5 filmów irańskich, które TRZEBA znać!
Przez wiele dziesięcioleci kinematografia Iranu pozostawała dla reszty świata niezwykle egzotyczna, a wręcz nieznana. Nie znaczy to oczywiście, że nie powstały tam dzieła warte uwagi. Kino Iranu poważnie rozpoczęło swój marsz na światowe salony w latach dziewięćdziesiątych, w dużej mierze dzięki pierwszej oscarowej nominacji (Dzieci niebios Majida Majidiego). Późniejsze odkrycie choćby Abbasa Kiarostamiego tylko utorowało drogę ku międzynarodowemu uznaniu. I chociaż irańskie filmy cyklicznie goszczą na filmowych festiwalach, nadal nie są specjalnie popularne wśród szerokiej publiczności. Wybrałem dla was pięć dzieł z Iranu, które każdy kinoman powinien znać. Dokonanie wyboru było jednak niezwykle trudne, bo tamtejsza kinematografia obfituje w naprawdę świetne filmy i wystarczy chwilę poszukać, by znaleźć wiele pereł.
Krowa (1969), reż. Dariush Mehrjui
Jeden z najważniejszych, a być może w ogóle najważniejszy film w historii całej irańskiej kinematografii. Krowa autorstwa legendy tamtejszego kina, Dariusha Mehrjuiego, stała się kołem zamachowym dla mniej lub bardziej zorganizowanego ruchu określanego dziś jako pierwsza Irańska Nowa Fala. Dzięki niej swój talent mogli objawić światu właściwie wszyscy znani współcześnie filmowcy Iranu, jako że po rewolucji islamskiej omawiany obraz dostał błogosławieństwo samego ajatollaha Chomeiniego, dzięki czemu kino irańskie w ogóle przetrwało. Krowa wyłamywała się bowiem z dotychczasowych schematów. Film opowiada o Mashcie Hassanie (rewelacyjny Ezzatolah Entezami), który jako jedyny w wiosce jest posiadaczem tytułowego zwierzęcia. Relacja mężczyzny z krową pełna jest miłości, opieki i oddania, bo Hassan jest niezwykle przywiązany do swojej „podopiecznej”. Kiedy pewnego dnia bohater wyrusza do miasta, zwierzę umiera. Przerażeni tym faktem mieszkańcy wsi postanawiają nie wyjawiać Hassanowi prawdy i za wszelką cenę utrzymać go w niewiedzy. To okazuje się jednak niezwykle trudne, bo Masht głupi nie jest, ale jego podejrzenia coraz bardziej mącą mu w głowie.
Tematem filmów tego nurtu i samej Krowy jest powolne życie wiarygodnych, autentycznych bohaterów na wsi, bez upiększania czy stricte komercyjnych zabiegów narracyjnych, jak również filmowanie w plenerze, zwykle z naturszczykami, prostota realizacji oraz wykorzystanie muzyki ludowej. Krowę w pewnym sensie można by porównać do Opętania Luchina Viscontiego, które, choć nie było do końca neorealistyczne, dało początek właśnie temu niezwykle ważnemu ruchowi. Zresztą nowe kino irańskie bardzo przypomina właśnie włoski neorealizm. Krowa była wielkim przełomem, odnowieniem kinematografii Iranu dotychczas silnie inspirującej się wątpliwej jakości filmami sensacyjnymi z Egiptu czy Turcji. Irańska Nowa Fala była powiewem świeżości zarówno tematycznym, jak i stylistycznym i wydobywała uniwersalne przesłania z opowieści zakorzenionych w lokalności.
Smak wiśni (1997), reż. Abbas Kiarostami
Smak wiśni jest zdecydowanie szczytowym osiągnięciem i bodaj największym sukcesem artystycznym kinematografii irańskiej na arenie międzynarodowej. Film zdobył główną nagrodę na festiwalu w Cannes w 1997 roku, a świat kina mógł na dobre zaznajomić się z wielkim artystą, jakim był Abbas Kiarostami. Zmarły przed dwoma laty reżyser wychodził od neorealistycznej poetyki nowego kina irańskiego, lecz szybko zaczął obudowywać ją znacznie bardziej duchową, metafizyczną atmosferą. W efekcie wiele jego filmów, choć realistycznych, nasyconych jest aurą niezwykłości i poczucia wyższego sensu, niekoniecznie o charakterze religijnym.
Bohaterem Smaku wiśni jest pan Badii, którego poznajemy, gdy podróżuje samochodem (często powracający motyw w całym kinie irańskim), rozglądając się. Przez pewien czas nie wiemy, czego lub kogo poszukuje mężczyzna. Wkrótce okazuje się, że Badii ma plan — chce popełnić samobójstwo i potrzebuje kogoś, by zakopał jego ciało. W zasadzie cały film Kiarostamiego opiera się na rozmowach bohatera z napotkanymi ludźmi dotyczących w znacznej mierze spraw ostatecznych. Smak wiśni nie jest jednak depresyjnym obrazem załamanego człowieka. Badii zdaje się bowiem nie tyle szukać kogoś do pomocy w odejściu z tego świata, ile odnaleźć osobę, która przekona go, że warto żyć. Kiarostami pokazuje wielu bohaterów w różnym wieku i o różnym statusie społecznym, którzy starają się podzielić z głównym bohaterem (i widzem) swoją życiową wiedzą. Reżyser udowadnia nie tylko to, jak wiele jest powodów do życia na tym pięknym świecie, lecz także jak różni się podejście każdego człowieka do tak poważnych tematów jak egzystencja, śmierć, szczęście czy poczucie sensu. Smak wiśni to przeżycie duchowe, prowokujące pytania, które na długo po seansie zostają w głowie.
Gdyby żółwie mogły latać (2004), reż. Bahman Ghobadi
W znacznej części irańskich filmów bohaterami są dzieci. Wytłumaczenie tego faktu jest proste — o wielu sprawach łatwiej powiedzieć właśnie w ten sposób, bo cenzura znacznie przychylniej patrzy na wybryki nieletnich niż dorosłych. Dzięki temu kino irańskie obfituje w pociesznych małych bohaterów z wielkimi kłopotami. I chociaż w Gdyby żółwie mogły latać Bahmana Ghobadiego, najważniejszego kurdyjskiego reżysera, dzieci także są kluczowe, to nie wprowadzają tu zbytniej pogody ducha. Jest to bowiem film wyjątkowo trudny, poza jednym wątkiem twardo stąpający po ziemi i tragiczny w swej wymowie.
Szczyptę humoru wprowadza jedynie postać głównego bohatera, nastoletniego Satellite’a, charyzmatycznego i upartego chłopaka, który montuje anteny satelitarne. Na tym kończy się lekkość opowieści, bo Satellite jest jednocześnie swoistym przywódcą grupy sierot rozbrajających miny na pograniczu iracko-tureckim. W dodatku lada dzień ma wybuchnąć wojna Iraku ze Stanami Zjednoczonymi, toteż Kurdowie czekają na wyzwolenie. Nieoczekiwanie do grupy dzieci dołączają Agrin, jej brat Hengov i niewidome niemowlę, którym się opiekują. Satellite z miejsca zakochuje się w dziewczynie, ale ta, podobnie jak wielu mieszkańców pogranicza, skrywa tragiczną przeszłość.
Wraz z rozwojem fabuły poznajemy coraz więcej makabrycznych szczegółów z życia bohaterów, zwłaszcza zagubionej Agrin. Nad bohaterami Gdyby żółwie mogły latać nieustannie unosi się widmo wojny i śmierci, a Ghobadi wyraźnie podkreśla beznadziejną sytuację swojego narodu. Bohaterowie są tu skrzywdzeni zarówno fizycznie, jak i psychicznie, a nadchodzący konflikt zbrojny to tylko złudna nadzieja na wyzwolenie Kurdystanu. Jedyne, co nastąpi, to kolejne cierpienia i tragedie dotykające najbardziej niewinnych i niezaangażowanych politycznie ludzi.