FILMY KLASY B, które zapewnią nam DOSKONAŁĄ ROZRYWKĘ
Barbarzyńcy (1987), reż. Ruggero Deodato
Podobne wpisy
Przypomnę tylko, że David i Peter Paul, aktorzy, którzy zagrali główne role bliźniaków Gore’a i Kutcheka, byli w latach 80. i 90. celebrytami, kulturystami oraz producentami telewizyjnymi. W 2020 roku zmarł David Paul. W świecie filmu nigdy nie zrobili większej kariery. Byli raczej medialnym zjawiskiem, a nie stałym elementem świata filmu. Niemniej w Barbarzyńcach ich koślawe wyczyny na podobieństwo Conana Barbarzyńcy wywołują uśmiech na twarzy, zwłaszcza gdy szczekają, wyją i odcinają głowy przedziwnym stworom. Ich przeciwnikiem w filmie został specjalista w graniu czarnych charakterów klasy B, nieżyjący już Richard Lynch. Akurat w przypadku roli Kadara w Barbarzyńcach można mieć wątpliwości co do jego morderczej natury, gdyż był skłonny do afektów miłosnych. Wszystko jednak w produkcji jest chwiejne, przez co należy raczej stwierdzić, że Deodato nakręcił gatunkową farsę niż poważny film fantasy. Czarny charakter ma problemy z negatywną tożsamością, główni bohaterowie – mimo że wyglądają jak góry mięśni – nie potrafią posługiwać się bronią, a ktoś, kto projektował kostiumy zapewne brał wszystko, co było w wypożyczalniach, nie mając żadnego pomysłu na styl całości. Straszne, ale i śmieszne, klimatyczne, zilustrowane słodką muzyką jak z niemieckiej baśni. Wspaniałe kino na niedzielę, gdy chcemy jeszcze na chwilę uciec przed zbliżającym się mrocznym poniedziałkiem.
Blob – zabójca z kosmosu (1958), reż. Irvin S. Yeaworth Jr. i Russell Doughten Jr.
„Doskonała rozrywka” w tym przypadku polega na może i kuriozalnym, jednak niesamowicie autentycznym zestawieniu Steve’a McQueena z tematyką science fiction, nie w wydaniu gigantycznych pająków, przerośniętych kobiet czy też latających statków kosmicznych, lecz bezkształtnej galarety – tytułowego Bloba. Jak na film science fiction powstały w tamtych czasach, twórcy zadziwiająco oszczędnie i dzięki temu mądrze gospodarowali efektami specjalnymi. Pojawiały się one tylko wtedy, gdy były naprawdę konieczne. Aktorzy mogli za pomocą swoich umiejętności budować napięcie, ów strach przed nadejściem tajemniczego bytu zainteresowanego wyłącznie unicestwianiem ludzi, a nie zdawać się na wszechobecne dzisiaj CGI. Dla miłośników McQueena zapewne będzie nie lada egzotyką zobaczyć go w tego typu produkcji, ale pamiętajmy – największe sukcesy tego aktora datuje się na lata 60. i 70. Od czegoś musiał zacząć. Należy jasno podkreślić, że te jego początki w amerykańskiej fantastyce nie powinny budzić żadnych kontrowersji.
Elza – Wilczyca z SS (1975), reż. Don Edmonds
Purytański świat boi się takich filmów. Kino Edmondsa spod znaku nazistowskiej eksploatacji aż się prosi o remake i próbę oswojenia wciąż niezagojonych ran. Mam wrażenie, że dzisiaj usilnie zamiata się pod dywan nie tylko współudział w zbrodniach wojennych narodów okupowanych przez III Rzeszę, ale i wpływ, jaki nazizm wywarł na kulturę popularną. Dziwię się, że w tym procederze biorą udział Niemcy, na przykład tworząc prawo, na mocy którego w publikacjach drukowanych nie wolno używać symboliki nazistowskiej, nawet jeśli jest to zgodne z prawdą historyczną. Takie uciekanie od faktów do niczego nie prowadzi. Na szczęście stosunkowo niedawno kolejne pokolenia Niemców zrozumiały, że nie tędy droga – swastyki, runy SS i inne symbole historyczne nazizmu wróciły chociażby do gier komputerowych. Wciąż jest jednak dużo do zrobienia. Nazistowska eksploatacja zniknęła z kinematografii. Przejawem tej powojennej histerii jest brak takich produkcji jak Elza – Wilczyca z SS, gdzie odważnie połączono tragedię nazizmu z wykorzystywaniem seksualnym. Granica jest bardzo cienka, co zresztą powinniśmy wiedzieć, obserwując popkulturę. Wiele żartów z nazistów scalonych z mową potoczną dotyczy seksualności wyrażającej się w twardym zachowaniu (BDSM) oraz stylizowanych na niemieckie mundury SS i Wehrmachtu strojach służących dodaniu erotyce pikanterii.
Nie ma nic w złego w takich praktykach funkcjonujących w społecznej świadomości, która chce – co jest zresztą zdrową reakcją – zrzucić z siebie cień tragedii II wojny światowej poprzez takie właśnie jej wyśmiewanie i przekuwanie w przyjemne dla ludzkiego ciała zajęcia. Często dzieje się to wbrew intencjom wszystkich tych, którzy chcieliby podtrzymywać w narodach lęk, poczucie winy i opierającą się na nich pamięć historyczną. Produkcje takie jak Elza – Wilczyca SS z jednej strony pozwalają na doświadczenie straszności wojny i szaleństwa nazistowskich eksperymentów, z drugiej demitologizuje ją poprzez seksualizację głównej bohaterki, która prócz tego, że jest niebezpieczna, jest także podniecająca. W przypadku akurat tego tytułu wyrażenie “doskonała rozrywka” powinno zostać raczej zamienione na “pouczający seans”.