search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – ZOMBILLENIUM

Maciej Niedźwiedzki

2 czerwca 2019

REKLAMA

Mała Lucie całe życie ma pod górkę. Matkę straciła, zanim zdążyła ją tak naprawdę poznać. Z ojcem nie ma najłatwiejszej relacji. Ogranicza się ona do kilkunastu minut w tygodniu w trakcie odwożenia i przywożenia ze szkoły. Hector jest pochłoniętym i dość wścibskim inspektorem zakładów pracy. Dwójkę bohaterów poznajemy, gdy jadą razem samochodem. Lucie nieśmiało proponuje wspólne spędzenie wolnego czasu. Choćby wizytę w promującym się na billboardach parku rozrywki “Zombillenium”. Hector nawet nie słyszy sugestii córki, zatrzymuje się pod bramą szkoły. Dziewczynka wysiada z auta, “pa pa, au revoir”, żegnają się, nawet nie patrząc sobie w oczy. Do zobaczenia w zaświatach. Niedługo później Hector trafi do “Zombillenium”. I utknie tam na wieki.

Trudne rodzinne relacje, brak porozumienia i wciąż świeża rana po stracie bliskiej osoby to jedno. Animacja Arthura de Pins i Alexisa Ducorda tyle samo uwagi poświęca tytułowemu miejscu akcji, które od środka trawione jest przez palące problemy. Dodatkowo jego mieszkańcy to fantastyczne indywidua. Nie są to przebierańcy i cyrkowcy, ale prawdziwe zombiaki, wilkołaki, wampiry, szkieletory, wiedźmy i mumie. “Zombillenium” jest dla nich z jednej strony azylem, a z drugiej wymagającą ciężkiej harówy fabryką. Twórcy naświetlają jednocześnie dwa problemy. W obu przypadkach punktem wyjścia jest fatalna sytuacja finansowa parku.

zombillenium

Pierwszy z nich rozgrywa się na poziomie meta. Mimo niewątpliwego ogromnego potencjału do straszenia zespół potworów nie bardzo wie, jak przerazić nielicznych turystów. Jedyną osobą przyciągającą nieco więcej uwagi, głównie nastolatek, jest wampir Steven (jawnie nawiązujący do Edwarda ze Zmierzchu). Żart oczywiście polega na zarysowaniu ewolucji, jaką przebył nobliwy gatunek horroru. Kiedyś głównymi jego postaciami były postaci fizycznie odrażające, zniekształcone, wywołujące wstręt. Teraz największą popularność zdobyć mogą jedynie bohaterowie o wyidealizowanych wizerunkach amantów i modeli. Koszmar i przerażenie przestały się liczyć w pierwszej kolejności. To miejsce zajęły seksapil i erotyzm. Artefakty i symbole dawnego klasycznego kina grozy zdają się niestety zanikać.

W drugim przypadku bliskie bankructwo parku ma znacznie bardziej rzeczywisty wymiar i bolesne konsekwencje. Dyrektor parku, Francis, musi regularnie spowiadać się ze słabych wyników właścicielowi. Jest nim nie kto inny jak diabeł. W trakcie telekonferencji przerażony Francis patrzy na spowijany ogniem ekran komputera i zasłania się przed buchającymi z niego płomieniami. To wymowna przenośnia: oddająca jednocześnie gniew i bezwzględny charakter właściciela. Po każdej z rozmów do pokoju dyrektora przychodzi sekretarka, by zniszczony przez piekielną rozmowę ekran wymienić na nowy egzemplarz. Diabeł patrzy wyłącznie na finansowe wyniki. Nie ma znaczenia, jakim kosztem: cyferki w excelowych tabelkach muszą się zgadzać. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że główną przeszkodą nie jest brak atrakcji w parku, ale etniczny podział społeczności, jaki wytworzył się w “Zombillenium”. W odkrytej części parku widoczne są tylko nieliczne potwory. Im głębiej pod powierzchnię będziemy schodzić, tym więcej poukrywanych i przestraszonych istot zauważymy. Na samym dnie znajduje się gigantyczne obrotowe koło – źródło energii parku – napędzone siłą mięśni skazanych na to robotników. To przygnębiający świat, który uratować może już jedynie rewolucja.

zombilllenium

Wszystkie wątki elegancko spaja ze sobą postać Hectora. Jego główną motywacją jest potrzeba uratowania i odnowienia relacji z córką. Jedyną szansą ponownego kontaktu jest przyciągnięcie jej do niemającego najlepszej reputacji parku. Hector staje się więc inicjatorem i pomysłodawcą zmian – dysponuje koniecznym know-how. W “Zombillenium” zaczyna być rozrywkowo i strasznie, przed bramą parku pojawiają się kolejki, a klasowe podziały wewnątrz pracowników powoli zanikają. Hector jest z każdym dniem bardziej świadom, jak wiele jako ojciec zaniedbał i co ważniejsze, wie, jak się w oczach córki zrehabilitować.

Zombillenium jest w efekcie interesującą refleksją nad transformacją klasycznego horroru. To także przypowieść o braku porozumienia i próbach mediacji na linii pracownik-pracodawca oraz historia o przybierającej na sile rodzinnej więzi. Przy tym wszystkim trudno nie kibicować dynamicznemu Hectorowi, który zaczerpnął życia dopiero po śmierci. Podobnie jak wcześniej niejedno monstrum kina grozy.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA