search
REKLAMA
Ranking

NAJMOCNIEJSZE polskie filmy

Katarzyna Kebernik

13 października 2018

REKLAMA

16. Plac zabaw (reż. B.M. Kowalski, 2016)

Cześć, Tereska XXI wieku. Przemoc jest cyber, a dzieci coraz młodsze. Efekt – tak porażający, że pokaz filmu na festiwalu w Gdyni zakończył się gwizdami i masowym opuszczaniem sali przez wrażliwszą część publiczności. Plac zabaw jest inspirowany autentyczną historią Jamesa Bulgera – dwuletniego chłopca porwanego z supermarketu przez dwóch 10-latków, którzy, nudząc się na wagarach, wpadli na pomysł, że… kogoś zabiją. Znalezione przez policję zwłoki Jamesa były tak zmasakrowane, że lekarze nie mogli określić, która z ran okazała się tą śmiertelną. Jak powiedział Ivo Andrić: dzieci często bywają tak okrutne w słowach i czynach, jak dorośli pozwalają sobie jedynie w myślach. Sam Kowalski w wywiadzie dla „Kina” (nr 11/2016) powiedział o swoim filmie:

Nigdy nie planowałem takiego filmu jak Plac zabaw, po prostu tamta historia mną wstrząsnęła. Wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach, przy wszechobecnej przemocy, która nas otacza, jesteśmy na wiele rzeczy odporni, znieczuleni. Ale okazuje się, że są jeszcze sprawy, obok których nie da się przejść obojętnie. Zadawałem sobie pytanie: dlaczego to się stało? I najbardziej przerażające było to, że po długich dochodzeniach nikt nigdy nie znalazł na nie odpowiedzi.

15. Samowolka (reż. F. Falk, 1993)

Ledwie godzinna podróż do jądra ciemności – wojska – wystarcza, by zrobić na widzu niezapomniane wrażenie. Falk przygląda się patologiom polskiej armii, a przede wszystkim zjawisku fali i kocenia, jakim poddaje się nowych żołnierzy. W ten zamknięty świat twardych mężczyzn wchodzimy razem z młodym indywidualistą granym przez Roberta Gonerę, który nie ma zamiaru robić za pomiotło starszych kolegów – i ponosi za swój bunt najwyższą cenę. Finałowa sekwencja, w której banda zapijaczonych zwyroli znęca się nad głównym bohaterem, należy do najbrutalniejszych scen tortur w polskim kinie. Reżyser wyciąga z tej prostej historii uniwersalną prawdę o tym, jak bardzo stadnymi zwierzętami jesteśmy i jak bezwzględnie owo stado traktuje tych, którzy ponad nie wyrastają. Oglądałam ten film z policjantem, a zatem osobą, która odbyła podobny typ szkolenia jak główny bohater. W trakcie seansu powiedział coś, co mnie zaszokowało, nie sposób jednak nie oddać mu, jako praktykowi, jakiejś części racji: „główny bohater sam się prosi o takie traktowanie, jest przemądrzały. Nie ma odpowiedniego charakteru do służby, nie każdy się do tego nadaje. Rolą wojska jest nauczenie bezwzględnej karności, bo jak przyjdzie do prawdziwej walki, to jeden taki wahający się gość wystarczy, by położyć całą akcję. Kocówki? Tak, ktoś musi zrobić z tych chłopców mężczyzn. Chcą do wojska, to się napatrzą i na gorsze rzeczy. To nie jest świat dla miękkich ludzi”.

14. Trzecia część nocy (reż. A. Żuławski, 1972)

Najbardziej oryginalny film o wojnie, jaki nakręcono w Polsce. Bohater Leszka Teleszyńskiego przez pewien czas utrzymuje się z najpodlejszej pracy, jaką można sobie wyobrazić – jest karmicielem zakażonych tyfusem wszy. Małgorzata Braunek występuje z kolei w jednej z bardziej drastycznych scen porodu: zamiast hołdu dla cudu życia oglądamy sine, pomarszczone, zakrwawione dziecko, które w skrajnie werystycznej scenie wypływa spomiędzy kobiecych ud. Żuławski już w swym debiucie fabularnym potrafił po mistrzowsku wysnuwać metafizykę i symbolikę z tego, co obrzydliwe, wstydliwe, mroczne. Naturalistyczna i turpistyczna wizja reżysera była prawdziwym szokiem dla polskiego widza, zwłaszcza że skąpał on w ohydzie to, co było świętością: polską historię, martyrologię, Biblię, symbole religijne. Sugestywna Trzecia część nocy jest jednak historią uniwersalną, w historycznym kostiumie filmu o niemieckiej okupacji penetrującą najciemniejsze zakątki ludzkiego umysłu.

13. Dzień świra (reż. M. Koterski, 2002)

Dzie

Jest takie piękne, staropolskie słowo: kurwa. Gangsterzy w amerykańskich filmach mogą bez końca przerzucać się fakami – ich przekleństwa nigdy nie będą miały w sobie tyle goryczy i złości, co te nasze polskie. Scenariusz Marka Koterskiego wywindował sztukę operowania wulgarnym słownictwem do rangi poezji, a teksty z filmu zadomowiły się w naszej mowie potocznej. „Brzydkie wyrazy” to jednak nie jedyny powód, dla którego nie puścilibyśmy Dnia świra małym dzieciom. Pod przykrywką komedii to jeden z najbardziej gorzkich obrazów w polskiej kinematografii. Seans jest jak depresja instant: sproszkowana i podana w swojej esencji. Co jeszcze boleśniejsze, ten film jest jak wymaz z Polaka, a sytuacje w nim przedstawione – choć przejaskrawione, czasem wręcz groteskowe – przywodzą na myśl sceny i ludzi znane nam z codziennego życia. Czy ta żałosna kreatura, Adaś Miauczyński, nie przypomina nas? Niewiele znam reżyserów, którzy potrafiliby równie mistrzowsko łączyć tragedię z komedią.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukatorów Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA