search
REKLAMA
Ranking

5 filmów chińskich, które TRZEBA znać!

Szymon Skowroński

22 października 2018

REKLAMA

Kinematografia w Chinach narodziła się jeszcze za czasów ostatniego cesarza, Pu Yi (o którym zresztą również powstał wspaniały i ważny film). Za pierwszy chiński film uznaje się Battle of Dingjunshan. Jedyna taśma z filmem spłonęła w latach 40., wobec czego nikomu nie będzie dane go obejrzeć. Ale Chiny mają kinomanom do zaoferowania o wiele więcej. Pod uwagę wziąć należy także fakt, że do kinematografii chińskiej zaliczają się też filmy tajwańskie (wyspa Tajwan oficjalnie przynależała do Chińskiej Republiki Ludowej od 1945), a także obrazy z Hongkongu, który od 1997 pozostaje specjalnym regionem administracyjnym ChRL. W niniejszym zestawieniu prezentujemy najciekawsze, najważniejsze i prawdopodobnie najlepsze filmy z tych trzech regionów.

Zawieście czerwone latarnie

Reżyser Yimou Zhang jest znany w Polsce za sprawą dwóch swoich dzieł zrealizowanych na początku tego stulecia. Mowa o Hero i Domu latających sztyletów. Widowiskowe i oszołamiające wizualnie filmy, powstałe najpewniej w wyniku mody na kino sztuk walki, którą przywrócił do życia Przyczajony tygrys, ukryty smok Anga Lee, owszem, są znakomitymi spektaklami i kinem najwyższej próby. Jednak Zhang na swój status zapracował już wiele lat wcześniej. Był jednym z reżyserów tak zwanej piątej generacji chińskich filmowców, którzy rozpoczęli swoje kariery na skraju tak zwanej Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej, która w kraju rozbrzmiewała od kilkunastu lat, a na dobre zakończyła się pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku, m.in. wraz ze śmiercią Mao Zedonga. Dość o historii, chociaż jej znaczenie jest tutaj olbrzymie. Zawieście czerwone latarnie Zhanga opowiada bowiem o próbie zerwania z przeszłością, o walce z obyczajami, o odejściu od tradycji, o zrywie wolności. Młoda dziewczyna (w tej roli Li Gong) pomimo ukończenia studiów staje się jedną z konkubin bogatego kupca. Zamiast prowadzić życie takie, na jakie zasługuje i jakiego chce – musi dostosować się do rygorystycznych reguł panujących na dworze możnowładcy. Nie można nie odnieść wrażenia, że bohaterka Zhanga przypominała mu o wartościach, o które on sam walczył podczas kulturowego przewrotu. Film cechuje się wspaniałą scenografią i kostiumami, które stanowią jeden z elementów przemyślanej i konsekwentnej narracji, oraz znakomitą warstwą wizualną w postaci zdjęć i oprawy muzycznej. Pozycja obowiązkowa plus, w moim osobistym mniemaniu, znakomity punkt do rozpoczęcia przygody ze współczesnym kinem azjatyckim (obok japońskiego dramatu Hana-bi Takeshiego Kitano).

Spragnieni miłości

Urodzony w Szanghaju, twórczo związany z Hongkongiem reżyser Kar Wai Wong zrealizował w swojej karierze co najmniej pięć filmów, które mogłyby zasilić zestawienie o kinie chińskim, jednak z powodu ograniczonej liczby miejsc należy wybrać tylko jeden. Nie mam wątpliwości, że powinien to być melodramat z samego końca ubiegłego stulecia, którym reżyser właściwie zredefiniował gatunek. Opowiadając historię rodem z taniego harlekina – żonaty Pan i zamężna Pani przypadkiem spotykają się i zakochują w sobie – wyciąga z niej coś zupełnie oryginalnego i świeżego, nie tracąc przy tym wrażliwości i na pierwszym miejscu pozostawiając emocje. Wong dokonuje rzeczy niebywałej – z jednej strony komplikuje opowieść od strony scenariusza, wymyśla reżyserskie sztuczki i stroni od oczywistych rozwiązań, a z drugiej pozostaje bardzo blisko swoich bohaterów i przez większość filmu ukrywa wszystko pod tekstem, pod skórą, pod spodem. Głęboka, tragiczna miłość bohaterów nie znajduje spełnienia – wobec czego film w żadnym miejscu nie raczy widza dosłownością i nachalnością w obrazowaniu emocji. Nie udałoby się tego osiągnąć bez mistrzowskiej pary oczu i rąk operatora Christophera Doyle’a (we współpracy z Pung-Leung Kwanem i Ping Bing Lee) oraz niezapomnianej ścieżki dźwiękowej w wykonaniu Shigeru Umebayashiego i Michaela Galasso. Uczta dla zmysłów!

REKLAMA