search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

Wakolda (prosto z Cannes)

Filip Jalowski

26 maja 2013

REKLAMA

Kiedy film rozgrywa się zaraz po II wojnie światowej, a jednym z głównych bohaterów jest małomówny, dobrze wychowany i wykształcony mężczyzna, który wśród argentyńskich Andów posługuje się podręcznikowym niemieckim, to wiemy, że jego przeszłość jest raczej dość mroczna. W przypadku „Wakoldy” ów bohater posiada dodatkowo pokaźną sumę pieniędzy, prywatny samolot oraz dyplom medycyny. Kiedy okazuje się, że jednym z jego głównych zainteresowań są badania nad dziećmi, a w szczególności bliźniakami, jego tożsamość staje się jasna. „Wakolda” opowiada o jednym z argentyńskich epizodów w życiu zbiegłego z upadłej III Rzeszy Hansa Mengele.

Film zbudowany jest w sposób całkowicie przewidywalny. Początkowo Mengele sprawia wrażenie nieco oschłego, ale skorego do pomocy obywatela Niemiec, który poszukuje spokoju w Ameryce Południowej. Na jego drodze pojawia się argentyńska rodzina, która budzi zainteresowanie doktora ze względu na to, że należąca do niej córka cierpi na problemy ze wzrostem, a matka jest w ciąży (szybko okazuje się, że bliźniaczej). Mengele, korzystając z okazji, że rodzina otwiera od dawna zamknięty hotel, opłaca mieszkanie na pół roku. Wkrótce przekonuje matkę do tego, aby rozpocząć hormonalną terapię córki. Jedyną osobą, która od początku pozostaje nieufna w stosunku do przybysza z Europy, jest ojciec dziewczynki.

Mimo tego, że andyjskie krajobrazy (film rozgrywa się wśród patagońskiej głuszy) cieszą oko widza, a aktorsko „Wakolda” wygląda bardzo solidnie (sprawdza się w szczególności Alex Brendemuhl w roli Mengele), to nie sposób nie odnieść wrażenia, że film jest nieco wtórny i zachowawczy. Od samego początku wszystko jednoznacznie prowadzi do tego, aby rodzina zorientowała się kogo trzyma pod swoim dachem. Brak tu miejsca na jakiekolwiek niedopowiedzenia. Postacie są czarne i białe, szarości nie występują (choć scenarzyści starali się nadać taki rys postaci Mengele, niestety nieskutecznie). Właśnie dlatego film szybko zaczyna zwyczajnie nudzić. Mniej więcej po dwudziestu minutach seansu znamy już finał intrygi, a sam sposób dojścia do wielkiego finału również nie jest specjalnie emocjonujący.

Dla polskiego widza ciekawostką może być fakt, że w rolę matki oraz małżonki wciela się w „Wakoldzie” nie kto inny, jak Natalia Oreiro. Ta sama Natalia, które ponad dekadę temu podbiła serca polskich telewidzów rolą w niezwykle popularnej telenoweli „Zbuntowany anioł”. O ile jej rola „serialowa” mogła pozostawiać wiele do życzenia (choć możemy ją sobie tłumaczyć konwencją), to w „Wakoldzie” Oreiro radzi sobie naprawdę dobrze. Nie jest to kreacja wybitna, scenariusz skutecznie to uniemożliwia, ale z całą pewnością interesująca. Zdecydowanie miłe zaskoczenie.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=fG4PKyQUE6Y

„Wakolda” nie jest produkcją tragiczną. To typowy przykład filmu, który z powodzeniem może wypełnić nam wieczór w domowym zaciszu. Mimo tego, że momentami jest nudno, a całość nie wbije nas w fotel, to po seansie nie będzie raczej zbytnich wyrzutów sumienia. Film do obejrzenia i zapomnienia.

REKLAMA