FILMY, KTÓRE IGRAJĄ Z CZASEM, czyli kolejność (nie)przypadkowa
Nieśmiertelny
Spójrzmy na sprawę z nieco innej perspektywy. Dla bohaterów wyżej opisanych filmów czas zaginał się w niecodzienny sposób. Connor MacLeod jest najzwyczajniej w świecie nieśmiertelny. To znaczy można go zabić (poprzez ścięcie głowy), ale nigdy nie umrze z przyczyn naturalnych. Poznajemy go jako szkockiego wojownika w średniowieczu, akcja swobodnie przenosi się do Stanów Zjednoczonych XX wieku – a Connor jak przypominał młodego Christophera Lamberta wtedy, tak przypomina go teraz. Who wants to live forever – śpiewająco pyta Freddie Mercury na ścieżce dźwiękowej filmu. Jednak Nieśmiertelny to tylko chwilowy przerywnik, bo poza nieśmiertelnością nie ma nic ciekawego do zaoferowania w niniejszym tekście.
Jednak to nadal świetny film z cudownym klimatem lat 80., dlatego warto go polecić tak czy inaczej.
Next
Jeśli można znaleźć jednego autora, który z pojęcia czasu zrobił sobie największe żarty, to bez wątpienia byłby to Philip K. Dick. Bohaterowie jego powieści i opowiadań w zasadzie nigdy nie istnieją i nie funkcjonują w ramach tego, co zwykliśmy nazywać czasem teraźniejszym. Widzą przyszłość, potrafią zmieniać przeszłość, podróżują przed siebie obserwując jednocześnie stopniowy regres czasowy świata, trwają w półżyciu, wstają z martwych… Twórczość pisarza doczekała się kilkunastu ekranizacji – mniej lub bardziej udanych. Na filmową wersję wciąż czeka jego opus magnum – Ubik. Next jest z pewnością filmem nie do końca udanym, produkcyjnym przeciętniakiem, który w pewnym momencie za bardzo staje się standardową strzelanką bez polotu, a za mało paranoicznym thrillerem, którym miał szansę zostać. Jednak ciekawy, Dickowski koncept przewidywania przyszłości (a konkretnie – najbliższych piętnastu minut) przez bohatera jest do pewnego stopnia nieźle zrealizowany. Otóż widzimy kolejne wersje rzeczywistości, przewidzianej przez Crisa Johnsona, by po chwili przekonać się, że to tylko jego wizja, a nie prawda. Po pewnym czasie jednak przestajemy mieć pewność, która z „prawd” jest faktycznie prawdziwa, bo nasza pewność może zostać obalona w każdym momencie.
Next nie wykorzystuje na filmowym polu pełni możliwości, jakie oferuje proza i pomysły Dicka. Warto jednak zapoznać się z tym tytułem z jednego powodu: jako jedyny stara się zobrazować dickowską ideę rozmywania się teraźniejszości na rzecz sprzecznych, niezależnych rzeczywistości.
Mr. Nobody
Film, który ma tylu fanów, co przeciwników, ale na miejsce w niniejszym rankingu zasługuje bez wątpienia. Główny bohater – Nemo Nobody – odczuwa czas w bodaj najbardziej subiektywny, nielinearny i nietypowy sposób spośród wszystkich tu zebranych. Nemo to ostatni śmiertelnik w świecie, gdzie ludzie stali się nieśmiertelni. U progu życia patrzy na nie wstecz… z tym że Nemo przeżył więcej niż jedno życie. W dodatku z pozycji „końca” swojej egzystencji potrafi wpływać na bieg wydarzeń, które teoretycznie już się wydarzyły. Film składa się zatem z trzech czasowych linii, które jednak przenikają się wzajemnie w taki sposób, że nigdy nie jesteśmy pewni, do której należy właśnie oglądana scena. Okazuje się, że niektóre wydarzenia łączy ze sobą dużo więcej, niż dzieli. Reżyser, Belg Jaco Van Dormael, już we wcześniejszym Toto bohaterze igrał z ideą „wypożyczonego” życia, jednak w Mr. Nobody zdaje się zgłębiać temat do granic. Zadaje tym samym więcej pytań, niż udziela odpowiedzi.
Na skraju jutra
Dzień świstaka w wydaniu militarno-wojennym. Trwa wojna z kosmicznymi najeźdźcami, a jeden z ziemskich żołnierzy wpada w czasowe kontinuum – ginie i odradza się podczas decydującej bitwy, wykorzystując wiedzę i umiejętności zdobyte w poprzednich „wcieleniach”. Niczym bohater gry komputerowej, za każdym razem posuwa się nieco dalej, ginie nieco później. Wiedząc, co go czeka za rogiem, potrafi pokonać dany etap bez szwanku, bo za chwilę rozpoczynać wszystko od nowa… od nowa… od nowa. Film Douga Limana wykorzystuje czasową anomalię jako podstawę serii fantastycznych scen bitewnych – i robi na tyle sprytnie, że zamiast znudzenia powtarzaną czynnością, oferuje co chwilę nowe zaskoczenie. Po nitce do kłębka docieramy do rozwiązania tajemnicy i technicznego wyjaśnienia powstałej anomalii czasowej – co nie znaczy, że to koniec niespodzianek.
Kontakt
Film Roberta Zemeckisa należy prawdopodobnie do bardzo wąskiej grupy dzieł science fiction, które ściśle i prawdziwie wpisują się do definicji gatunku. Scenariusz oparto na powieści Carla Sagana, astrofizyka, znanego popularyzatora nauki, który w konwencję opowieści o locie w kosmos wpisał realne teorie na temat możliwości podróży człowieka do innych światów. W jaki sposób zatem ta silnie oparta na nauce fabuła wpisuje się w formułę filmowej zabawy z czasem? Kluczowa jest jedna scena, w której kosmiczna sonda, z bohaterką Jodie Foster w środku, zostaje wystrzelona w kosmiczną przestrzeń zgodnie z instrukcjami, które ludzie odnaleźli w wiadomości rzekomo nadesłanej od istot pozaziemskich. Dla doktor Arroway to niezwykła podróż wśród gwiazd, czarnych dziur, skupisk materii i kosmicznych oddziaływań. Jej celem okazuje się nie kosmiczna cywilizacja – tytułowy kontakt nawiązuje ze swoim zmarłym przed laty ojcem, który przemawia do niej z przeszłości (która, oczywiście, nie może być pojmowana zgodnie ze słownikową definicją wydarzenia, które już miało miejsce). Jednak to, co dla bohaterki było wyczerpująco długą podróżą, na zapisie z kamer było zaledwie kilkoma sekundami nieudanego wystrzelenia sondy. Teoria względności w pełnej krasie.
Miejsce Kontaktu wśród filmów dotyczących problemu zaginania czasu lub alternatywnych linii czasowych jest fundamentalne pomimo tego, że sam element odmiennego postrzegania czasu jest obecny w zaledwie samej końcówce. Jednak film, bardziej niż każdy inny z niniejszego zestawienia, opiera się na naukowych podstawach i jak żaden inny, traktuje tę tematykę zupełnie poważnie.
korekta: Kornelia Farynowska