Demony wojny, czyli 11 HORRORÓW WOJENNYCH
Oddział 731 (1988)
Oparty na faktach film Mou Tun-fei jest próbą rozliczenia się z bestialstwem japońskiej Jednostki 731, która podczas II wojny światowej prowadziła badania nad stworzeniem broni biologicznej. W tego celu Japończycy eksperymentowali na więźniach, przeważnie pochodzenia chińskiego, mandżurskiego i rosyjskiego – w filmie oglądamy, jak ręce kobiety wystawionej na mróz polewane są zimną wodą, a po ich rozmrożeniu schodzą za jednym szarpnięciem skóra i mięso; widzimy efekty działania komory ciśnieniowej, w której wnętrzności uwięzionego tam mężczyzny wybuchają na zewnątrz; jesteśmy świadkami operacji wycięcia organów przeprowadzanej na żywym chłopcu.
Chiński reżyser chłodnym okiem obserwatora śledzi kolejne okrutne eksperymenty, jednocześnie dając nam do zrozumienia, że oglądamy ostatnie miesiące wojny. Za chwilę to wszystko się skończy, choć finałowe napisy informują nas, że kara nie dosięgnie tych ludzi – za wyniki swoich badań Amerykanie zaoferują im amnestię. Oddział 731 budzi w widzu sprzeciw wobec nieludzkiego okrucieństwa, ale chyba bardziej wobec niesprawiedliwości i bezradności. Aby uwiarygodnić swój film, twórcy wykorzystali prawdziwe ludzkie zwłoki, a w scenach okrucieństwa wobec zwierząt faktycznie rzucili kota wygłodniałym szczurom na pożarcie (oglądając ten moment, trudno uwierzyć, aby kot przeżył, jak po latach tłumaczył reżyser), a innym razem podpalili je żywcem.
Bunkier SS (2001)
Fabularnie film Roba Greena przypomina Twierdzę Manna – ponownie niemieccy żołnierze trafiają do miejsca, które wydaje się nawiedzone, a bohaterowie wybijani jeden po drugim. Tym razem jest to tytułowy bunkier z siecią tuneli, w których – co wiemy już od prologu – czai się coś niedobrego. Tyle że później twórcy jako źródło zagrożenia ewidentnie wskazują wydarzenie, w którym udział wzięli główni bohaterowie, zanim trafili do bunkra. Zmęczeni wojną, świadomi przegranej (akcja rozgrywa się w 1944 roku) i dręczeni wyrzutami sumienia sami wydają się tworzyć demony, choć najgroźniejszymi nadal pozostają psychopaci w mundurach.
Bunkier SS wraz z innym horrorem na liście, Doliną cieni, były całkiem popularnymi tytułami podczas divixowego boomu na początku poprzedniej dekady. I choć film Greena nie wybija się niczym specjalnym na tle innych b-klasowych brytyjskich horrorów tamtego czasu (a angielscy aktorzy w rolach niemieckich żołnierzy są kompletnie niewiarygodni), udaje mu się oddać atmosferę rezygnacji i niechęci do dalszej walki.
Ciśnienie (2002)
Film Davida Twohy’ego można w skrócie określić opowieścią o nawiedzonej łodzi podwodnej. Akcja dzieje się podczas II wojny światowej, a rozpoczyna się od wyłowienia trójki rozbitków przez załogę amerykańskiego okrętu, który od tego momentu doświadcza ciągłych problemów i tragedii. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, jest zaskakująca i satysfakcjonująca, ale Ciśnienie lepiej się sprawdza jako film wojenny o konsekwencjach błędów podczas wojny niż horror. Zaryzykuję stwierdzenie, że duchy są w tej fabule zupełnie niepotrzebne, choć moja ocena może być podyktowana ich wykonaniem – wygenerowane komputerowo zjawy zwyczajnie nie straszą.
Współautorem scenariusza jest Darren Aronofsky, ale próżno szukać w Ciśnieniu znaków rozpoznawczych jego stylu. Twohy jest sprawnym rzemieślnikiem (Pitch Black, Kroniki Riddicka), a jego film ogląda się nie bez przyjemności, choć jeśli zostaje w pamięci, to bardziej dzięki finałowej wolcie niż natchnionej reżyserii. Warto również dla solidnej obsady – Bruce Greenwood, Olivia Williams, Jason Flemyng (który zagrał również jedną z głównych ról w Bunkrze SS), Dexter Fletcher oraz Zack Galifianakis, na długo przed Kac Vegas.
Dolina cieni (2002)
I wojna światowa. Kilku brytyjskich żołnierzy zajmuje niemieckie okopy, ale szybko orientują się, że z tym miejscem jest coś nie tak. Słyszą wroga, ale go nie widzą. Od dowództwa dowiadują się przez radio, że cała ich kompania nie żyje, choć przecież oni sami nie zginęli. Wreszcie zaczynają dostrzegać rzeczy, których nie ma. Paranoja sprawia, że w bohaterach ujawniają się najgorsze instynkty.
Debiut Michaela J. Bassetta (Solomon Kane, Silent Hill: Apokalipsa) jest solidnym, choć przewidywalnym horrorem, w którym wojna, a co za tym idzie przemoc, okrucieństwo i szaleństwo, prowadzą bohaterów ku potępieniu, i tylko okazanie człowieczeństwa może ich ocalić. Klimat grozy jest tu lepiej wykreowany niż w Bunkrze SS, ale znów jest to horror, gdzie nie do końca wiadomo, czy to, co oglądamy, jest faktycznym działaniem sił fantastycznych czy wizualizacją udręczonych wojną umysłów żołnierzy. Finał jest jednoznaczny, acz sugerowany już od pierwszych scen. Dolinę cieni ogląda się dziś ciekawie głównie ze względu na obsadę, która dopiero zrobi karierę; wśród aktorów są m.in. Jamie Bell, Matthew Rhys i Andy Serkis.