search
REKLAMA
Recenzje

PARANOJA. Hemsworth, Oldman, Ford i Heard w thrillerze niczym jajko niespodzianka

Magia nazwisk to jeden z najpopularniejszych hollywoodzkich chwytów.

Tekst gościnny

13 października 2023

paranoja film
REKLAMA

Autorem recenzji jest Łukasz Hałajda.

Rzadko zdarza się, by tytuł filmu tak znakomicie korespondował z jego treścią. Paranoja szaleje w nowym filmie Luketica aż miło, a jej objawy nie ustępują nawet na minutę seansu.

Magia nazwisk to jeden z najpopularniejszych hollywoodzkich chwytów. Jego ciągłemu stosowaniu trudno się dziwić – na ten oklepany zabieg nabierają się coraz to nowe pokolenia kinomaniaków, mimo że i Brando w słabych filmach grywać się zdarzało. Tym razem w roli „wabików” występują dwaj panowie, którzy, choć już niemłodzi, nieodwołalnie podnoszą prestiż produkcji, w której zgodzą się wystąpić.

I choć do gry aktorskiej Gary’ego Oldmana i Harrisona Forda w „Paranoi” nie sposób się przyczepić – w końcu po tylu latach uprawiania zawodu niektóre czynności wykonuje się niemal automatycznie – to już za wybór tego konkretnego scenariusza obu wymienionym dżentelmenom należy się bura. Panowie, w tym wieku (i takim dorobkiem!) takich rzeczy robić po prostu nie wypada!

Adam Cassidy (Liam Hemsworth) to dwudziestoparoletni karierowicz z branży high-tech. Pewnego dnia dostaje od swojego szefa, kierującego podupadającym potentatem telefonii, Nicholasa Wyatta (Oldman) propozycję nie do odrzucenia. Ma zatrudnić się w filmie konkurenta, Jocka Goddarda (Ford), by wykraść stamtąd prototyp urządzenia, mającego zrewolucjonizować rynek. Chłopak, kuszony dostatnim życiem „po drugiej stronie rzeki”, przystaje na propozycję. Z czasem okazuje się, że nic nie jest takie, jakim wydawało się być na początku…

A znaczy to mniej więcej tyle, iż Paranoja nie jest wcale, jak sądzić można było po zwiastunie i materiałach promocyjnych, wciągającym i trzymającym w napięciu thrillerem. Stara się go za to nieporadnie, a momentami komicznie, naśladować.

Wyatt niejako zmusza Adama do szpiegowania konkurenta poprzez szantaż. Młodzian wydał bowiem 16 tysięcy dolarów z funduszu, należącego do firmy swojego „bossa”. Pieniądze przeznaczył na… zabawę w nocnym klubie. Jak zdołał stracić tam tyle kasy, zapytacie, będąc w towarzystwie ledwie kilku znajomych, i zaopatrując się jedynie w alkohol niewykwintnego rodzaju? Nie wiadomo. Jakim cudem wszedł w posiadanie karty kredytowej, dającej mu możliwość praktycznie nieograniczonych wydatków na dowolny cel, i nie wzbudziło to w nim żadnych podejrzeń? Nie wiadomo. Dlaczego „Paranoja” nazywana jest na ulotkach reklamowych thrillerem, skoro losy bufoniastego głównego bohatera i jego mdłej dziewczyny, Emmy (Amber Heard) mamy podczas trwania projekcji głęboko w nosie? No właśnie, nie wiadomo!

Dodajmy jeszcze, że wątku miłosnego Adama i Emmy łopatologii pozazdrościć mogą nawet  filmy z serii „Step up”, zaś wynajmowany przez jednego z korporacyjnych szefów „spec od czarnej roboty” to człek tak na wskroś zły i plugawy, że aż… karykaturalnie zabawny. Wszystko na opak, a do tego garść klasycznych grzeszków nieudanych thrillerów, w tym czarno-białe postacie oraz nadmiar deklamowanych przez bohaterów mądrości życiowych, jako klasyczna wisienka na torcie.

To, czym od biedy Paranoja przykuwa uwagę, to wspomniane wcześniej „opakowanie”. Dziewczyny mogą bezkarnie pogapić się na goły tors Hemswortha, a chłopacy zawiesić oko na urokliwej Amber Heard. Ci zaś, którzy przyszli do kina mimo wszystko w celu obejrzenia filmu (jak to się kiedyś mawiało? „Poobcować z X Muzą”), będą mieli swoją chwilkę podczas konfrontacji Forda z Oldmanem. Owa fasadowość nie jest w stanie zakryć przykrej dla filmu Luketica prawdy – jego nowe dzieło cierpi na ułomność prawie każdego elementu składowego filmu pełnometrażowego.

paranoja film

Nadmienić trzeba, iż w obrębie fabuły próbowano poruszyć ważny społecznie temat. W pewnym momencie Adam, rozdarty między interesami dwójki biznesmenów, popada w paranoję. Wydaje mu się (a może wcale nie?), że jest pod ciągłą obserwacją, a bezpieczeństwa nie gwarantuje mu nawet zacisze własnego domu. Bo i tu są przecież telefon i laptop, a także inne urządzenia, które mogą w ukryty sposób rejestrować jego rozmowy i zachowania. Niestety, problem permanentnej inwigilacji został jedynie zasygnalizowany, i to w dość chaotyczny sposób, a wraz z rozwojem fabuły zostaje zupełnie zepchnięty na boczny tor. Tym samym ostatecznie grzebiąc szanse Paranoi na wydobycie się z fabularnej miałkości.

Filmu nie polecam. Jest z Paranoja trochę tak, jak z felernym jajkiem-niespodzianką. Odwijasz opakowanie, zjadasz czekoladę, a w środku… nic. Bo jest to, choć pięknie zapakowany, jedynie thriller – wydmuszka.

REKLAMA