search
REKLAMA
Nowości kinowe

RED 2

Tekst gościnny

31 lipca 2013

REKLAMA

Pierwsza część filmu „RED” szturmem zdobyła amerykańskie kina, stając się niemałym sukcesem kasowym. Produkcja oparta na komiksowym pierwowzorze (mało znanym w Polsce) przedstawiała historię emerytowanych agentów znajdujących się na liście osób do odstrzału. Świetna obsada obfitująca w znane nazwiska (Willis, Freeman, Malkovich i Mirren) zaowocowała wyraźną ekranową chemią pomiędzy postaciami, zaś humor połączony z odpowiednią dawką akcji zagwarantowały sukces franczyzy, budując podwaliny pod ewentualną kontynuację. A że pieniądz nie śmierdzi, zwłaszcza w Hollywood, toteż decyzję o kręceniu sequela podjęto bez większych wahań. Jak myślicie, czy i tym razem banda emerytów dała radę, czy twórcy filmu postanowili jedynie odciąć kupony od lubianych twarzy (szansa na strzał 50/50, zatem lepsza niż w rosyjskiej ruletce…)?

Wydawałoby się, iż największe szaleństwa Frank Moses (Bruce Willis) ma już za sobą. Jest w szczęśliwym związku z młodą Sarah Ross (Mary-Lousie Parker), plan robienia zakupów w hipermarkecie ma opracowany niczym rasowa Pani Domu, zaś wysłużone spluwy pewnikiem okryły się kurzem. Spokój byłego agenta CIA mąci jedynie kumpel po fachu Marvin Boggs (John Malkovich), co rusz wspominając o stanie nieustannego zagrożenia. Jak się ma okazać, szalony paranoik ma jednak rację – zagubiona głowica nuklearna jest wystarczającym powodem, by wpaść w panikę. Niezmordowany Moses zmuszony jest powrócić do czynnej służby (tak jakby), zwołać po raz kolejny ekipę i udać się w podróż do innych krajów celem zapobiegnięcia katastrofie. W tzw. międzyczasie Frank spotka się ponownie ze zmysłową Katją (Catherine Zeta-Jones), z którą w przeszłości łączyły go bliżej nieokreślone „stosunki” oraz z szalonym profesorem Bailey’em (Anthony Hopkins) odpowiedzialnym za stworzenie bomby. Zadania zdeterminowanym agentom nie ułatwi bynajmniej perfekcyjny zabójca Han Cho Bai (Byung-hun Lee), który otrzymał zlecenie na głowę Mosesa… Rozpoczyna się walka o dobro własne, jak i całego świata. Wesołe jest życie staruszka, nie ma co.

Nie będę trzymał nikogo w niepewności – twórcom „RED 2” udało się zrealizować założony plan w 100%. Wraz z częścią drugą, dostarczyli bowiem widzowi wszystkie najlepsze elementy filmowego pierwowzoru w dawce więcej niż satysfakcjonującej. Równie dobrze tytuł sequela mógłby brzmieć „RED2”, sugerując podniesienie do potęgi drugiej zalet „jedynki”, do tego  prezentując się efektownie z marketingowego punktu widzenia (fucha w reklamie już na mnie czeka). W kontynuacji otrzymujemy pełen pakiet ekranowych emocji obejmujący zdrady, lekkie fabularne twisty, specyficzne zachowania etatowego klauna Boggsa, masę strzelania oraz zgrabnie nakręcone pościgi.

Sceny strzelanin z (nie)przyjacielem robią spore wrażenie. Ex-agenci rzucani są w różne zakątki świata, odwiedzając takie lokacje jak (nie taki znowu romantyczny) Paryż, Londyn czy Moskwa. Nie przeszkadza im to jednak w ścieraniu w drobny mak kolejnych elementów otoczenia, sypiących się niczym wióry w tartaku. Sekwencje obejmujące dynamiczną wymianę ognia z karabinków czy Victorię (Helen Mirren) dziarsko wymiatająca z broni podręcznej automatycznie wrzucają banana na twarz kinomana ceniącego sobie dobrą akcję. Prym wiedzie scena, w której jeden z zabójców oddaje serię z popularnej „obrotówy” w stronę naszych niezmordowanych agentów. Osłaniające ich samochody szybko przyozdobione zostają dziurami po kulach, pociski zaś nieustannie orzą teren, zostawiając za sobą orgię destrukcji. Niczym Arnold w „Likwidatorze” (kolejny emeryt z upodobaniem do broni stacjonarnej)…tylko znacznie efektowniej.

Pościgi odpicowaną furą po autostradzie i mniej odpicowanym kaszlakiem po ciasnych francuskich uliczkach  także są niczego sobie. O zaciekłej wymianie ognia w trakcie prowadzenia aut nie trzeba chyba wspominać, cieszy również lekko sparodiowany (dwukrotnie!) motyw z „jedynki”, kiedy to Moses w zwolnionym tempie wysiadał z obracającego się na ręcznym auta, oddając strzały z pistoletu w kierunku wroga. Wszak jak coś powtarzać, to dwa razy lepiej (tytuł zobowiązuje).

W ramach wprowadzenia nowych twarzy do serii, wysłużonego Morgana Freemana z „RED” zastąpiła jak zawsze sexowna Catherine Zeta-Jones i nie tak atrakcyjny, aczkolwiek równie (jak nie bardziej) utalentowany, Anthony Hopkins. Szczególnie ciekawie wypada rola tego ostatniego, który wciela się w mocno postrzelonego profesora trzymanego pod kluczem przez 32 lata. Cierpiący na zanik pamięci krótkotrwałej naukowiec wprowadza odrobinę świeżości do grupy emerytów, odgrywając w całej fabule kluczową rolę.

Najmocniejszy element komiczny wprowadza do filmu postać Boggsa, stanowiącego połączenie geniusza ze społecznym odszczepieńcem. Jego paranoidalne zachowania do spółki z zabawnymi tekstami są idealnie uzupełniane przez świetne aktorstwo Malkovicha. Miny aktora w połączeniu z jego charakterystycznym licem dają iście komiczny efekt. Dynamikę starć często buduje zaś inny bohater, zabójca Han mianowicie. Jak przystało na wyszkolonego killera w wieku mocno przedemerytalnym, młodzian wymiata zarówno bronią palną jak i własnymi kończynami, regularnie robiąc użytek z przedmiotów stanowiących elementy otoczenia (vide: walka drzwiczkami od chłodziarki). Moses nie jest jednak wcale gorszy, dziarsko wymiatając zabójczym narzędziem w postaci…krzesła. Ogólnie rzecz biorąc dzieje się sporo, na usypiające przestoje zaś narzekać nie można.

Scenarzyści popracowali również nad skryptem filmu, dzięki czemu nie stanowi on tylko łącznika pomiędzy kolejnymi scenami akcji. Fabuła toczy się wartko, dobre i zabawne dialogi zaś przeplatane są żartami sytuacyjnymi oraz ekranowym efekciarstwem. Miło, iż budżet filmu spożytkowany został na większy rozmach produkcji, w efekcie zaś bohaterowie odwiedzają różne miejscówki globu, w tle z kolei przewijają się charakterystyczne budowle (m.in. The Tower of London).

Jak zatem widać, „RED 2” udanie hołduje wyświechtanemu sloganowi „więcej, szybciej, lepiej” towarzyszącego większości sequeli. Ponownie świetna obsada, masa dobrze zrealizowanych scen akcji (z pościgiem zjadającym karambol na moskiewskiej autostradzie ze „Szklanej pułapki 5” na śniadanie), dynamiczne sekwencja ostrzałów (Victoria znowu szaleje ze snajperką) oraz niewymuszony humor i nie tak banalna historia to składowe zapewniające kontynuacji „RED” sukces kasowy. Jeśli tendencja zwyżkowa serii się utrzyma, to pozostaje jedynie czekać na kolejną odsłonę przygód „emerytowanych, lecz wciąż niebezpiecznych” agentów mogącą nosić tytuł „RED3” (czekam na tantiem za zmyślnie wstawioną „trójkę”).

REKLAMA