ashmore, czyli… Iceman z serii X-Men. To dopiero paradoks, że został tu na lodzie.

Bonus:

Maksymalne przyspieszenie

W tym filmie zabija wszystko – od ciężarówek, przez walce aż po automaty z napojami.
Istna apokalipsa absurdu!

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA