search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

SZYBKA PIĄTKA #30. Filmy, które zostały nam skutecznie obrzydzone

REDAKCJA

23 stycznia 2016

REKLAMA

Darek Kuźma

joy-jennifer-lawrence-hi-res-xlarge

  1. Ostatnie kilka filmów Davida O. Russella – każdego roku mam lekką awersję do filmów, które są stawiane w gronie najlepszych tylko dlatego, że zostały nominowane do Oscara, ale w przypadku obrazów Russella moja niechęć ciągle wzrasta, bowiem nie dostrzegam w nich nic poza dobrym rzemiosłem. Nie widziałem jeszcze Joy, a już mam do tego filmu złe nastawienie. Russell zdołał także utrudnić mi docenianie Jennifer Lawrence, którą uwielbiałem po kolejnych seansach “Do szpiku kości”…
  2. Uwierz w ducha – bardzo mi się ten film kiedyś podobał, zarówno jako klasyczny melodramat, jak i słodko-gorzka komedia o duchach, ale po doświadczeniu tysięcznej popkulturowej aluzji do lepienia z gliny Uwierz w ducha straciło w moich oczach swój pierwotny, bezpretensjonalny urok. A kiedy słyszę to nieszczęsne Unchained Melody, powiązane już chyba na zawsze z tym kochanym przez wszystkich cholernym lepieniem garnków, robi mi się przede wszystkim smutno.
  3. Obie części Kill Bill – lubię i doceniam filmy Quentina Tarantino, ale poza Wściekłymi psami nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem jego twórczości. Być może dlatego wspominam nieco inaczej wyczekiwanie na premierę dylogii Kill Bill, którą większość podejrzewała już miesiące wcześniej o bycie wielkim powrotem po zbyt długiej przerwie. A ja do dzisiaj nie potrafię się z tymi filmami zaprzyjaźnić. I za każdym razem kusi mnie, żeby wrócić do przestępców z kolorowymi ksywkami…
  4. Amerykańska wersja Pozwól mi wejść – to całkiem niezły film, stanowiący relatywnie udany remake szwedzkiego arcydzieła, choć zdecydowanie zbyt dosłowny i – jak to często w amerykańskich przeróbkach bywa – przymilający się nachalnie do masowego widza. Nie miałbym jednak nic przeciwko temu, a nawet bym pewnie do niego wrócił, gdyby nie dziesiątki opinii i recenzji wychwalających go za kreatywność i świeżość, również w kontekście oryginału. Tego zdzierżyć po prostu nie potrafię.
  5. Artysta – po pierwszym seansie byłem Artystą zachwycony. I jako fajnie wystylizowaną komedą, i pięknym hołdem złożonym magii niemego Hollywood. Po drugim, jeszcze przed Oscarami, spodobał mi się jeszcze bardziej. Trzeciego nie było, zniechęciła mnie fala nienawiści, która przelała się przez media i media społecznościowe. Bo przecież nieznani szerzej Francuzi zrobili film pod amerykańskie Oscary, a premiera na festiwalu w Cannes była tylko sprytną przykrywką…
REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA