search
REKLAMA
Archiwum

AUTOSTOPEM PRZEZ GALAKTYKĘ – FILM A KSIĄŻKA

Michał Fedorowicz

18 grudnia 2017

REKLAMA

[Czas: 0:37:50 – 0:39:24]
Kolejna dodana scena rozmowy Artura z Trillian. Moim skromnym zdaniem – perełka. W książce jej ucieczka z Zaphodem jest słabo umotywowana, natomiast w filmie wszystko wydaje się nabierać większego sensu. A poza tym spójrzcie, jaki hołd oddano tutaj Gwiezdnym wojnom! [swoją drogą, ciekawy pomysł z opiekaczem w nożu mającym kształt i właściwości miecza Jedi]

[Czas: 0:39:25 – 0:39:30]
Kolejne odstępstwo od fabuły książkowej. Trillian, próbując znaleźć aspirynę w plecaku, odkrywa, że mieszkały w nim dwie białe myszki. I jest tym bardzo zaskoczona. W książce Trillian z zamiłowania była hodowczynią białych myszek i zabrała ze sobą dwie z nich w podróż kosmiczną. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w filmie to zmieniono.

[Czas: 0:40:02 – 0:43:02]
Cała historia komputera, który miał dać odpowiedź na ostateczne pytanie, w głównej mierze pokrywa się z książką, z tym że ów komputer nie został zbudowany przez mieszkańców Magrathei, a poza tym w książce jest on wielkości małego miasta. Inną, o wiele drastyczniejszą zmianą jest motywacja Zaphoda – w filmie chce on poznać ostateczne pytanie o sens wszystkiego. W książce motywuje go coś bardziej trywialnego – sława i bogactwo, które może znaleźć na książkowej Magrathei.

[Czas: 0:44:47 – 0:55:28]
Jak już pisałem wcześniej, postać Humma Kavuli została stworzona na potrzeby filmu. Na potrzeby filmu stworzono również jego planetę [Viltwodl 6], religię, której jest najwyższym kapłanem, wiernych [Jatravartydów], wierzących w nadejście “chusteczki do nosa” i całej reszty, która wiąże się z jego osobą. Tak więc cały fragment zawierający się w tych ramach czasowych jest wyssany ze scenariusza, nie z książki. Ale, o dziwo, pasuje do konwencji filmu całkiem znośnie. Zwłaszcza angielskie “Bless you!” jako błogosławieństwo. Poza tym broń, którą dla Hummy ma załatwić Zaphod, też oczywiście nie istnieje w książce, jak również jakakolwiek wzmianka o odcięciu głowy Zaphodowi. Oraz, co popycha fabułę filmu do przodu, a czego również ze świecą szukać w książce, uprowadzenie Trillian na planetę Vogosfera.

[Czas: 0:56:21 – 1:10:23]
Następuje bardzo długi fragment filmu z kilkunastoma scenami, przedstawiającymi udaną próbę odbicia zakładniczki z planety Vogosfera. Sceny dodane to: lot kapsułą ratunkową, lądowanie na Vogosferze rzecz jasna [prześmieszne kraby powracają!], montowanie stworzonej na potrzeby filmu “myślącej czapki”, potyczka z mackami w kształcie łapek na muchy [swoją drogą, jeden z najlepszych fragmentów filmu!], uświadamianie Trillian o zagładzie planety Ziemia [dopiero teraz!], przepychanka w kolejce po formularz uwolnienia więźnia, wypełnianie samego formularza zgodnie z zaleceniami przewodnika po Galaktyce, scena karmienia Bugblattera – bestii z Traal, rozgoryczenie Trillian po uwolnieniu, godzinna przerwa na lunch oraz próba pojednania pomiędzy Arturem a biorącą prysznic Trillian [po powrocie na Złote Serce]. Uff, trochę tego było. Pomimo że nieobecne w książce, wymienione sceny są chyba najśmieszniejsze w filmie.

[Czas: 1:11:26 – 1:15:50]
Ucieczka przed termonuklearnymi pociskami miała jeszcze jedną konsekwencję, poza zamianą tychże pocisków w doniczkę z petuniami i wieloryba. Wnętrze “Złotego Serca zostało w jakiś sposób powiększone, ściany zaś uzyskały delikatne pastelowe odcienie błękitu i zieleni. (…) Przemyślnie rozmieszczone światła i lustra tworzyły złudzenie cieplarni z widokiem na duży, znakomicie utrzymany ogród.” W filmie mamy tylko wspomniane, “nieco” odmienione, pociski termojądrowe.

[Czas: 1:16:20 – 1:18:20 / 1:23:36 – 1:25:31]
Za wejście do wnętrza planety Magrathea posłużył w książce krater wybity w ziemi przez spadającego z wielką prędkością wieloryba. Niestety, porozrzucane dookoła, opisane w książce wielorybie wnętrzności byłyby niezbyt mile widziane na ekranie przez cenzorów, dlatego twórcy zdecydowali się zastąpić je trzema portalami. Można też uzasadnić to troszkę inaczej – gdyby nie te portale, bohaterowie nigdy nie stanęliby twarzą w “twarz” z komputerem – autorem ostatecznej odpowiedzi – który jakoby znajduje się w innym wymiarze.

[Czas: 1:26:07 – 1:26:31 / 1:29:30 – 1:31:19]
Podróż nad kopią planety Ziemia i lądowanie na niej nigdy nie miały miejsca w książce. Artur po prostu stwierdził, że to nie byłoby to samo. Jednak nie uważam tej sceny za zbędną – wręcz przeciwnie, to jedna z najbardziej spektakularnych sekwencji stworzonych na potrzeby filmu nie tak znowu dużym kosztem. Wielkie brawa dla twórców!

[Czas: 1:26:31 – 1:29:30]
Zamiast sceny dotarcia do broni Punktu Widzenia, którą zażyczył sobie Humma Kavula, w książce mamy w tym samym czasie scenę w “planetarnym katalogu”, który nasi bohaterowie przeglądają. Sam nie wiem co lepsze – czy bardzo zabawne testowanie pistoletu [“Na mnie nie działa, już jestem kobietą!”] czy właśnie książkowy katalog. Wybór pozostawiam wam. No a autorzy filmu nie mieli przecież innego wyjścia, jak tylko poprowadzić wątek broni do końca.

[Czas: 1:32:04 – 1:35:56]
Finałowe sceny filmu rozgrywają się w kopii domu Artura na Ziemi 2. W książce natomiast cały finał toczy się w podziemnych pomieszczeniach i korytarzach na planecie Magrathea. Ponadto w trakcie finałowych scen w książce myszy stwierdzają, że proces budowy kopii naszej planety nie będzie kontynuowany, gdyż wszystkie informacje można już wyciągnąć z mózgu Artura. W filmie ten proces będzie trwał nadal, w książce nie. Bez typowego happy endu. A poza tym w pierwszej części trylogii w pięciu częściach Arturowi nie udaje się napić prawdziwej herbaty. Czyni to dopiero w drugim tomie. Ale film, jak wiadomo, rządzi się własnymi prawami.

[Czas: 1:35:46 – 1:36:03]
W książce Artur nie zabija myszy. A poza tym, to one próbują na poczekaniu wymyślić odpowiednie pytanie do ostatecznej odpowiedzi, a nie, jak jest to pokazane w filmie, Artur.

[Czas: 1:36:26 – 1:38:49]
Finałowym przeciwnikiem w filmie są oczywiście Vogoni i pani wiceprezydent Galaktyki we własnej osobie. W książce nasi bohaterowie stawić musieli czoła zwykłym galaktycznym policjantom, nie tak licznym, jak dość sporawa filmowa vogońska armia. [jednakowoż przez cały ten film Vogoni kreowani są na takich właśnie galaktycznych policjantów, więc autorom filmu można tę drobną zmianę wybaczyć].

[Czas: 1:38:31 – 1:38:49]
Zarówno w książce, jak i w filmie bohaterem okazuje się Marvin, który ratuje przyjaciół z opresji swoją depresją maniakalną. Jednak i tutaj są subtelne różnice – w książce Marvin doprowadza do samobójstwa komputer pokładowy galaktycznej policji, przez co owi policjanci giną. W filmie natomiast Marvin powala całą armię bronią Punktu Widzenia. Moim zdaniem zarówno jedna, jak i druga wersja tej sceny są równie śmieszne.

[Czas: 1:39:45 – 1:42:20]
W książce, jak już wspomniałem, proces odbudowywania Ziemi zostaje zatrzymany. Tak że nie ma tam miejsca dla prezentowanej w filmie sceny “rozpoczynania cyklu życia”. I NAJWAŻNIEJSZE! Artur nie całuje się z Trillian! Nie ma między nimi żadnej chemii! Artur jest tak aseksualny w swoim obłoconym szlafroku przez całą niemal książkę, że Trillian nawet na niego nie spojrzy! A poza tym, “Restaurację na końcu wszechświata” proponuje bohaterom nie Ford, ale Zaphod.

[Czas: 1:45:28 – 1:47:12]
W trakcie napisów końcowych przewodnik opowiada nam ostatnią dygresyjną historyjkę – o skutkach, jakie miały ostatnie wypowiedziane w filmie słowa Artura: “Nigdzie nie ruszyłbym się bez mojego cudownego ręcznika”. W książce to inne, wypowiedziane odrobinę wcześniej słowa powodują międzyplanetarny konflikt – “Zdaje się, że mam potworne problemy z moim trybem życia”. I to by było na tyle.


Krótkie podsumowanie

Jak widać w załączonej analizie, zmian jest naprawdę całe mrowie. Począwszy od naprawdę drobnych, balansujących na granicy czepiania się, do naprawdę poważnych. Nie zmienia to jednak faktu, że Autostopem przez Galaktykę jest filmem bardzo dobrym i zasługującym na najwyższe uznanie. Chociaż aby w pełni docenić dzieło życia Douglasa Adamsa, warto, naprawdę warto zapoznać się zarówno z książką, jak i genialnym słuchowiskiem radiowym [Wojna światów się chowa] oraz serialem telewizyjnym. To właśnie one, wraz z prezentowanym tu filmem, są dowodem na to, że Douglas Adams wielkim pisarzem był.

Wszystkie fragmenty książki w przekładzie Anny Banaszak.

Tekst z archiwum film.org.pl (16.09.2005).

REKLAMA