search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

Księstwo

Jakub Koisz

12 maja 2012

REKLAMA


Żyjemy w świecie mitów i ucieczek. Mamy mit kultury „wysokiej”, która ponoć skoncentrowana jest wyłącznie w miastach, choć elity, gdy im się bliżej przyjrzeć, okazać się mogą zlepkiem nieciekawych postaci, kierujących się głównie zazdrością. Mit sielankowej wsi również trzyma się mocno, niewątpliwie wpływ na to ma nurt literatury chłopskiej w duchu Wiesława Myśliwskiego czy turystyczny folkloryzm sprzedawany jako ładne i kolorowe pudełko, które w środku jest niestety zwykle puste. Literatura nie może jakoś przebić się z odcieniami szarości, którymi malowana jest prowincja. Kinematografia podobnie. Próby jednak są, jak choćby we wspaniałym „Domu Złym” Smarzowskiego, ciągle jednak brakuje nieklaustrofobicznej panoramy polskiej wsi, która by w równie brutalny sposób potraktowała temat. 

Andrzej Barański, przy pomocy filmu „Księstwo”, próbuje zabrać głos w sprawie mitów i szarości świata. Kameralne, czarno-białe dzieło na podstawie książek puławskiego prozaika i scenarzysty, Zbigniewa Masternaka, przedstawia nam historię młodego Zbyszka Pasternaka (oczywiście alter ego pisarza, paralele są zbyt wyraźne, by nie iść tym tropem), inteligentnego, zadziornego, niespełnionego piłkarza. Dzień, w którym jego pijany ojciec stracił życie przywalony przez drzewo, napiętnował przyszłość bohatera, a nad każdą próbą ucieczki z prowincji ciąży fatum, które sprowadza Zbyszka z powrotem do miejsc znienawidzonych. Eksodus miała umożliwić piłka nożna, ale kontuzja przekreśliła jakąkolwiek karierę sportową młodzieńca. Pozostała nauka, ale i tutaj Pasternak poległ – szemrane interesy, które pomagają mu się utrzymać, wieczny głód i inne życiowe niedogodności nie pozwalają mu poczuć się „swojo” wśród innych studentów prawa. Zbyszek wraca w rodzinne strony na tarczy. Bolesne jest zdanie sobie sprawy z tego, że jest od nich uzależniony, mimo iż nie kryje pogardy dla miejscowych plotek, wiecznie zapitej społeczności i kultu jedynego słusznego zawodu – rolnictwa. Owe rozerwanie między dwoma światami posuwa narrację do przodu. Śledząc tę opowieść można odnieść wrażenie, że główny bohater, gdy uda mu się zrobić krok w stronę marzeń, ostatecznie zawsze wraca do punktu wyjścia, dlatego mimo zmieniającej się scenerii – właśnie wieś jest w tym filmie najważniejsza. 

Barański nie porzucił maniery dokumentalisty, to dobrze. Szare, siarczyste zdjęcia świetnie oddają wszechobecny smutek, bo nawet dowcip, jeśli już się pojawi, jest w filmie gorzki, wypowiadany przez ludzi przegranych. O katharsis więc trudno, to nie ta bajka. Reżyser pochyla się nad postaciami drugoplanowymi z wrażliwością, szkoda tylko, że czasami kosztem głównego bohatera, którego motywacji możemy się głównie domyślać. A jeśli już jest scena, która miała za zadanie pogłębić psychologię, robi to za pomocą słów Pasternaka, choć można było poczynać sobie z tak ciekawym bohaterem nieco subtelniej. Drugiemu planowi na szczęście daleko do przegadania (jak zwykle naturalny, bo doświadczony przez los Henryk Gołębiowski oraz zafrasowana Aldona Jankowska; warto też zwrócić uwagę na powrót Michała Anioła, który „Księstwem” nieco o sobie przypomina). Losy chłopaka granego przez początkującego aktora, Rafała Zawieruchę śledzić warto, bo choć brakuje mu łobuzerskości literackiego oryginału, nieźle sprawdza się wtedy, gdy należy odegrać zagubienie i niepewność. A takich momentów jest bardzo dużo.

„Księstwo” – mimo że nierówne, bo sceny świetne mieszają się ze zbędnymi – to kino godne rozgłosu lub chociaż zadumy nad kilkoma aspektami wędrówki głównego bohatera. Barański przypomina sobie dopiero pod koniec filmu, że spoiwem łączącym wszystko nie jest polityka, sytuacja polskiego chłopa czy los wyrywających się ze wsi studentów, lecz próba awansu społecznego, która może się skończyć jeszcze zanim na dobre się rozpoczęła. Dzięki niej sceneria zmienia się płynnie, bez narracyjnego zgrzytu, a niektóre dłużyzny można wybaczyć. Piękne są kadry przedstawiające Góry Świętokrzyskie (więcej filmów ze świętokrzyskimi legendami, poproszę!), brutalne są bójki na wiejskich dyskotekach, zmęczone są twarze gości pijących wódkę podczas wesela „w plenerze”, a wszystko dąży do jedynej możliwej w tym przypadku kulminacji. Szkoda, że obraz Barańskiego nie dostał się do głównego konkursu na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni (był wyświetlany w sekcji „Panorama polskiej wsi”), choć już w czeskich Karlovych Varach spodobał się bardziej. Niedługo, bo już w maju, będzie można przekonać się, czy „Księstwo” rozdrapie społeczne rany oraz kompleksy, bowiem film trafi do dystrybucji kinowej. Świat nie jest idealny, obraz Barańskiego również, ale jakże blisko tej historii do nieidealności życia codziennego, więc „Księstwo” mogę polecić, szczególnie tym, którzy idealizują prowincję.

REKLAMA