search
REKLAMA
Zestawienie

Klasyczne HORRORY, które do dziś PRZERAŻAJĄ

10 klasyków, które albo wrażliwców utwardzą i zachęcą do eksplorowania gatunku, albo na stałe odstraszą.

Odys Korczyński

22 czerwca 2023

REKLAMA

„Nie oglądaj się teraz”, 1973, reż. Nicolas Roeg

Tytuł ten jest prawdziwym rodzynkiem w tym zestawieniu. To horror, który powinien u widza zadziać się w głowie, dyskretnie, bez krzyku, w najgłębszych emocjonalnych sferach. Jeśli ktoś szuka prymitywnej dosłowności, nie jest to film dla niego, podobnież jak proza Kafki i Borgesa. Nie znajdzie tu ani gore, ani epatowania przemocą. Znajdzie natomiast niewygodne, bo spokojne doprowadzanie widza do uczuciowego bólu. Fabuła jest prosta, ale zaprezentowanie relacji między bohaterami już nie, a w tle gdzieś unosi się duch zmarłego dziecka. Film z jednej strony zawiły, a z drugiej klasyczny pod względem rozwijania się grozy aż do finału.

„Dziecko Rosemary”, 1968, reż. Roman Polański

Liczę na to, że jeszcze za mojego życia ktoś podejmie się remake’u. Zobaczyłbym go z czystej ciekawości. Czas jednak działa na grozę zaprezentowaną w filmie. Uodparniamy się na nią z czasem. Potrzebujemy mocniejszych bodźców. Kiedy piszę o remake’u, nie mam na myśli luźnej adaptacji, ale wierne odświeżenie produkcji. Będzie zapewne na to czas po śmierci Romana Polańskiego. Pewnie wiele lat po jego śmierci, dlatego tak się zastanawiam, czy dożyję, a jeśli już, czy będę w odpowiedniej formie, żeby na nowo cieszyć się tym pięknym oczekiwaniem na narodzenie się diabelskiego syna. A Roman Polański potrafił zaprezentować je po mistrzowsku. Strach matki i determinacja męża, który coraz mocniej wpada w sidła wyznawców szatana i zrobi wszystko, żeby dziecko się urodziło. Czuło się w filmie niemal ten smród tannisu lub właściwie diabelskiego pieprzu – senegalskiej trującej rośliny.

„Egzorcysta”, 1973, reż. William Friedkin

Ponadczasowy klasyk z mnóstwem ukrytych znaczeń, a nawet scen. W niektórych dosłownie na ułamek sekundy można zobaczyć Pazuzu, a niektórzy widzą nawet samego diabła. Dla wytrawnych znawców horrorów zapewne nie będzie po latach już tak straszny, ale dla początkujących widzów owszem. W momencie premiery, kiedy na rynku filmów grozy nie było takich produkcji, to był hit, wydarzenie i kontrowersyjny temat, chociaż trzeba przyznać, podany dość standardowo, a nie obrazoburczo. Twórcy wraz z autorem książki Williamem Blattym skrzętnie wykorzystali stary jak świat lęk człowieka przed demonami. Przydałoby się jednak zwłaszcza przy tej okazji przypominać widzom, że demony wcale nie muszą być złe. Takimi uczynił je głównie Ksenokrates, a w chrześcijaństwie św. Augustyn. Przed nimi jednak demony, owszem, bywały złe, ale i dobre, a co najważniejsze, nie były utożsamiane z tzw. diabłem.

„Egzorcyzmy Emily Rose”, 2005, reż. Scott Derrickson

Przypomnę, że każdy, kto zechce podjąć to wyzwanie seansu Egzorcyzmów Emily Rose, powinien mieć w sobie naturalną skłonność do racjonalnego postrzegania świata, a nie widzenia w nim personifikacji emocji odziedziczonych po „dziadkach” w postaci zjawisk nadprzyrodzonych. Inaczej spojrzy się na tragedię Anneliese Michel jak na kolejną fikcję pokazaną w celu nastraszenia ludzi. A tu nie o to chodzi. Film jest przecież ostrzeżeniem, co się może stać, gdy zrezygnujemy z konwencjonalnej medycyny na rzecz zabobonów. Konsekwencją będzie uśmiercenie niewinnej ofiary, zaszczutej, zagłodzonej, zamęczonej, jak niegdyś kobiety na stosach.

„Duch”, 1982, reż. Tobe Hooper

Od czasu seansu nie lekceważę drzew, zwłaszcza tych starych i rosnących blisko okien. Ten może nie lęk, a lekka obawa, ma swoje źródło w dzieciństwie. Film pożyczyłem w wypożyczalni VHS, a było to jak kupno papierosów, gdy się nie ma 18 lat. Przemiła blondynka w wideotece dała mi tę kasetę, ale rzecz jasna wspomniała, że to nie film dla dzieci. Ale przecież dzieci w nim występują. Wziąłem więc czym prędzej pudełko z taśmą i popędziłem do domu, a potem zrobiliśmy sobie wieczorem rodzinny seans, no i baliśmy się przednio. W przeciwieństwie jednak do papierosów, które podpalało się za śmietnikiem budynku liceum, ten film wciąż działa od ponad 30 lat. Nie ma już kineskopowych telewizorów, żeby przypomnieć sobie, na czym polegała tajemnica SZUMU. Nie ma też części aktorów z Ducha, którzy umarli w podobno tajemniczych okolicznościach. Pozostał strach i zachęcający klimat przygodowy filmu. Polecam więc go każdemu, tak od 11, 12 roku życia, żeby mógł odkryć wartość horroru jako gatunku.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA