search
REKLAMA
Nowości kinowe

We come as friends. Jesteśmy waszymi przyjaciółmi

Jan Dąbrowski

8 grudnia 2015

REKLAMA

Podróżnik w niewielkim, własnoręcznie skleconym samolocie przemierza trasę z Francji do afrykańskiego Sudanu, gdzie będzie świadkiem ogłoszenia niepodległości jego południowej części – najmłodszego państwa na świecie. Po dotarciu na miejsce, Austriakowi udaje się  utrwalić nie tylko przebieg referendum sudańskiego, lecz także zbliżyć do wszystkich zaangażowanych stron. Pracownicy chińskich rafinerii, przedstawiciele ONZ, Amerykanie przyjeżdżający jako misjonarze, by cywilizować nieoświeconych Murzynów – a także rdzenni mieszkańcy, którzy są na końcu tego długiego łańcucha pokarmowego.

Zajmujący się oczyszczaniem zaminowanych obszarów Amerykanin zapytany przez reżysera o tubylców odpowiada:

Musi być powód, dla którego ci ludzie są dwieście lat za resztą świata. Może po prostu tak wolą.

We_Come_as_Friends3

Hubert Sauper nie szuka sensacji – stara się natomiast znaleźć sposób, by przedstawić swój materiał z dystansem. Odwołuje się do metody, która stosowana była już przedtem (choćby przez Wernera Herzoga w Odległej błękitnej planecie, a jeszcze wcześniej przez Exupery’ego), i prowadzi narrację z punktu widzenia badacza na obcej planecie. To świeże spojrzenie na Czarny Ląd składa się też z umiejętnej zmiany kontekstu niektórych ujęć, zwłaszcza plenerowych. Kamera rejestruje z góry ogromne połacie ziemi zamieszkałe przez niezliczone plemiona, żyjące własnym trybem, tak obcym współczesnym, cywilizowanym ludziom. Przywykli do kolonizatorów Afrykanie wygłaszają swoje opinie o najeźdźcach z bezradnością i tłumionym gniewem. Obcy z innych kontynentów od ponad stu lat przybywają tu, by wbijać swoje flagi, dokonywać sztucznych podziałów terytorialnych i czerpać zyski. I choć nie jest to nic nowego, Sauper powstrzymuje się od własnego komentarza, posługując się jedynie zebranym przez siebie materiałem i wypowiedziami współczesnych kolonizatorów.

Zaproszony do baraków chińskich robotników pracujących przy rafinerii w rozmowie z nimi dowiaduje się, że „szukają jedynie niezamieszkałych terenów, by czerpać z nieużywanych źródeł energii i nie ingerować w życie tubylców”. W tym samym czasie w rogu ekranu na laptopie odtwarzane są fragmenty Star Treka, Odysei kosmicznej i Gwiezdnych wojen.

maxresdefault

Przejeżdżając przez potężne wysypisko śmieci pokrywające sawannę, jeden z Azjatów oznajmia z uśmiechem, że zajmują się tylko wydobyciem, kwestia ochrony środowiska należy do miejscowych. Niestety trudno wymagać od postawionych przed faktem dokonanym tubylców, by z dnia na dzień nauczyli się budować spalarnie odpadów, podczas gdy do dzisiaj mieszkają w trzcinowych szałasach, a ich dzieci nie mają nawyku ubierania się. Tego rodzaju epizodów jest więcej. Sam proces formowania się nowego państwa przebiega pod dyktando białych przybyszów. Hymn Sudanu Południowego jest w języku angielskim, który urasta tu do rangi urzędowego. Lokalna rozgłośnia radiowa – choć prowadzona w całości przez tubylców – przypomina ubogą filię zachodnich rozgłośni. Tymczasem plemienną ziemię wywłaszcza się za bezcen, a w nowopowstałych budynkach Sudańczycy pracują jako sprzątacze.

Kaganek oświaty niosą z ochotą świeccy misjonarze, którzy uczą plemienną młodzież, dlaczego powinny nosić ubrania, rozdają bieliznę oraz uczą miejscowych Biblii. Tradycyjne stroje i biżuterie przymusowo zamienia się na mundurki szkolne, a oporne dzieci są poniżane i bite. Wszystko, rzecz jasna, w imię wyższego dobra.

la-ca-mn-hubert-sauper-africa-doc-20150816

Jesteśmy waszymi przyjaciółmi to dokument bardzo rzetelny, pozbawiony zbędnych elementów. Przy dość jednoznacznym przekazie i zwróceniu uwagi na cynizm białych dobroczyńców ukazuje także słabość Afrykanów. Podzielone plemiona, niemal zupełnie pozbawione dostępu do nowoczesnej technologii, nie są w stanie przeciwstawić się wyzyskiwaczom. Czy jednak podjęliby takie działania wyposażeni w odpowiednie narzędzia? Trudno powiedzieć, aczkolwiek wydaje się, że to kwestia mentalności, którą o wiele trudniej zmienić niż ubranie czy język. Planeta Afryka w ujęciu Huberta Saupera to kolejne (zaraz po księżycu) miejsce, gdzie obcy bezczelnie wbił swoją flagę. Cywilizacja, z całym dobrodziejstwem inwentarza, wdarła się w głąb Czarnego Lądu. Konsekwencje przyjdą z czasem.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA