search
REKLAMA
Zestawienie

NAJLEPSZE filmy science fiction 2024

Subiektywne zestawienie najciekawszych produkcji SF mijającego roku.

Jakub Piwoński

28 grudnia 2024

REKLAMA

Rok 2024 w kinie science fiction był rokiem wielkich emocji i wielkich powrotów. To rok totalnej dominacji sequeli. Z sukcesem wróciliśmy na Arrakis, ale piasek otoczył nas także w nowym widowisku Mad Max. Odświeżono także serię Planeta Małp, jednak bodaj najwięcej emocji wśród fanów fantastyki naukowej wywołał powrót pewnego strasznego, kosmicznego potwora. Oto moje zestawienie najlepszych filmów SF 2024 roku.

Diuna: Część druga

Czy to, że druga Diuna jest jednym z najlepszych filmów science fiction, stanowi jakiekolwiek zaskoczenie? Raczej nie. Czy to, że film ten jest jednocześnie jednym z najlepszych filmów ubiegłego roku, kogokolwiek dziwi? To zaskakuje już bardziej, ale i w tym nie ma nic dziwnego. Denis Villeneuve odrobił pracę domową. Uczynił coś, co wydawało się niemożliwe. Przełożył opasłe tomiska opowieści napisanej przez Franka Herberta na język filmu i zrobił to doskonale, nacechowując te widowiska elementami swojego unikalnego stylu. Druga część minimalnie mniej spodobała mi się od części pierwszej – dwa filmy różnią się tempem akcji, odrobinę za dużo dzieje się w „dwójce” naraz, szczególnie przy końcu historii. Zendaya pozostaje dla mnie niezmiennie irytująca. Dla równowagi jednak błyszczy Austin Butler. Jest tu kilka scen, które działają doskonale nawet w oderwaniu od filmu, patos nie przeszkadza, ma swoje narracyjne uzasadnienie, a emocji jest tu sporo, w fotel nie raz czułem się wbity. To wyśmienity film, ale wrażenie to pielęgnuję w sobie, nie wdając się w porównaniu do książkowego oryginału, który jest dla mnie dziełem osobnym.

Civil War

Z filmami Alexa Garlanda mam tak, że czasem do mnie trafiają, czasem nie. Z jednej strony surowość takich dzieł jak Ex Machina czy Anihilacja ma w sobie coś oryginalnego, szczególnie na polu science fiction, ale już w warstwie scenariusza zwykle zauważam skrótowość i miałkość. Civil War ma podobne problemy, jednak akurat tutaj wszystkie niedopowiedzenia działają na korzyść tego widowiska. Współczesne kino nie znosi tajemnic, bo sequele, rebooty i prequele wyjaśniają wszystko to, co powinno zostać nieruszane. Historię bohaterki Kirsten Dunst chciałoby się poznać np. w formie serialu. Co działo się wcześniej? Jak doszło do wojny? Te pytania są intrygujące. Garland jednak mówi tu STOP i prosi o zaufanie. Po miesiącach od seansu coraz bardziej utwierdzam się, że to atut tego widowiska, że nie mówi nic wprost i zaprasza do interpretacji. Mocno mnie to specyficzne kino drogi wciągnęło i poruszyło. A scena przy wykopanej dziurze, z udziałem Jesse’ego Plemonsa, to wedle mnie najbardziej emocjonująca kinowa chwila tego roku. Rzekłem.

Królestwo Planety Małp

Kompletnie, ale to KOMPLETNIE niczego dobrego się po tym filmie nie spodziewałem. Zwiastun mnie zniechęcił. Do kina szedłem z brakiem wiary w to, co za chwilę otrzymam. Nazwisko reżysera mnie nie przekonywało, bo Więzień Labiryntu może i jest przyzwoitym filmidłem, ale do klasy serii Planety Małp mu brakuje. Na mojej twarzy szybko wymalował się uśmiech, bo okazało się, że nowy pomysł na fantastyczne małpy opiera się na odświeżeniu tonacji, wprowadzeniu odrobiny światła i nadziei do opowieści, podejściu do tego trochę jak do bajki, a mniej jak do postapokalipsy. Wciągnęło mnie to, bo okazało się ciekawym urozmaiceniem, zwłaszcza po ostatniej, ciężkiej i mrocznej trylogii. Według mnie zwrot ku lżejszemu i bardziej przestępnemu charakterowi tej historii był dobrą decyzją, bo to coś, czego ta seria jeszcze nie znała. Choć oczywiście zaciekli fani Planety Małp, zwłaszcza tej pierwszej, z Charltonem Hestonem (do której to grupy akurat należę), będą czuli się rozczarowani, bo przywykli do padania na kolana na widok tego, że cywilizacja ludzka chyli się ku upadkowi. Ale ileż to już można, w kółko to samo…

Obcy: Romulus

Podzieliłbym ten film na pół. Wyczekiwanie na danie główne jest tu lepsze niż konsumpcja tego, czego spodziewaliśmy się, że nadejdzie. Budowanie klimatu, poszerzanie świata, ekspozycja bohaterów, technologia, retrofuturyzm – wprowadzanie nas do tej historii wygląda naprawdę obłędnie i widać, że Fede Álvarez pod tym względem odrobił pracę domową z serii Obcy, która stoi znakomitymi prologami. Potem jest nieco gorzej, trochę bardziej odtwórczo, trochę mniej zaskakująco, ale wciąż rzetelnie z punktu widzenia samej realizacji. Podobało mi się wtrącenie do historii starego znajomego, modelu androida z Nostromo, a za najciekawszy wątek filmu uznaję relacje siostry i brata, podszyty, a jakże, technologicznym lękiem i symboliką. Natomiast to nie powinno być tak, że wszystko, co najlepsze w nowym Obcym, kompletnie nie jest związane z postacią ksenomorfa, a w istocie tak właśnie jest. Czyżbyśmy za bardzo już oswoili się z jego grozą?

Furiosa: Saga Mad Max

Podobna sytuacja jak w przypadku Królestwa Planety Małp. To był rok sequeli, zwłaszcza tych spod znaku science fiction i co najbardziej zaskakujące, był to rok udanych sequeli. Niczego dobrego po nowym filmie spod znaku Mad Max się nie spodziewałem, a jednak – George Miller zdołał ponownie mnie zaskoczyć. Niby to samo co w Na drodze gniewu, ale wciąż z polotem, wciąż z werwą, ba, kilka ujęć zostało tu tak ciekawie nakręconych, z takim rytmem, że jestem zdania, iż czegoś takiego w Mad Max jeszcze nie było. To najbardziej artystyczny z wszystkich filmów. Widać, że dopiero w tym filmie George Miller bawi się swoją wizją na potęgę, eksperymentuje z formą, nie obawia się reakcji na nowości, idzie pod prąd. Także pod tym względem, że z bohatera męskiej serii czyni kobietę. Ale wyszło mu to rewelacyjnie. Po seansie Furiosy wiem jedno – wszyscy, co uznawali Na drodze gniewu za wielki powrót Millera do serii, powinni zrewidować swoje poglądy. To właśnie w tym roku powstał najlepszy, najbardziej dopracowany wizualnie, ale też scenariuszowo (postacie nigdy nie były tak głębokie) film tej serii, zaraz po niedoścignionym Wojowniku szos.

Godzilla i Kong: Nowe imperium

Umieszczam go w zestawieniu niejako dla mojego syna, z którym wspólnie ten film obejrzeliśmy. Jestem trochę rozdarty. Ten film cierpiący na wszystkie grzechy sequelozy, chcący przebić efektem wszystko, co zostało pokazane w pierwszej odsłonie. Jest raczej świadectwem amerykańskiej megalomanii i braku umiaru niż czymś, co można nazwać odświeżeniem konceptu zaprezentowania na wielkim ekranie dwóch legendarnych potworów popkultury. Wciąż Toho i Japończycy w tej materii potrafią działać ze znacznie większym wyczuciem i wrażliwością, czego przykładem jest ubiegłoroczna Godzilla Minus One. Ale, no właśnie. Na moment kostium krytyka odkładam na wieszak. Z odrobiną dystansu i przymrużenia oka drugą odsłonę starcia Godzilli i Konga ogląda się wybornie, jest tu co najmniej kilka scen, które wywołują szybsze bicie serca, cały anturaż tego widowiska wydaje się świadomie i urzekająco kiczowaty, jakby chciano nadać lekkości tym wielkim ciałom zaprezentowanym na ekranie. Mój syn wpatrzony był w ekran jak zaczarowany. Ja wpatrzony byłem w niego, a obaj mieliśmy na twarzy wymalowany uśmiech przez większość czasu spędzonego przy tym filmie. To chyba najważniejsze.

Dziki robot

Inny seans, mocno sentymentem nasączony, bo także z synem odbyty. Tym razem jako krytyk nie mam najmniejszych zastrzeżeń – to JEST wspaniały film, a nie tylko nim bywa. To też kolejne zaskoczenie, bo przecież Dziki robot od DreamWorks nie jest związany z żadną franczyzą, choć potencjał na prominentną serię już teraz przejawia. Jest twórczym połączeniem filmu Wall·E i opowieści o brzydkim kaczątku. Mnóstwo tu rodzicielskich bolączek, bo film traktuje nie tylko o przystosowaniu, ale także o wychowaniu. Piękna, malownicza animacja dopełnia efektu, a kilka scen jest tak wzruszających, że trudno nie uronić łzy. Z sentymentem będę ten seans wspominał jeszcze długo. Syn zresztą też. Zaznaczam jednak, że film jeno ślizga się po fantastyce naukowej, stawiając o wiele większy nacisk na kwestiach obyczajowych.

BONUS

Problem trzech ciał

Filmy, filmami, ale to był także wybitny rok dla serialowego SF. Premierę miała np. bodaj najlepsza adaptacja gry komputerowej kierowanej do telewizji – Fallout. Na Apple pojawiła się też intrygująca Mroczna materia. Ale chyba najwięcej emocji, dyskusji, fantastyczno-naukowych rozważań wywołał Problem trzech ciał, który pojawił się na Netfliksie. To science fiction najwyższej półki, realizujące esencjonalne założenia gatunku, bo mamy tu trochę kontaktu z obcą cywilizacją z kosmosu, ale też sporo fantastyki socjologicznej, wirtualnej rzeczywistości itp. Rewelacja. Polecam szczególnie tym, którym ten tytuł jakimś cudem umknął w tegorocznym zalewie serialowych perełek.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ https://nscpolteksby.ac.id/ebook/files/Ebook/News/fakta-terbaru-id-server-luar-lebih-gampang-menang-rina-pecah-75-juta.html https://nscpolteksby.ac.id/ebook/files/Ebook/News/event-scatter-hitam-mahjong-ways-pecah-357-juta.html https://nscpolteksby.ac.id/ebook/files/Ebook/News/keistimewaan-server-thailand-game-sensasional-pemberi-kemenangan-maksimal.html https://balinews.github.io/news/spin-mahjong-ways-1-saldo-tembus-60-juta.html