search
REKLAMA
Recenzje

OSTATNI CESARZ. Uciec, ale dokąd?

Szymon Skowroński

16 stycznia 2018

REKLAMA

Puyi, nazywany marionetkowym cesarzem, był ostatnim monarchą zasiadającym na tronie Chin. Objął go, mając trzy lata, by w wieku lat siedmiu abdykować. Otoczony tysiącami chciwych urzędników, a potem polityków, przez całą swoją karierę był jedynie narzędziem w rękach innych. Biernie przyczynił się do tysięcy ludzkich śmierci i tragedii, do czego sam się zresztą przyznawał. Zdradzany przez sojuszników i żonę, stał się symbolem człowieka upadłego i niepotrzebnego. Po długim pobyciu w komunistycznym więzieniu, gdzie przyznał się do wszystkich stawianych mu zarzutów, wyszedł na wolność, by dokonać żywota jako skromny ogrodnik i posłuszny obywatel komunistycznego państwa. Puyi to tytułowy Ostatni Cesarz.

Bernardo Bertolucci wraz ze współscenarzystą Markiem Peploe już w pierwszych minutach filmu nie pozostawiają wątpliwości co do roli cesarza w opowieści. Pierwsze sceny ukazują go jako jeńca. Wysiada z pociągu z setkami innych więźniów, by po chwili targnąć się na własne życie. Odratowany, osadzony, zdaje się wspominać swoją młodość. Film cofa się kilkadziesiąt lat, do kolorowej, tajemniczej, pełnej przepychu przestrzeni Zakazanego Miasta – cesarskiej stolicy. Dziecko, które obserwujemy – beztroskie, wesołe, ciekawe świata, jeszcze nie jest świadome, jak bezwartościowe i ciężkie będzie jego życie. Zanim podrośnie, straci cesarski tytuł, chociaż zachowa wszelkie przywileje. Te wczesne lata Puyi opowiedziane są z niezwykłym rozmachem. Malutka figurka dziecka niemal niknie wśród olbrzymich murów miasta, podkreślanych położeniem kamery i długimi obiektywami. Wśród tysięcy statystów (w filmie wykorzystano ich ponoć dziewiętnaście tysięcy) wykonujących skomplikowane choreografie, nawiązujące do chińskich tradycji i ceremonii, cesarz zdaje się naprawdę być tylko malutkim trybikiem. Życie cesarza poznajemy także od nieco bardziej intymnej strony. W kameralnych scenach samotność chłopca jest jeszcze bardziej przytłaczająca.

Poszczególne okresy młodości Puyi oddzielone są od siebie scenami jego zeznań podczas pobytu w więzieniu. Narracja toczy się dwutorowo, generując motywy i zależności pomiędzy liniami czasu. I tak, kiedy jeden z więziennych strażników otwiera książkę Reginalda Johnstona, której autor opisuje swoje doświadczenia jako nauczyciel cesarza – jego postać pojawia się w  retrospekcjach. Kiedy przesłuchanie schodzi na temat reform, których pragnął cesarz – w następnej scenie widzimy, jak symbolicznie ścina swój warkocz, odcinając się tym samym od tradycji. W ten sposób obie linie zazębiają się, przynosząc na przemian pytania i odpowiedzi, które pozwalają na lepsze zrozumienie postaci i emocji, jakie targały bohaterem.

Fabuła obejmuje niemal pięćdziesiąt lat historycznych zdarzeń, które skupiają się wokół społecznych i politycznych przemian w Chinach. Scenarzyści bez oceniania podejmują wiele ważnych wątków, jednak wyraźnie dają do zrozumienia, że historia nie obchodzi ich w stopniu najmniejszym. W usta postaci japońskiej kobiety-szpieg, która romansuje z żoną cesarza, wkładają słowa: „jestem szpiegiem i nie obchodzi mnie, czy ktoś o tym wie, czy nie”. Wydarzenia historyczne są tu jedynie tłem – opowieść skupia się na tragicznej postaci Puyi. Zresztą poszczególnych scen nie łączy nawet jakaś specjalnie misterna struktura dramatyczna. Film przeglądowo traktuje życiorys cesarza jako władcy, a Bertolucciego-reżysera interesują emocje i reakcje człowieka, którego los jest całkowicie uniezależniony od podejmowanych przez niego decyzji. Wiele scen skupia się na detalach, np. bohater ukazany jest jako miłośnik zwierząt i w ogóle natury. W ujęciu, kiedy malutki Puyi poznaje swoją poprzedniczkę, od razu zwraca uwagę na jej pupila – spoczywającego pod tronem małego pieska.  Żółwie, koniki polne, a potem rośliny interesują bohatera bardziej niż polityka.

REKLAMA