search
REKLAMA
Archiwum

Trzynasta praca Heraklesa, czyli o filmach z CHUCKIEM NORRISEM

Piotr Żymełka

27 września 2018

REKLAMA

The Delta Force (Oddział Delta), 1986
Reżyseria – Menahem Golan

Gdy grupa libańskich terrorystów porywa samolot pasażerski, kto zostaje wezwany na pomoc? Lee Marvin. Wraz z oddziałem Delta. W ostatniej chwili dołącza do nich Norris. Od tego momentu los przestępców zostaje ostatecznie przypieczętowany. Nie żeby wcześniej widz spodziewał się innego finału, ale obecność Chucka dodaje przysłowiową kropkę nad i. The Delta Force to całkiem sprawnie zrealizowany film akcji, który przedstawia amerykańskich komandosów w nieskazitelnym świetle. Stanowią oni zbieraninę bohaterów, którzy nigdy nie cofają się przed zagrożeniem, zawsze staną w obronie słabszych i nigdy nie idą spać bez umycia zębów. Wizerunek powyższy utrwala wpadający w ucho heroiczny motyw przewodni autorstwa Alana Silvestri. Wbrew pozorom jednak wcale nie ma w obrazie Menahema Golana zbyt dużo strzelanin i bijatyk. Fabuła, trzeba to uczciwie przyznać, nawet trzyma się kupy i jest całkiem niezłym preludium do ostatnich trzydziestu minut radosnej rozwałki i pościgów. Wprawdzie motocykl Norrisa z wyrzutnią rakiet trąci myszką, ale podczas seansu chłonie się wydarzenia na ekranie i nie zwraca uwagi na podobne kuriozalne pomysły. The Delta Force to relikt minionej, reaganowskiej epoki, ale miłośnika lat osiemdziesiątych fakt ten absolutnie nie zrazi. Wręcz przeciwnie.

Tagline: They don’t negotiate with terrorists… they blow them away! (Nie negocjują z terrorystami… rozwalają ich!)

Kreowany badass: Scott McCoy

Popisowa kwestia: Sleep tight, sucker. (Słodkich snów, frajerze.)

Ocena:

 

Chuck Norris: Karate Kommandos (Chuck Norris i jego karatecy), 1986
Reżyseria – John Kimball, Charles A. Nichols

Norris pozazdrościł chyba Mr. T serialu animowanego i postanowił stworzyć swój własny – Chuck Norris i jego karatecy (brzmi jak nazwa gejowskiego boysbandu…). Składa się z pięciu odcinków, zmontowanych na polski rynek w jeden film. Wydano też komiks pod tym samym tytułem. Chuck kieruje grupą komandosów wykonującą zadania dla faceta o ksywce Mr. Director. W skład ekipy wchodzą: kobieta mechanik Pepper, jej brat Reed, Tabe – wojownik sumo o inteligencji dżdżownicy, samuraj Kimo i nastoletni dzieciak Too Much. Wszyscy oni walczą z siłami zła uosabianymi przez bezimienne oddziały ninja, na czele których stoją Super Ninja (ja tego naprawdę nie zmyślam) i Claw. Trzeba przyznać, iż twórcy mieli nieziemską inwencję – czego tu bowiem nie znajdziemy: Norris prowadzi super auto wyposażone lepiej niż samochody Bonda, pilotuje samolot, skacze z samolotu bez spadochronu, lata w kosmos, walczy z aligatorami i zombie (dość łagodnymi – zamiast zjadać ludzi, łapią ich i zamykają w klatkach)… Każdy odcinek rozpoczyna i kończy nasz heros, opowiadając na siłowni jakąś historyjkę z morałem. Ogólnie rzecz biorąc, kreskówka okrutnie się postarzała, ale nadrabia braki estetyczno-fabularne walorami czysto rozrywkowymi, wręcz komediowymi.

Tagline: A full length animated feature. (Pełnometrażowy film animowany.)

Kreowany badass: Chuck Norris (już twardziej się nie da)

Popisowa kwestia: This is an emergency! I’m Chuck Norris! (To nagły wypadek! Jestem Chuck Norris!) [1]

Ocena:

 

Firewalker (Słoneczny wojownik), 1986
Reżyseria – J. Lee Thompson

J. Lee Thompson postanowił po raz drugi uszczknąć nieco z sukcesu Indiany Jonesa (pierwsza próba to o rok wcześniejsze Kopalnie króla Salomona) – zrealizował Słonecznego wojownika z Chuckiem Norrisem. Miał powstać lekki film przygodowy z dużą dozą humoru i egzotycznymi plenerami. Nie do końca wyszło – humoru znaleźć można sporo, ale raczej niezamierzonego. Za to wyobraźni nie sposób twórcom odmówić – według nich najlepszym pojazdem do podróżowania po dżungli jest Volkswagen “Garbus”, a dobrą kwestią włożenie w usta bohatera słów “Wiem jedno – skoro złota nie ma w tej jaskini, to musi być gdzieś indziej”. Chuck Norris i Louis Gosset Jr. świetnie się bawili podczas prac nad obrazem i wykreowali całkiem niezły duet dwóch kumpli podróżujących po świecie. Czuć też ekranową chemię między nimi, a pozytywny nastrój chcąc nie chcąc udziela się widzowi. Na drugim planie bryluje John Rhys-Davies (zagrał również we wspomnianych Kopalniach króla Salomona) oraz znany z Predatora Sonny Landham. Gwoli ścisłości – Firewalker żadną miarą nie da się określić mianem dobrego, ale mimo wszystko dostarcza sporo rozrywki. I właśnie za to oceniam go wysoko.

Tagline: An ancient treasure. A deadly curse. The adventure of a lifetime. (Starożytny skarb. Zabójcza klątwa. Przygoda życia.)

Kreowany badass: Max Donigan

Popisowa kwestia: Leo is the subtle one. I’m in charge of charm. (Leo to ten subtelny, urok to moja działka.)

Ocena:

 

Braddock: Missing in Action III (Zaginiony w akcji 3), 1988
Reżyseria – Aaron Norris

Trzecią część Zaginionego w akcji wyreżyserował brat Chucka – Aaron Norris i stanowi ona pierwszy człon udanej (?!) współpracy rodzinnej. Tym razem James Braddock wraca do Wietnamu, aby uratować swoją żonę, uznaną wcześniej za martwą, oraz syna. W trzeciej odsłonie widz uświadczy najwięcej akcji, ale ma ona jeszcze mniej sensu niż w poprzednikach. Coś takiego jak realizm nie istnieje w słowniku twórców. Na porządku dziennym są tu takie cuda jak zestrzelenie helikoptera z karabinu, a scenariusz zaprzecza wydarzeniom z dwóch poprzednich części. Paradoksalnie jednak ostatnie ogniwo wietnamskiej trylogii Chucka ogląda się najlepiej – ze względu na to, że całość zmierza w stronę parodii gatunku, oczywiście zupełnie nieświadomej. Po prostu nie nie da się nie uśmiechać, widząc heroiczne wysiłki Norrisa prowadzącego autobus pełen dzieci, do którego z sadystyczną zawziętością strzela tępy komunistyczny oficer. Ostatnie pół godziny to radosna, nieskrępowana rozwałka – najpierw obozu jenieckiego, a później sporego kawałka dżungli. Film wieńczy urocza strzelanina na moście stanowiącym granicę dwóch krajów. Po prostu idealna propozycja na wieczór w gronie kumpli.

Tagline: He’s fighting for everyone who can’t fight back. (Walczy za wszystkich, którzy nie potrafią się bronić.)

Kreowany badass: James Braddock

Popisowa kwestia: I don’t step on toes, Littlejohn, I step on necks. (Nie nadepnę ci na odcisk, nadepnę ci na kark!)

Ocena:

 

REKLAMA