search
REKLAMA
Nowości kinowe

Omar

Krzysztof Połaski

4 września 2014

REKLAMA

plakat_mW jednej ze scen główni bohaterowie spotykają się na tle billboardu reklamującego Rawabi, nowobudowane, pierwsze palestyńskie miasto z prawdziwego zdarzenia. Na plakacie wszyscy są uśmiechnięci, a opis miasta na stronie internetowej głosi, iż będzie to nowoczesne miejsce, gdzie każdy znajdzie swój dom, a także zdobędzie pracę oraz wykształcenie. Istna kraina marzeń. Jednak – jak pokazuje Omar Hany’ego Abu-Assada – palestyńska rzeczywistość jest daleka od tej sielankowej wizji.

Palestyna oczami twórcy obrazu to pole nieustannej walki o przetrwanie. Jeden wielki labirynt, gdzie ciasne uliczki, domy mieszkalne oraz wszelakie ogrodzenia stały się trasą ucieczek młodych bojowników o wolność przed izraelską tajną policją. Stałym elementem krajobrazu jest, mierzący osiem metrów wysokości, mur bezpieczeństwa, odgradzający Zachodni Brzeg Jordanu od Izraela. Aby dostać się z jednej strony na drugą, należy się na niego wspiąć za pomocą przymocowanej liny i liczyć, że akurat w pobliżu nie znajdzie się żaden izraelski patrol.

W tej sytuacji mieszkańcy Zachodniego Brzegu próbują zachować pozory normalności i wolnego życia. Przy stole, jak gdyby nigdy nic, rozmawiają o meczach FC Barcelony czy Realu Madryt lub przy herbacie parodiują Marlona Brando z Ojca chrzestnego. Normalne życie próbuje prowadzić również tytułowy bohater opowieści, Omar (Adam Bakri). To młody chłopak, jest piekarzem, lecz marzy mu się życie w wolnej Palestynie. Jego wizja przyszłości jest jasno określona: ślub z siostrą przyjaciela, Nadią (Leem Lubany), dzieci, własny dom. Niestety zakochani mieszkają po przeciwnych stronach muru, więc Omar chcąc spotkać się z wybranką swojego serca, ryzykuje wiele, łącznie z własnym życiem.

0

Omar i Nadia znają się od dziecka. Jej brat, Tarek (Iyad Hoorani), Omar oraz Amjad (Samer Bisharat) to najlepsi przyjaciele, razem się wychowywali i zawsze mogli na sobie polegać. Postawiony przez Izrael mur nie zakończył ich przyjaźni, chociaż ich odgrodził i pozbawił poczucia wolności. W tej sytuacji postanowili się zbuntować. Świadomi, że nie mają przed sobą w tych warunkach i okolicznościach żadnej przyszłości, a okupacja będzie trwać wiele lat, wzięli sprawy we własne ręce. Pod osłoną nocy, z ukrycia, zastrzelili izraelskiego żołnierza. Służby bezpieczeństwa błyskawicznie wpadły na ich trop, a to oznaczało tylko jedno – jeden z przyjaciół jest zdrajcą.

Najmniej szczęścia miał Omar, który został ujęty przez tajną policję. Izraelskie służby, typowymi dla tego rodzaju jednostek metodami, próbowały uzyskać od niego informację na temat potencjalnego mordercy żołnierza, jednak nieskutecznie. Palestyńczyk okazał się wyjątkowo twardym przeciwnikiem, nawet podpalanie włosów łonowych nie otworzyło jego ust. Tyle, że Izraelczycy nie takich twardzieli łamali, a w dodatku Omar dał się podejść jak dziecko.

3

Chłopak nie zastosował się do podstawowej zasady ograniczonego zaufania wobec każdego, kogo spotyka się w więzieniu i wbrew radom, aby z nikim nie rozmawiać i nie dzielić się swoimi przemyśleniami, powiedział coś, co sąd może zinterpretować jako przyznanie się do winy, przez co Omarowi grozi 90 lat więzienia. Jedynym sposobem na odzyskanie wolności jest zgodzenie się na współpracę z izraelską bezpieką, co oznacza nie tylko zdradę wobec przyjaciół, ale przede wszystkim jest zdradą własnego narodu. Omar początkowo próbuje grać na dwa fronty, ale w pewnym momencie musi opowiedzieć się po którejś ze stron.

Motywem przewodnim filmu jest zdrada. To słowo jest odmieniane przez wszystkie rodzaje oraz przypadki. Zdrajcą może okazać się każdy, nikomu nie wolno ufać. Każdy gest, spojrzenie czy słowo może zostać wykorzystane przez przeciwnika. W ten sposób portretowana jest palestyńska rzeczywistość. W wizji twórcy produkcji tytułowy bohater jest symbolem współczesnej Palestyny – zdradzony, osamotniony, bezsilny, skazany wyłącznie na siebie. Nie ma nic do stracenia, bo wszystko już mu zabrano.

2

Hany Abu-Assad nawet nie próbuje być bezstronny. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów – gdyby nie to, że poszczęściło mu się w młodości i miał okazję wyjechać do Holandii, gdzie zdobył wykształcenie – zostając w Palestynie, prawdopodobnie czekałby go los bojownika o wolność. W filmie robi co może, aby usprawiedliwić swoich bohaterów. Żadna z postaci nie ma wyrzutów sumienia po zabiciu izraelskiego żołnierza. Uznają to za czyn moralnie usprawiedliwiony i słuszny, przynoszący im chwałę.

W Omarze na próżno szukać dobrych Izraelczyków. Każdy z nich ma coś na swoim sumieniu i jest w jakiś sposób odpowiedzialny za terror w regionie. Już pierwsze spotkanie Omara z patrolem po przekroczeniu muru jest wskazówką dla widza, że z Żydami się nie negocjuje; chłopak jest poniżany przez mundurowych, a gdy proponuje im męskie rozwiązanie sprawy, zostaje skarcony za pomocą kolby broni maszynowej. Jedyny Żyd, u którego można by szukać resztek człowieczeństwa, to oficer prowadzący Omara (Waleed Zuaiter). To jedna z najciekawszych postaci tego dzieła i jednocześnie najbardziej przebiegła. Należy słuchać go uważnie, bo słowa, które wypowiada, kilka chwil później przerodzą się w czyn.

Omar to ubiegłoroczny palestyński kandydat do Oscara i po takim wyróżnieniu można oczekiwać od produkcji naprawdę wiele. Niestety, finalnie roztrwoniono potencjał drzemiący w tak ważnym temacie. Film rozpoczyna się doskonale, lecz z minuty na minutę, z trzymającego w napięciu dramatu, ewoluuje w twór niebezpiecznie zaczynający przypominać tani i łzawy melodramat.

Ciekawy obraz dotyczący konfliktu izraelsko-palestyńskiego stał się czymś na kształt kiczowatego filmu o niespełnionej miłości. Kolejne absurdalne rozwiązania fabularne – jakby zapożyczone z meksykańskich telenowel – można mnożyć. Reżyser nie wie, gdzie postawić kropkę, do ostatniej minuty szuka głośnego zwieńczenia historii Omara, a gdy je znajduje, jest to wariant chyba najbardziej przewidywalny z możliwych. To powoduje, że palestyńską produkcję trudno uznać za dzieło w pełni udane. Niewątpliwie film ma swoje plusy, z realistycznym sportretowaniem życia po gorszej stronie muru bezpieczeństwa na czele, ale minusów jest więcej. Przeszarżowano.

REKLAMA