search
REKLAMA
Recenzje

+1. Science fiction oparte na niebanalnym pomyśle

“+1” to film science fiction z 2013 roku.

Krzysztof Walecki

8 listopada 2023

REKLAMA

Pytanie brzmi: jak byś się zachował spotykając swojego sobowtóra, który nie tylko wygląda i zachowuje się jak ty, lecz ma te same wspomnienia i na całą tę dziwną sytuację reaguje dokładnie tak samo? Być może określenie klon wydaje się lepiej pasować do waszej identyczności, lecz w filmie Dennisa Iliadisa wyjaśnienie takiego niespotykanego stanu rzeczy schodzi na plan dalszy, a reżyser i zarazem pomysłodawca bardziej koncentruje się na reakcjach bohaterów oraz próbach okiełznania swego alter ego. Nie mam nic przeciwko, gdy twórca, zamiast tłumaczyć zasady rządzące jego światem, skupia się na konsekwencjach poczynań swoich bohaterów – pytania etyczne w filmach science fiction mogą mieć swój zalążek w niestworzonych pomysłach i ideach, lecz dobrze poprowadzony wywód dotknie widzów w sposób, jakiego mogą się nie spodziewać. Niestety, +1 już na starcie zdradza swe ambicje na rzecz bezmyślnej zabawy, w której chodzi głównie o nastoletni melodramat.

David (znany z Nocy oczyszczenia Rhys Wakefield) pokpił sprawę, gdy pomylił swoją dziewczynę z jej rywalką w szermierce. Obca dziewczyna pocałowała go, a biedna Jill była tego świadkiem. Teraz nie chce mieć z Davidem nic wspólnego. Chłopak dostaje jednak szansę wytłumaczenia się podczas imprezy, jaką organizuje jego kumpel Angad w posiadłości swoich rodziców, na której, wśród kilkudziesięciu studentów, zjawia się i Jill. Nic nie idzie tak, jak chłopak sobie zaplanował, ale prawdziwe kłopoty nadchodzą w chwili, gdy zauważa… samego siebie w sytuacjach, które już miały miejsce tej nocy. Ale nie tylko siebie – wszyscy uczestnicy zabawy mają swoje kopie, lecz tylko niewielu jest tego świadomych. Gdy większość bawi się już na zewnątrz, ich nowe wersje wciąż tkwią w domu. Wkrótce jednak jedni „dogonią” drugich… Początkowy niepokój Davida szybko zostaje opanowany, a chłopak decyduje się wykorzystać całą sytuację, aby odzyskać Jill.

Iliadis długo każe czekać na rozwój wypadków; powyższy opis dotyczy pierwszych 40 minut filmu (co stanowi niemal jego połowę). Do tego czasu otrzymujemy dosyć standardowy obrazek amerykańskiej młodzieży na imprezie – są więc alkohol, seks, geeki, jędzowate królowe balu, striptizerki, bogaci, biedni i ci pomiędzy. Reżyser nie analizuje ich zachowań, ani tym bardziej nie krytykuje, lecz wykorzystuje schematy, aby stworzyć żywe tło, które dopiero w dalszej części uruchomi i ukierunkuje. Do tego czasu atmosfera beztroskiej imprezy wyraźnie działa na korzyść +1. Fabularnie niedużo się dzieje, lecz ciekawe epizody, dobra muzyka oraz spontaniczność niektórych scen są w stanie przesłonić powolny rozwój historii.

Cały film sypie się w momencie, gdy reżyser zamiast skupić się na niesamowitym fenomenie wybiera miłosną intrygę głównego bohatera. Trudno kibicować postaci, która na własne życzenie straciła dziewczynę i chce ją odzyskać wykorzystując do tego już raz odbytą rozmowę. Bohater unika popełnionych wcześniej błędów, lecz nie dlatego, że coś zrozumiał i zmienił się. David nie chce się zmieniać – wciąż wspomina zeszłe wakacje („były najlepsze”), unika rozmów o przyszłości i ruszeniu do przodu ze swoim życiem, a wiedzę o tajemniczym zjawisku ogranicza do własnych potrzeb. Sytuacja, w której się znalazł jest dla niego idealna, bo nie zmusza do zastanowienia się nad samym sobą, co ewidentnie by mu się przydało. Jego narcyzm oraz obłuda szybko dają o sobie znać, prowadząc do najbardziej kuriozalnego happy-endu, jaki miałem nieprzyjemność oglądać.

W przeciwieństwie do Davida, u innych cynizm trudno zaobserwować, bo za dobrze się bawią na imprezie u Angada. W końcu i oni stają oko w oko ze swoimi sobowtórami, a wtedy przerażenie obu grup (zarówno jedni, jak i drudzy traktują siebie jako oryginały) przeradza się w krwawą jatkę. Wtedy też +1 osiąga szczyt swojej głupoty – obiecujący start i ciekawy pomysł zostają sprowadzone do parteru przez krwiożercze zastępy nabuzowanych alkoholem i głośną muzyką nastolatków. Na szczęście nie wszyscy stosują się do zasady „There can be only one”. Nieśmiała Allison w swojej kopii znajduje osobę, która ją rozumie i z którą może bez przeszkód porozmawiać. Zamiast strachu jest ciekawość prowadząca do niebanalnej sceny pocałunku dwóch Allison. Więcej takich postaci, a być może „+1” zaprowadziłby widza w ciekawsze miejsce.

Iliadis nakręcił wcześniej udany remake Ostatniego domu po lewej. Jego +1 samo prosi się o ponowne opowiedzenie tej historii, koncentrujące się na niebanalnym punkcie wyjścia i konsekwencjach istnienia dwóch rzeczywistości, a nie młodzieńczych miłostkach i finałowej rzezi, w której ofiarami padają tak bohaterowie, jak i jakiekolwiek ambicje.

REKLAMA