search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

Obrońcy skarbów

Ewelina Świeca

10 maja 2014

REKLAMA

7595027.3

II Wojna Światowa pustoszy Europę. Pewien żołnierz armii amerykańskiej, Frank Stokes, dochodzi do wniosku, że Europa potrzebuje jego pomocy. Stokes dostaje pozwolenie od szefa szefów (Franklina D. Roosevelta), organizuje  bardziej „wspaniałą” niż „parszywą” ekipę odważnych (i oczywiście oryginalnych) kumpli-specjalistów i rusza na ratunek. Na ratunek Vermeera, Van Eycka, Picassa… a konkretnie – ich największych dzieł sztuki, kulturowej spuścizny Europy.

Owa spuścizna ginie, niszczeje w zawierusze wojennej, a w dużej mierze dzieła znikają za sprawą poczynań Niemców. Misja zaplanowana przez Stokesa jest niebezpieczna, ale jakże szczytna i ważna: bo co po tej wojnie (którą wygramy) pozostanie dla naszych potomnych? – cytując za bohaterem filmu. Siódemka śmiałków-specjalistów od sztuki udaje się na europejski kontynent, gdzie narażając życie, ale jednocześnie nie tracąc hartu ducha, nadziei i poczucia humoru, rozpoczyna misję – Stokes ze swoją ekipą stają się tytułowymi obrońcami skarbów kultury. Przeszkód oraz problemów będzie wiele, ale prócz złych Niemców znajdzie się i pomocna Francuzka. Widza czekają dwie godziny akcji. Czy wartkiej i wartej prześledzenia? To już wątpliwa kwestia…

monuments2

Najnowsza produkcja George’a Clooneya, której jest scenarzystą i reżyserem, niestety do zatrważających, nowatorskich czy chociaż wtórnych (schematycznych), ale jednak wartych zobaczenia, nie należy. To kino proste w negatywnym tego słowa znaczeniu: fabularnie i narracyjnie nudne, przewidywalne. Oczy pieką od amerykańskiego patosu przez wielkie „A”, a uszy puchną od oklepanego dowcipu i humoru charakterystycznego dla najtrudniejszych sytuacji, w których znajdują się bohaterowie. Filmów o grupie śmiałków wykonujących supertrudną misję było wiele, i wiele z nich wspomina się z sentymentem, ale do tej grupy raczej nie dołączy Clooney ze swoim „The Monuments Men”.

„Zdobywcy skarbów”, nakręceni w oparciu o realne wydarzenia z historii, są jak złota rama, w której upchnięto kiepską podróbkę dzieła sztuki. O ile w filmie naoglądamy się obrazów największych malarzy w historii malarstwa, tak sam film daleki jest od dzieła sztuki filmowej. I chociaż w tej złotej ramie prezentuje się hurtowa ilość aktorów-gwiazd, to ich blask nie ratuje obrazu. Prócz Clooneya w rolach głównych otrzymujemy Billa Murraya, Matta Damona, Johna Goodmana, Cate Blanchett – jeszcze parę bardzo znanych nazwisk by się znalazło. Mimika Murraya i zaangażowanie Blanchett nikną w obliczu słabej dramaturgii. Postaci grane przez Goodmana i Damona chwilami są żenująco śmieszne ze swoim bądź to patetycznym smutkiem, bądź zawadiackim uśmiechem – a kto jak to, ale ta dwójka aktorów potrafi zagrać emocje czy stworzyć komiczną scenę, niestety tutaj nie bardzo było co zagrać i tworzyć.

monuments_men_review2

Płaskie i stereotypowe postaci, wrażenie bezsensowności ujęć, całkowita przewidywalność akcji, nużąca grzeczność fabuły i zachowań bohaterów kłują w oczy. Bardzo dobrze słyszalna (zresztą dobra) muzyka Alexandre’a Desplata, która buduje krzepiąco-sensacyjny klimat, wręcz odstaje od obrazu, w związku z tym trudno jest uznać ją za mocną stronę filmu.

Już od pierwszej przemowy-gadki, którą wygłasza główny bohater, zawsze piękny i gładki Stokes, grany przez Clooneya, film irytuje banalnością oraz umoralniającym, patetycznym przesłaniem. W kwestii wysokiej moralności Amerykanów prócz pogadanek Clooneya i jego misji ratunkowej irytuje chociażby zachowanie amerykańskiego męża-poczciwca skontrastowane z nakłaniającą do zdrady Francuzką (oczywiście w Paryżu – co musiała powiedzieć ze dwa razy sama bohaterka). Wręcz kreskówkowo wypadają narodowe stereotypy strasznych Nazistów, i nie lepiej zapowiadających się Rosjan. Natomiast wiadomo, która nacja to ludzie dobrzy, mądrzy, sprytni i dowcipni…

g-1

Trzeba bardzo się postarać, by nie wierzyć, że misja się nie powiedzie albo zakwestionować jej sens (jeśli ktoś zginął, to jego śmierć była tego warta, a ów bohater, który zginął, na pewno zginąłby jeszcze raz dla dobra sprawy). Nie ma również wątpliwości, że w grupie działa się wyśmienicie, nigdy nie ma konfliktów, współpracujące pary obrońców uroczo się sprzeczają i tylko po to, by na końcu z ich konfliktu narodziło się genialne rozwiązanie. Prezentacja bohaterów, która ma stanowić argumentację dla wspaniałości tej siódemki, że owa ekipa jest zintegrowana, wyspecjalizowana i gotowa na wszystko, wypada mało przekonująco i powierzchownie, nadzwyczaj szybko wszyscy są przygotowani do działania oraz zgrani.

Żeby nie było wątpliwości – pytanie o sens misji ratowania sztuki w kontekście śmiertelnego zagrożenia pada w filmie jasno oraz wyraźnie, i równie jasno oraz wyraźnie pada odpowiedź na to pytanie.

W tym momencie można poczuć, że twórcy filmu podeszli do widzów jak do bandy głupków.

Dziękuję.

the-monuments-men-movie-wallpaper-13

REKLAMA