search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

RASIZM w amerykańskim filmie sensacyjnym. 25 lat od premiery BAD BOYS

Odys Korczyński

7 kwietnia 2020

REKLAMA

Tutaj sytuacja nie jest aż tak dwulicowa, zwłaszcza w kinematografii po 2000 roku, chociaż, co będzie widać na poniższych przykładach, często zdarza się, że w parach multirasowych ten czarny spełnia rolę z lekka pomocniczą. Niemniej zdarza się, że czarnoskórzy policjanci stają się w popkulturze bohaterami kultowymi. Takimi wciąż są dla mnie bynajmniej nie ze względu na rasowe pochodzenie, a aktorską osobowość. Zadają kłam instrumentalnej motywacji twórców filmów, w których wystąpili.

Pozostaje jeszcze do rozważenia związek współcześnie obserwowanej w filmie tzw. poprawności politycznej z niegdysiejszą sytuacją czarnych obywateli. W kinematografii polega ona głównie na umieszczaniu afroamerykańskich aktorów w sytuacjach odtwarzających jakieś fakty czy też historie ze znanej nam rzeczywistości, w których albo nie dało się spotkać czarnego, albo było to bardzo mało prawdopodobne (tzw. blackwashing). Dosadnym przykładem tego typu pozbawionych sensu lewackich prób skonstruowania nowej narracji dla liberalizującej się rzeczywistości jest twitterowy wpis brytyjskiej pisarki, aktorki i scenarzystki Karli Marie Sweet, w którym wyraziła zdziwienie i dezaprobatę, że w serialu Czarnobyl obsada była wyłącznie biała.

Gdybym był czarny, pewnie bym się obraził, że w tak pretensjonalny i usilny sposób chce się wynagrodzić moim rasowym pobratymcom lata niewolniczych represji i innych zbrodni. Istnieje przecież tzw. kino afroamerykańskie, ze szczątkową ilością białych, często też przedstawianych wprost jako postaci negatywne z natury. Zadośćuczynienie nie może polegać na pisaniu na nowo historii odtwarzanej w fikcji, bo wtedy istnieje ryzyko, że zapomnimy, jak faktycznie było, niezależnie od koloru skóry prześladowanych. Whitewashing, czyli obsadzanie białych aktorów w rolach czarnych postaci, było czymś groteskowym i godnym pogardy, ale działając w drugą stronę, tworzy się identyczną groteskę.

Co do białej obsady Czarnobyla, nawet w kontekście prawdopodobnego odnalezienia jednego czarnoskórego żołnierza z ZSRR zgodnie z rewelacjami opublikowanymi przez portal rt.com, który brał udział w ewakuacji ludzi z miejsca katastrofy, wciąż jest to marginalne zjawisko. Karla Marie Sweet oczekiwała czegoś więcej i jest to oczywiste. Wszelkie jej tłumaczenia po burzy w Internecie są rodzajem naiwnej obrony realizowanej post factum. Podobnych sytuacji w świecie filmu jest mnóstwo. Afroamerykańscy aktorzy w imię osobliwie rozumianej poprawności politycznej pojawiają się w najbardziej egzotycznych opowieściach na przekór faktom historycznym, np. recenzowana przeze mnie kiedyś Operacja Overlord, Dawno, dawno temu itp.). Sytuacja wydaje się osiągać wyżyny absurdu, podobne zresztą do tych, kiedy budowano osobne wejścia i toalety dla kolorowych, a żeby zagrać czarnego bohatera, biali aktorzy malowali sobie twarze.

Jedynym wyjściem z tej kuriozalnej sytuacji wydaje się twarde patrzenie na rzeczywistość bez uwzględniania, że inne rasy muszą stanowić określony procent obsad produkcji filmowych. Jeśli zaś aktor o innym kolorze skóry niż odtwarzana przez niego postać historyczna chce go zagrać, powinno być to dobrze uzasadnione konwencją – np. pastisz. Inaczej bez przerwy któraś ze stron (biała, czarna, żółta) będzie miała pretensje o tzw. zawłaszczenie kulturowe (cultural appropriation), czyli najogólniej mówiąc, wcielenie się w daną postać w fabule przez aktora, który nie odpowiada jej etnicznie.

Tak więc zestawienie jednak nie będzie dotyczyć jedynie czarnych aktorów epizodycznych w rolach policjantów, ale też tych pierwszoplanowych. Ich, rzecz jasna, w znacznej mniejszości dotyczy kulturowy i rasowy problem tzw. „czarnych poruczników” w kinie akcji, za to nie można ich pominąć, bo stworzyli kreacje, które stały się kultowe i mi osobiście wypełniły, na poły z fantastyką, pierwsze lata fascynacji produkcjami VHS, a później wielkoformatowym kinem.

Dzisiaj mija 25 lat od premiery Bad Boys. Przypatrzmy się, skąd Martin Lawrence i Will Smith czerpali inspirację i kogo swoimi postaciami zainspirowali.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA