search
REKLAMA
Analizy filmowe

6 powodów, dla których PRAWDZIWE KŁAMSTWA to NAJLEPSZA komedia SENSACYJNA wszech czasów

„Prawdziwe kłamstwa”, szósty pełnometrażowy film autorstwa Jamesa Camerona, miał to nieszczęście, że powstał między dwoma megahitami twórcy „Avatara”, czyli zaraz po fantastycznym...

Rafał Donica

7 grudnia 2022

jamie lee curtis arnold schwarzenegger true lies james cameron
REKLAMA

Powód 4: Sceny akcji aż szczęka opada

Król świata w Prawdziwych kłamstwach wzbił się na wyżyny swojego talentu jeśli chodzi o realizację scen akcji, jakich świat nie widział, z licznikiem zabitych liczącym 90 złych ludzi. Dziś w dobie tłuczonego seryjnie kina popcornowego, szczególnie tego spod znaku Marvela czy DCU, które powoli się wszystkim przejada, bardzo tęsknię za takimi kreatywnymi strzelaninami czy wymianami ciosów jak z True Lies. Takimi, które ogląda się raz po raz do zdarcia kiedyś kasety VHS, dziś płyty Blu-Ray, i które PAMIĘTA SIĘ PO LATACH, a nie zapomina wraz z pojawieniem napisów końcowych. Obecnie chyba tylko seria Mission: Impossible hołduje tradycjom pomysłowości i innowacyjności w dziedzinie scen akcji wartych zapamiętania (zerknijcie na mój artykuł TOP 10 akcji w serii MISSION: IMPOSSIBLE). Przedsmak boskiej smykałki do kręcenia dynamicznie zmontowanych strzelanin dał nam twórca Głębi już w pierwszym Terminatorze podczas wymiany ognia między Terminatorem a Kyle’em Reese’em w klubie Technoir; jest to zresztą moja ulubiona scena akcji spośród wszystkich Terminatorów. Taka bitka w łazience z Prawdziwych kłamstw, z kapitalną pracą kamery Russella Carpentera (Oscar za zdjęcia do Titanica, aktualnie będziemy mogli podziwiać jego robotę przy Avatarze 2: Istocie wody) ekstrarobotą kaskaderską i ogólną demolką, której kręcenie zajęło aż 5 dni, to jedno z najlepszych strzelaninomordobić w branży. Co ciekawe jeden z terrorystów jest tam ubrany niemal identycznie jak Arnold w pierwszym Terminatorze.

Pamiętne są też takie momenty jak: strzelanina w śniegu z prologu, podbicie kałacha leżącego na desce wprost do swoich rąk czy w końcu totalnie masakrycznie widowiskowa sekwencja z Harrierami rozwalającymi most, późniejszym nieporadnym startem Taskera i dramatycznym ratunkiem córki na wysokości – Harrierom poświęcam cały ostatni akapit niniejszego artykułu, więc zaraz wrócimy do tych wspaniałych maszyn na usługach mistrza kina. Chwilami aż trudno uwierzyć, że spektakularne True Lies, ze scenami akcji, za którymi fikający koziołki John Wick mógłby co najwyżej plecak nosić, ma swoje źródło w kameralnej komedii francuskiej La Totale! z 1991 roku, z którego zresztą poza pomysłem wyjściowym, Cameron zaczerpnie niemal żywcem sporo scen (m.in. karabin spadający po schodach) i rozwiązań fabularnych. Z filmem zapoznał Arnolda jego szwagier Robert Shriver, a Camerona Arnold, któremu spodobała się postać tajnego agenta ukrywającego swoją tożsamość przed żoną. Cameron zrobił z historii użytek, przerabiając bazowy scenariusz na wielkie kinowe widowisko, dodając od siebie przede wszystkim… Harriery! True Lies to wciąż prime time Arnolda i jego onelinerów, to tutaj Harry Tasker podsumowuje żywot terrorysty Aziza (świetny Art Malik) i jego kolegów, którym za chwilę poleci na spotkanie, zabawnym „You’re fired” wypowiedzianym do złola tuż przed wystrzeleniem go na rakiecie w spektakularnym finale filmu. Akcję na będącym w zawisie  statku powietrznym Cameron powtórzy z drobnymi zmianami w kwestii zastosowania rakiety w nakręconym 15 lat później Avatarze.

Powód 5: Humor, aż banan na twarzy się maluje

Pozytywnym humorem, żartami sytuacyjnymi, słownymi i tzw. komedią omyłek Prawdziwe kłamstwa stoją, a za dużą ich część odpowiada duet aktorski Arnold Schwarzenegger–Tom Arnold (rolę Gibba odrzucił ponoć sam Joe Pesci). Panowie, podobnie jak reszta świetnie dobranej obsady, na planie znakomicie się dogadywali. Widowiskowe, świetnie zrealizowane sceny akcji, które dość często kończą się śmiercią kolejnego i kolejnego, i kolejnego terrorysty, przeplatane są humorem trafionym w dziesiątkę, często o dość czarnym zabarwieniu. Satysfakcjonująco zabawna jest śmierć jednego terrorysty zadana mu przez drugiego terrorystę, który nie pomyślał, że znajduje się ze swoją bazooką zbyt blisko kolegi po terrorystycznym fachu. Pelikan siadający na masce samochodu złych ludzi też gwarantuje uśmieszek na naszej twarzy, podobnie szybka regulacja ostrości lornetki, gdy nagle wyrasta przed nią Arnold w Harrierze. Albo rozbrajające „Batter Aziz”, gdy spanikowanemu operatorowi kamery (nie oszukujmy się, to też terrorysta) kończy się w niej bateria w kluczowym momencie wzniosłej przemowy podjaranego Aziza. Do tego rzeczony Aziz lądujący z wielkim hukiem swoimi klejnotami na stateczniku pionowym Harriera, to już beka na całego, choć niekoniecznie dla Aziza, który od tej chwili aż do wybuchowego spotkania z pobratymcami, czyli przez dobrą minutę, raczej nie mógł zostać ojcem.

bill paxton

Warto jeszcze wspomnieć m.in. o zabawnym ujęciu, na którym schowany (z braku innej zasłony pod ręką) za słupkiem Gibb ostrzeliwany jest z karabinu przez Aziza, czy starszym panu siedzącym na kibelku, podczas gdy w łazience trwa totalna demolka pomieszczenia przez Arnolda i kasowanych przez niego złoli. No i cały genialny fabularnie i pociesznie komiczny motyw z fałszywym agentem Simonem (nieodżałowany Bill Paxton gra tutaj… lustrzane odbicie Harry’ego Taskera, bo jest sprzedawcą udającym szpiega) podbijającym do Helen. Moment, gdy Harry fantazjuje, jak Simonowi ten głupi ryj rozwala, należy zdecydowanie do tych najzabawniejszych w całym filmie. Na deser lekko przegięte, ale wciąż pozostające w konwencji sceny, jak ta z idiotyczną próbą Harry’ego, by konno skoczyć z budynku na budynek (na szczęście koń okazuje się mądrzejszy) czy  pistoletem maszynowym Mac-10 spadającym po schodach i rozwalającym przypadkiem cały zastęp terrorystów… Ta i mnóstwo innych komediowych perełek, nawet tych totalnie przegiętych i nierealistycznych, stanowią o talencie Camerona do kreowania wysokiej jakości humoru. Film zapewnia rollercoaster wrażeń akcji na zmianę z tonami komediowymi, co wciąż ogląda się, słucha i przeżywa tak samo dobrze, jak w 1994 roku, kiedy to pełnokrwiste, wysokooktanowe arcydzieło kina akcji spod znaku komedii miało swoją premierę.

Powód 6: Po prostu… HARRIERY!

And last but not least, czyli samoloty pionowego startu i lądowania (dokładnie McDonnell Douglas AV-8B Harrier z Marine Attack Squadron 223 nickname „Bulldog”), których Marynarka Stanów Zjednoczonych wraz z pilotami, za skromne 100 000 $ użyczyła na użytek filmowców. James Cameron bezapelacyjnie ma świra na punkcie technologii oraz maszyn o kształcie i sposobie poruszania się tożsamym ze słynnym Harrierem (btw miałem okazję widzieć to cudo w zawisie na Air Show w Radomiu sto lat temu – niezapomniane wrażenia!). To przecież nikt inny, jak sam mistrz kina akcji i król świata w jednym, samodzielnie wymyślił i narysował koncepcję m.in. latających pojazdów szturmowych Skynetu, które mogliśmy podziwiać w prologach Terminatorów, czy promu zrzutowego z Aliens; bliźniaczo podobne pojazdy pojawiły się również w najbardziej dochodowym (Ty nie, Avengers: Końcu gry) filmie wszech czasów, czyli Avatarze. Ale to właśnie w Prawdziwych kłamstwach, będących obok Titanica jedynym filmem Camerona niereprezentującym gatunku SF, mogliśmy podziwiać rzeczywiście istniejące pojazdy pionowego startu i lądowania, które zawdzięczają swoje niesamowite właściwości zmiennemu kątowi dysz wylotowych silników, a nie fantazji twórców. Powiedzieć, że Cameron wykorzystał potencjał wizualno-technologiczny wypożyczonych przez Marynarkę Harrierów, to nie powiedzieć nic. Spektakularny ostrzał rakietowy filarów mostu, późniejsze zmagania Harry’ego za sterami jednego z Harrierów, żeby oderwać się od ziemi, rozjeżdżając radiowóz, oraz cała finałowa batalia Harrier vs. terroryści na wysokości, to crème de la crème True Lies.

harrier

Na planie w fazie mostowej i częściowo podczas startu Taskera korzystano z prawdziwych maszyn, a fun, jaki towarzyszył całej ekipie filmowej przy kręceniu tych bardzo hałaśliwych maszynek, widać nawet po rozpromienionych twarzach aktorów. Na ujęciu, gdy Harriery ukazują się nam po raz pierwszy, widać wyraźnie, z jakim entuzjazmem na ich przelot zareagował Tom Arnold (filmowy agent Gibb), który dodatkowo, widząc, że zajęty graniem zaangażowanego w akcję agenta Arnold, niemal przegapia widowisko, klepie go w ramię, by ten odwrócił wzrok i spojrzał na zapieprzające poniżej śmigłowca (w którym się znajdowali) Harriery. W scenie siejącego spustoszenie Arnolda usiłującego z jako taką gracją poderwać Harriera do lotu widać, że to on faktycznie siedzi za sterami tej pięknej maszyny, co zawdzięczamy pomysłowości Camerona w żonglowaniu zbliżeniami na Arnolda w kabinie z naprawdę podrywającą się do lotu maszyną. Sekwencja ta nawet, a wręcz szczególnie dziś, w dobie wszędobylskiego załatwiania wszystkiego przez CGI, robi piorunujące wrażenie. Podniebna potyczka Harriera z terrorystami to już praca na wykonanej w skali 1 : 1 atrapie Harriera filmowanej na największym w historii ruchomym green screenie o polu widzenia 180 stopni. To właśnie za tę zapierającą dech sekwencję lotniczą ekipa Digital Domain (firma założona przez Jamesa Camerona i Stana Winstona), zdobyła nominację do Oscara za Najlepsze efekty wizualne, dzielnie konkurując z Maską Chucka Russella i finalnie przegrywając rywalizację z Forrestem Gumpem.

Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA