search
REKLAMA
Ranking

NAJGORSZE serie filmowe

REDAKCJA

4 sierpnia 2019

REKLAMA

Agnieszka Stasiowska

  1. Niezgodna  – na fali popularnych teen movies wypłynęła też ekranizacja powieści Veronici Roth. Nie miałam przyjemności zapoznania się z pierwowzorem literackim, ale produkt filmowy jest wyjątkowo ciężki w odbiorze. Naiwna i niedopracowana nawet jak na ten typ produkcji fabuła w połączeniu z drewnianym aktorstwem wywołała u mnie przeróżne niemile widziane odruchy.
  2. Resident Evil – równia pochyła. Pierwsze dwie części to naprawdę niezłe, strawne, rozrywkowe kimo. Potem jest już coraz gorzej i nie mam pojęcia, co nadal robi tam Jovovich. Każda kolejna część jest coraz gorsza, i ja to rozumiem, bo naprawdę trudno o inwencję twórczą przy tak ciągnącym się projekcie. Obejrzałam z rozpędu i sentymentu, ale z niesmakiem.
  3. Piła – cóż mogę rzec, co nie zostało już powiedziane? Pierwszą Piłę obejrzałam z dziwacznym, nieco perwersyjnym zainteresowaniem. Kolejna była dla mnie rozczarowaniem i to uczucie utrzymało się przez następne części. Jeśli coś chce być za bardzo, to nigdy mu to na dobre nie wychodzi w myśl złotej zasady „co za dużo, to i świnia nie zeżre”. Cóż, ta świnia odchodzi od stołu.
  4. Gwiezdne wojny – możecie mnie zjeść na dowolny posiłek, ale nigdy nie pojęłam fenomenu. O ile jeszcze mogę zrozumieć szaleństwo, jakie wywoływały pierwsze części sagi, o tyle te kręcone w późniejszym okresie, pomimo znacznie większych możliwości technicznych, nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. A już te, które kręci się teraz w tempie, za którym tylko psychofan może nadążyć, to dla mnie wyłącznie marnowanie taśmy filmowej.
  5. 50 twarzy Greya – flagowiec gniotów. Już sam pomysł i fabuła, pochodzące podobno z fanfików Zmierzchu, są wyjątkowo słabe. Obsadzenie w rolach głównych mężczyzny i kobiety, pomiędzy którymi chemii jest tyle, co kot napłakał, zaszkodziło niewiele, bo temu czemuś tak naprawdę nic by nie pomogło. Nic i nikt.

Przemysław Mudlaff

  1. Hobbit – Bałagan i ogromne rozczarowanie panie Jackson! Już naprawdę nie musiało być tych filmów aż trzy. Przez tę epicką rozciągłość nie wiadomo właściwie czy jest to produkcja bardziej dla dzieci, czy może jednak dla dorosłych. Wystarczył jeden, spójny, odpowiednio napisany obraz i należało zostawić wolną rękę Guillermo del Toro.
  2. Resident Evil – pamiętacie ciary strachu na grzbiecie, kiedy jako gówniarze graliście w ciemnych pokojach w jakąś tam część Residenta? Ja pamiętam! Chociaż już coraz mniej, bo każda kolejna część filmu z Jovovich na podstawie tych wspaniałych gier wymazuje mi wspomnienia. Filmowa seria Resident Evil prowadzi donikąd. Jest bowiem zlepkiem lepiej lub gorzej zrealizowanych scen akcji i przemocy bez jakiegokolwiek sensu i klimatu.
  3. Oszukać przeznaczenie – Jest chyba taki program w TV w stylu 1000 sposobów na śmierć, albo jakoś podobnie. Analogiczna sytuacja, bo i tu i tu oglądamy jak ludzie umierają w dziwnych okolicznościach. Pokrewne są również reakcje odbiorców. Zarówno w przypadku filmowej serii, jak i programu TV odbiorcy zaczynają się kleić z nudów oczy.
  4. Ghost Rider – To na szczęście tylko i aż dwa filmy! Nicolas Cage w roli Johnny’ego Blaze’a wyczerpuje widza psychicznie. Hałasuje, robi dziwne miny, krzyczy bez opamiętania. Istny wariat. Niech to się więcej nie powtórzy.
  5. Szybcy i wściekli – Nie mogę uwierzyć w to, że mam kumpli, którzy chodzą do kina na każdą kolejną część tej serii filmowej, a tym samym zasilają konta twórców tychże obrazów, a ci z kolei mogą robić te gnioty dalej. Po co? Pytam się! Żeby przypomnieć sobie, że jesteście facetami?
REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA