search
REKLAMA
Recenzje

Alien Autopsy. Kosmiczny przekręt

Karolina Chymkowska

7 kwietnia 2016

REKLAMA

W 1995 roku świat oszalał na punkcie pewnego krótkiego filmu, który zatrząsł w posadach największymi stacjami telewizyjnymi i przemówił do wyobraźni widzów na całym świecie.

Siedemnastominutowy, czarno-biały zapis rzekomej autopsji Obcego wydobytego z wraku rozbitego w 1947 roku w Roswell zelektryzował po równi sceptyków i wierzących. Prawda to czy fikcja? Zastanawiali się tropiciele tajemnic. Autentyczny dowód na to, że nie jesteśmy sami we wszechświecie i rząd od lat robi nas w balona, czy też może wyrafinowany przekręt? Wypowiadali się patolodzy, ufolodzy, wojskowi, specjaliści od efektów specjalnych, analizując nieszczęsny film klatka po klatce i detal po detalu, nazywając go najbardziej poruszającym dokumentem od czasów utrwalenia na taśmie zamachu na Kennedy’ego przez Abrahama Zaprudera. Świat podzielił się na zwolenników autentyczności zapisu i tych, którzy jej zaprzeczali. Jak się okazało, ci ostatni mieli rację.

alien 1
W 2006 roku Ray Santilli, właściciel rzeczonej taśmy, przyznał, że film jest mistyfikacją. Do dzisiaj jednak stanowczo się upiera, że miał w ręku prawdziwy materiał, autentyczną relację z autopsji kosmity, która jednak uległa zniszczeniu z powodu niewłaściwego przechowywania. Santilli twierdzi, że jego dzieło jest nie tyle podróbką, ile rekonstrukcją, opartą na jego własnych wspomnieniach.

Prawdziwy dokument został mu zaprezentowany przez anonimowego operatora, wezwanego przez wojsko na miejsce katastrofy w Roswell w latach czterdziestych. Kontakt z powietrzem po pierwszej projekcji zniszczył taśmę, z wyjątkiem kilku kadrów, które udało się odzyskać i które zostały zaimplementowane do Santillowej “rekonstrukcji”. Jednak producent nie wskazał wyraźnie, o jakie kadry chodzi.

Cała akcja, można powiedzieć, przeszła do historii popkultury, i nie wiadomo do końca, czym zachwycać się bardziej – pomysłowością i efektywnością Santilliego czy naiwnością reszty świata. Parodystyczne nawiązanie do filmu Santilliego pojawia się nawet w jednym z odcinków Archiwum XJose Chung’s From Outer Space – gdzie Mulder jest “tajemniczym mężczyzną obserwującym zza szyby”.

alien 2
Kameralna brytyjska komedia Alien Autopsy z 2006 roku jest humorystyczną relacją z tych wydarzeń. W głównych rolach wystąpiła dobrze znana angielskim telewidzom para prezenterów, Ant i Dec (Ant McPartlin i Declan Donnelly), którzy – jako Ray Santilli i jego partner w interesach, Gary Shoefield – opowiadają reżyserowi Morganowi Bannerowi (w tej roli zarośnięty niczym po trzech dniach libacji Bill Pullman) szczegóły swojego błyskotliwego przekrętu. Czyli jak wyprawili się do Miami szukać pamiątek po Elvisie, jak zgłosił się do nich tajemniczy operator (Harry Dean Stanton) z równie tajemniczą taśmą, jak naciągnęli niebezpiecznego mafioza na inwestycję w wysokości trzydziestu tysięcy dolarów i jak skrzyknęli grupę przyjaciół, by zrekonstruować zniszczone partie filmu na stole kuchennym w mieszkaniu siostry Gary’ego. Wisienką na torcie jest wypowiedź autentycznych Raya i Gary’ego przed napisami końcowymi.

alien 3
Sam film to niepoważny, komediowy drobiazg w brytyjskim stylu i utrzymany w klimacie typowej angielskiej komedii. Widać, że niszowy, widać, że zrobiony za niewielkie pieniądze, i w sumie bez jakiejś głębszej myśli czy przesłania – może z wyjątkiem sugestii, że promowanie autentyczności ewidentnie fałszywego filmu jest na rękę amerykańskiemu rządowi jako darmowa zasłona dymna.

Warto go jednak obejrzeć chociażby po to, by pozachwycać się determinacją Raya i jego przyjaciół, wykorzystujących swoje nietypowe umiejętności (rzeźnika, charakteryzatora trupów, operatora na weselach itd.) po to, by nabrać cały świat. Nieopisanie zabawna jest sama świadomość, że im się to udało. Wydawałoby się, że cała akcja jest szyta tak grubymi nićmi, że nie zdoła nikogo przekonać… a jednak. Ludzie do tego stopnia pragną dowodu, tak mocno chcą wierzyć, tak bardzo chcą zostać przekonani, że przymykają oko na logikę i na racjonalność. Zwłaszcza wtedy, gdy pozory autentyczności są dodatkowo wzmocnione przez autorytet kilku specjalistów – a przecież znaleźli się tacy, którzy twierdzili stanowczo, że mamy do czynienia z faktyczną sekcją zwłok wpisaną w realia wiedzy medycznej z lat czterdziestych!

Nie licząc przerysowanej do bólu postaci nawiedzonego mafioza i pewnej irytującej wpadki z Kijowem w roli głównej, film jest lekką, przyjemną i miłą w odbiorze relacją z jakby nie patrzeć fascynującego zjawiska socjologicznego. Nie do końca poważną ciekawostką, dającą jednak trochę do myślenia. W sam raz na rozrywkowe filmowe popołudnie.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA