Najbardziej NIETYPOWE filmy o II wojnie światowej
II wojna światowa to mocno eksploatowany przez kino temat, który doczekał się szeregu ujęć. Chyba każda kinematografia zaproponowała jakieś spojrzenie na ten epizod historii ludzkości. Kino wojenne poświęcone II wojnie światowej budzi pewien podstawowy zestaw skojarzeń – mniej lub bardziej bohaterskie opowieści, wykorzystujące sceny batalistyczne i splatające je z osobistymi dramatami jednostek. To pewien wzorzec, od którego jednak nierzadko twórcy odchodzą, podejmując temat z odmiennej perspektywy. Poniżej przywołuję kilka najciekawszych filmów o II wojnie światowej widzianej inaczej, niż przyzwyczaiła nas ugruntowana w kulturze konwencja.
Bękarty wojny
Klasyk nieszablonowego podejścia do tematu. Połączenie Tarantinowskiego postmodernistycznego miszmaszu z ciężką tematyką II wojny światowej może wydawać się niestosowne, ale efekt jest znakomity – żonglowanie dowcipami, przerysowaną brutalnością, gatunkowymi kliszami i wojennymi traumami rozmontowuje aurę wojny oraz obnaża absurdalność zarówno jej, jak i heroicznego etosu lansowanego przez kino wojenne. Bękarty wojny traktują XX-wieczną traumę jak kolejny popkulturowy obrazek i bawią się z nim w odświeżający, a także – co najważniejsze – atrakcyjny dla widzowskiego oka sposób.
Życie jest piękne
Komedii wojennych trochę było, samo zestawienie humoru z powagą tematu nie jest niczym nowym, jednak opowiadając za pomocą żartów o Holokauście, Roberto Benigni osiągnął osobną jakość. W zestawieniu potężnej traumy Zagłady z nierzadko sztubackim, krzykliwym humorem Włoch jak rzadko kiedy wyczuł balans pomiędzy tragizmem i komizmem, sprawiając, że szczery śmiech więźnie w gardle. Życie jest piękne to nie tylko poruszający film, ale i jeden z najbardziej wyróżniających się obrazów Holokaustu, ujmowanego przez pryzmat swawolnego umiłowania życia i chęci przeżywania każdej chwili jak najpełniej.
Feniks
Co prawda akcja chyba najdoskonalszego dzieła Christiana Petzolda nie rozgrywa się w czasie wojny, a tuż po niej, ale wykorzystywana konwencja obyczajowego dramatu na gruzach zniszczonego kraju (tu: Niemiec) jak najbardziej wpisuje się w omawiany filmowy nurt. Bohaterka Feniksa to ocalała z horroru Auschwitz Nelly, która po oszpeceniu przechodzi operację plastyczną i wraca do Berlina, gdzie mieszkała przed wojną. Odmieniona, w niejednoznaczny sposób rekonstruuje swoją znajomość z mężem i dawnym życiem… udając samą siebie. Surrealistyczny koncept budowany wokół genialnej kreacji Niny Hoss w zestawieniu z powojennymi traumami daje piorunujący efekt – Feniks to jedyna w swoim rodzaju opowieść o przepracowywaniu pamięci i tożsamości naznaczonej przez wojnę oraz wieloznaczny portret ludzi złamanych przez historię.
Trzecia część nocy
Zaryzykuję stwierdzenie, że nikt w polskim kinie nie opowiedział o wojnie tak, jak zrobił to w swoim debiutanckim filmie Andrzej Żuławski. Jego narracja o okupowanej Polsce – konkretniej rodzinnym Lwowie – naznaczona jest przez surrealizm połączony z gwałtowną, sugestywną turpistyczną estetyką. Ton historii Michała, mężczyzny, który stracił z rąk okupanta rodzinę i przypadkiem wikła się w konspiracyjną intrygę, nadawany jest przez gorączkowe odrealnienie powodowane pracą karmiciela wszy w Instytucie Weigla. Choć kanwą są tu więc autentyczne zdarzenia, Żuławski odchodzi od realizmu na rzecz próby uchwycenia psychologicznych i egzystencjalnych zawiłości ludzi żyjących w wojennej codzienności, konfrontowanych z upiorną ostatecznością światowego konfliktu. To jeden z odważniejszych filmów wojennych nie tylko w Polsce, ale tu szczególnie – reżyser atakuje świętości i heroiczne mity z kontrkulturowym wręcz zacięciem, porzucając jednak politykowanie na rzecz filozofii. Rezultatem jest kakofoniczny i fascynujący portret ludzkości w stanie rozkładu, jak mało który obraz realistyczny unaoczniający nieprzeniknioną grozę wojny.