search
REKLAMA
Nowości kinowe

POWER RANGERS. Przebudzenie niemocy

Jarosław Kowal

25 marca 2017

REKLAMA

Power Rangers nie są reliktem przeszłości. W Stanach Zjednoczonych cieszą się popularnością nieprzerwanie od niemal ćwierćwiecza. W Polsce znane są jednak niemal wyłącznie pierwsze sezony i może dlatego na filmie dla nastolatków salę wypełniali trzydziestoparolatkowie…

“Ten film jest niczym syntetyczne jedzenie, które nie ma tłuszczu, nie ma cukru, nie ma witamin i kalorii, ale sprzedawane jest w przyciągających wzrok opakowaniach, żebyśmy chcieli je przeżuwać” – przekonywał Roger Ebert, jeden z najbardziej opiniotwórczych amerykańskich krytyków, w recenzji filmu Mighty Morphin Power Rangers: The Movie. Trudno odeprzeć te zarzuty, skoro scenariusz powstawał na planie. Pomysł Deana Israelite jest bez porównania ciekawszy, ale niestety także on nadaje się wyłącznie do przeżucia.

Najpierw plusy. Warto zaznaczyć, że Power Rangers już u zarania dziejów było produkcją przełomową. Kobiety w rolach superbohaterek wciąż wyróżniają serial na tle wielu innych produkcji. Dopiero niedawno pojawiły się takie postacie jak Jessica Jones i Wonder Woman, ale w 1993 roku za najmniej stereotypową kobiecą kreację można było uznać debiutującą Danę Scully. Ponadto nie jest tajemnicą to, że heroiny zazwyczaj tworzone są przez mężczyzn, którzy najczęściej ubierają je w bardzo skąpe, niepraktyczne stroje. Power Rangers jest pod tym względem serią godną naśladowania – kobiety noszą tu dokładnie te same stroje co mężczyźni, dokładnie tak samo rozprawiają się ze złoczyńcami i nie przybierają żadnych dziwacznych, wyuzdanych póz.

Marka słynie także z obsadzania głównych ról osobami przynależącymi do mniejszości etnicznych, co w najnowszym Power Rangers jest kontynuowane. Jedyną plamą na długiej historii produkcji Saban Entertainment jest los Davida Yosta, oryginalnego Niebieskiego Wojownika, który nieomal popełnił samobójstwo z powodu prześladowań osób pracujących przy serialu (z wyłączeniem kolegów i koleżanek z drużyny), co wiązało się z jego homoseksualną orientacją. U Israelite pojawia się próba rehabilitacji. Jedna z postaci sugeruje istnienie problemu z jej seksualną tożsamością, co rozegrane zostało nienachalnie, bez ideologicznego obciążenia, w sposób wiarygodnie oddający kształtowanie się osobowości młodych ludzi.

Wątek zbuntowanej, tak zwanej trudnej młodzieży został w Power Rangers zaprezentowany przekonująco. Można by wręcz podejrzewać, że to sequel najlepszego filmu o nastolatkach, jaki kiedykolwiek nakręcono – The Breakfast Club. Postacie w obydwu produkcjach są identyczne – buntownik, księżniczka, nerd, sportowiec, skrajna introwertyczka, a w dodatku każde uwikłane w fabułę żywcem zapożyczoną z origin story Spider-Mana. Podobieństwa są rażące i wyłania się z nich najbardziej dotkliwa wada filmu – brak spójności z materiałem źródłowym.

Drastycznie odmienione oblicza Rity Repulsy, Alphy 5 czy Goldara zbulwersowały wielu fanów, ale trudno wyobrazić sobie, jak te postacie mogłyby funkcjonować we współczesnym blockbusterze przy zachowaniu pierwotnego wizerunku. Zdecydowanie większym problemem są chociażby sceny walki. Serial przez lata budził kontrowersje i protesty, w Nowej Zelandii nie był wyświetlany aż do 2008 roku, ponieważ uważano go za zbyt brutalny, ale trzeba mu oddać to, że realizacja potyczek, choć tandetna, wypadła wiarygodnie.

REKLAMA