search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE FILMY ANIMOWANE XXI WIEKU. Ranking czytelników

REDAKCJA

18 lutego 2018

REKLAMA

10.

Jak wytresować smoka

How to Train Your Dragon, 2010, reż. Dean DeBlois, Chris Sanders

Ciężkie jest życie, kiedy ma się sławnego starego. Jeszcze jest ciężej, kiedy twój stary to wielki wódz Wikingów, na dodatek pogromca smoków, a ty jesteś tylko chuderlakiem, który młota podnieść nie potrafi, o zamachnięciu się draństwem nie wspominając. Jak wytresować smoka to opowieść o Czkawce, niewydarzonym synu Stoicka Ważkiego, i jego przyjaźni z groźną Nocną Furią, która dla chłopca staje się… po prostu Szczerbatkiem. I nie ma co ukrywać, to właśnie Szczerbatek jest w tym filmie gwiazdą – morderczy smok, który okazuje się być uroczym stworzeniem i fantastycznym przyjacielem, jeśli tylko ktoś zada sobie odrobinę trudu, żeby go bliżej poznać. Czkawka to czyni i stawia nie tylko swój świat do góry nogami. Klasyczna, chwytająca za serce animacja o przyjaźni, poświęceniu i odwadze i o tym, że w odpowiednim towarzystwie każdy z nas może latać. [Agnieszka Stasiowska]

9.

Odlot

Up, 2009, reż. Pete Docter, Bob Peterson

To, co najbardziej urzeka w produkcjach Pixara, bynajmniej nie wiąże się tylko z estetyką ich cyfrowych kompozycji. To bowiem uniwersalne przesłania zostają z nami na długo po seansie. Odlot w formułowanym komunikacie jest niecodziennie odważny, bo nie jest to typowe kino familijne. To jeden z nielicznych przykładów filmów animowanych, w których główny bohater nie jest radosnym młodzieńcem w sile wieku, tylko starym, zrezygnowanym człowiekiem. Odlot niesie zatem unikalną opowieść o przemijaniu, zaszczepiając w widzu wiele smutku już na starcie historii. Losy Carla, przeżywającego ostatnią wielką przygodę swojego życia, potrafią przejąć dogłębnie każdego, bez względu na wiek. Ale Odlot także traktuje o mocy przyjaźni, na którą nigdy nie jest za późno, udowadniając jednocześnie, że życie we wspólnocie jest konieczne do załatania pustki po stracie bliskiej osoby. Piękny, wzruszający film. [Jakub Piwoński]

8.

Zwierzogród

Zootopia, 2016, reż. Byron Howard

W oscarowym wyścigu Zwierzogród miał mocnych rywali, jednak chyba z perspektywy czasu i wraz z kolejnymi seansami wygrana nie wydaje się zaskoczeniem. Przede wszystkim jest to film odważny w narracyjnej konstrukcji – widz nie tylko otrzymuje dobrze rozegrany kolaż filmowych gatunków i motywów (a warto zobaczyć ten film chociażby dla pastiszu Ojca chrzestnego), ale także opowieść skonstruowaną tak, iż niczym nie odbiega od standardów aktorskich filmów fabularnych. Jednocześnie Zwierzogród wciąż pozostaje bajką poruszającą uniwersalne treści dotyczące tolerancji, spełniania marzeń i nieoceniania po pozorach. Zarazem znacznie wykracza poza banały, gdyż twórcy nie stronią od wątków współczesnych dotyczących chociażby polityki, rasowości czy emancypacji. Pod emocjonującą intrygą kryje się tematyczne bogactwo urzekające widzów w każdym wieku. [Karolina Dzieniszewska]

7.

Toy Story 3

2010, reż. Lee Unkrich

Pierwszy seans Toy Story 3 zawsze będę wspominać jako przykład wyjątkowo emocjonalnej podróży. Piętnaście lat od premiery pierwszej części przygód zabawek zasiadłem w kinowym fotelu pełen nadziei, ale i obaw, czy powrót ukochanych bohaterów z dzieciństwa okaże się udany. Całe szczęście, że wszelkie wątpliwości okazały się całkowicie nieuzasadnione. Zamknięcie tej wspaniałej trylogii bawi, ekscytuje i – przede wszystkim – dogłębnie wzrusza. To cudowna opowieść o przyjaźni, przemijaniu i tęsknocie za dawnymi czasami. Dla tych, którzy dorastali wraz z Andym, seans Toy Story 3 jest ze względu na sentyment przeżyciem absolutnie wyjątkowym, ale broni się również jako samodzielna fabuła. Scena na wysypisku nigdy nie przestaje być mniej emocjonująca, podobnie jak zakończenie, które chwyta mnie za gardło oglądane nawet w oderwaniu od całości. Do dziś to mój ulubiony film Pixara. Wspaniały. [Łukasz Budnik]

6.

Ruchomy zamek Hauru

Hauru no ugoku shiro, 2004, reż. Hayao Miyazaki

Ruchomy zamek Hauru pierwszy raz widziałam jako siedmiolatka, czyli wieki temu. W mieście nie było jeszcze multipleksów, a do kina okazjonalnie przychodziło się do Młodzieżowego Domu Kultury. Repertuar przewidywał dwie, w porywach trzy premiery miesięcznie, a jedną z nich było cudeńko prosto z Japonii. Bajka dziwna i egzotyczna, nieznana dotąd młodszej publiczności. Film mistrza i legendy japońskiego Studia Ghibli, Hayao Miyazakiego, wślizgnął się niepostrzeżenie na stary, biały ekran i wywołał szeroki uśmiech na pyzatej, siedmioletniej twarzy. Pierwsze spotkanie z japońską sztuką animacji było dla mnie pełne ciepła i humoru. Przepełniony magią świat, cała paleta osobliwych bohaterów, zdumiewające, fruwające maszyny oraz przygoda z pięknym morałem. Niczym plac zabaw dla barwnej, dziecięcej wyobraźni. Ale nie tylko, bo film, nie tracąc nic ze swego subtelnego wdzięku, urzeka po dziś dzień. Właśnie dlatego ciężki i niezgrabny Ruchomy zamek Hauru poszybował zwinnie i pewnie na szczyt zestawienia. [Maja Budka]

5.

W głowie się nie mieści

Inside Out, 2015, Pete Docter

Gdyby W głowie się nie mieści było krótkometrażówką, opowiadającej tylko o drugoplanowej postaci Bing Bonga, nadal byłoby wybitnym osiągnięciem Pixara. Film Pete’a Doctera oferuje ponadto ogrom koncepcji i wątków. Mamy więc i spełnioną próbę oddania mechanizmu pamięci, dekonstrukcje pojęć abstrakcyjnych, analityczne rozpracowanie układu emocjonalnego człowieka i licznych mechanizmów, które decydują o naszym samopoczuciu, objawiając się w lęku, radości czy smutku. Każde zagadnienie podjęte jest w wyczerpujący sposób. W głowie się nie mieści to jak dotąd najambitniejszy projekt tego studia. Równocześnie najtrudniejszy w realizacji, ponieważ w dużej mierze jest to materiał na pełen naukowych pojęć film dokumentalny o pracy mózgu. Pixarowi udało się przepisać go na zrozumiałą dla dzieci animację. Choć często po seansie to rodzice z wrażenia zbierają szczęki z podłogi. [Maciej Niedźwiedzki]

4.

Fantastyczny Pan Lis

Fantastic Mr. Fox, 2009, reż. Wes Anderson

Typowy film Wesa Andersona

Pomijając samą formę, tutaj w postaci animacji poklatkowej, w pierwszym zdaniu zawiera się wszystko to, co w Fantastycznym Lisie fantastyczne, oryginalne, niepodrabialne i rozpoznawalne z daleka. To film jak zwykle obsesyjnie dopracowany w szczegółach, bawiący się obrazem (ach, ta symetria!), aluzjami, cytatami, komentarzem społecznym, a nad tym wszystkim unosi się absurdalny humor, gagi sytuacyjne, rasowa metafizyka i diagnoza natury ludzko-zwierzęcej. Mało? Przebogaty styl Andersona może onieśmielać, a treść, mimo oparcia na prostej historyjce Roalda Dahla, nadaje się do wielowątkowych analiz. Ale nawet jeśli odrzucimy ten intelektualny sztafaż, to pozostaje kapitalna, mądra historyjka o lisie, który uczy się, że egoizm nie popłaca, a popłaca współpraca.

Innymi słowy, animowane cudo z George’em Clooneyem, Meryl Streep, Billem Murrayem,  Willemem Dafoe i Owenem Wilsonem w rolach głównych, wyczuwalnych, choć niewidocznych. [Rafał Oświeciński]

3.

Shrek

2001, reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson

Trudno określić, czy Shrek rzeczywiście był tym pierwszym milowym krokiem w stronę nowego typu animacji, ale na pewno najbardziej wyrazistym i z miejsca wdarł się do serc szerokiej publiczności. Te pierwsze kilka seansów było jak trzęsienie ziemi – nagle okazało się, iż można igrać z całą kulturą bajek, z dorobkiem pokoleń pisarzy i spuścizną Disneya w sposób niebanalny, śmiały i pomysłowy. Antybohater, który staje się księciem z bajki? Drugi plan zapełniony przez ikony baśniowego świata? Znana ścieżka fabularna, a mimo to taka… zabawna. Widzowie z miejsca pokochali ten wielopokoleniowy humor, w którym nie brakowało ironicznych odwołań do współczesności czy żartów przystępnych dla młodszej publiki. Shrek był świetnie zrealizowany, miał genialny (choć ponownie: znany i rozpoznawalny) soundtrack, a na polskim poletku pozostaje w czołówce najlepszego doboru aktorów dubbingowych. Chyba nie można zaprzeczyć, że to wciąż jedna z top of the top animacji, do których wciąż powraca się z sentymentem, miłością i poczuciem, że to będzie wyśmienity seans. [Karolina Dzieniszewska]

2.

WALL-E

2008, reż.  Andrew Stanton

Patrząc z punktu widzenia sympatyka science fiction, WALL-E to bardzo ciekawa hybryda gatunkowa. Zaczyna się bowiem jak klasyczna postapokalipsa, ukazując nam opuszczony przez ludzi świat, który mały robot musi uprzątnąć. Z kolei część druga filmu wchodzi bardziej w ramy space opery, gdyż akcja dzieje się na statku kosmicznym. Aczkolwiek w tym, co chce wówczas przekazać, najbardziej przypomina dystopię, gdyż społeczeństwo utworzone na pokładzie zbyt daleko posunęło się w tworzeniu udogodnień, przez co zatraciło swoje człowieczeństwo. Bez względu na to, które przesłanie trafi do nas najmocniej, WALL-E zapamiętany zostanie jednak przez widzów głównie za sprawą tytułowego, przesympatycznego robota, który ma w sobie tyle dobra, bezinteresowności i ciekawości świata, że niejeden człowiek mógłby mu tego pozazdrościć. [Jakub Piwoński]

1.

Spirited Away: W krainie Bogów

Sen to Chihiro no kamikakushi, 2001, reż. Hayao Miyazaki

Tryumf wyobraźni! I najwybitniejsze dzieło Hayao Miyazakiego.

Zaskakujące pierwsze miejsce, czyż nie? Jedni powiedzą, że nie, bo jak to, najsłynniejsze chyba anime, od najsłynniejszego twórcy, z całym worem nagród, w tym z Oscarem za najlepszą animację na czele. Drudzy mogą być jednak zadziwieni – pozytywnie oczywiście – że tak ambitny i wyjątkowy film zajął mocne, pierwsze miejsce w rankingu najlepszych animacji XXI wieku – do tego z dużą przewagą nad kolejnymi miejscami! Świadczy to bardzo dobrze o was, naszych czytelnikach, którzy zagłosowali na zwyczajnie wybitną produkcję Hayao Miyazakiego.

Co wam się mogło spodobać? Mówię “wam”, choć również mam na myśli siebie, bo jest to jeden z moich typów, na który zagłosowałem. Na pewno jest to niesamowita forma, wypełniona surrealistycznymi obrazami – Miyazaki namalował w tradycyjny sposób świat wypełniony demonami, potworami, duchami i innymi magicznymi stworzeniami, które żyją w równoległej rzeczywistości, gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią mocno nawiązując do japońskiej mitologii. Nigdy wcześniej kreska ze studia Ghibli nie była tak zachwycająca w każdym, nawet najmniejszym pojedynczym kadrze. To jest ten pierwszy, najbardziej wyraźny plan. Ale dodajmy do tego bardzo wyrafinowany, niebanalny przekaz, który ostrze krytyki kieruje w stronę konsumpcjonizmu, chciwości, niskich pobudek – ekran wypełniają postaci nie znające umiaru, skupione na własnych żądzach, małostkowe, czasami głupie. Nawet główna bohaterka nie jest postacią w pełni pozytywną – to krnąbrna, rozpieszczona dziewczynka. W Spirited Away jednak wszystko zmierza do pewnego życiowego balansu, zdrowej konstatacji, że warto zauważać inne osoby i ich potrzeby; że trzeba dostrzegać coś więcej niż własne ego; że nie ma zła w nas, są tylko złe nawyki, niskie pobudki. To zwyczajnie mądre, nienachalne refleksje. Mimo odważnej formy i górnolotnej treści całość jest w gruncie rzeczy dość lekka, zaskakująco zabawna, strawna dla 7-latka, dla 37-latka i 67-latka. Nie o to chodzi, że każdy zauważy coś miłego dla tylko siebie. Nie, każdy będzie widział praktycznie to samo, a piękno tego filmu zawiera się w uniwersalnym, choć bardzo nietypowym, oryginalnym spojrzeniu na ludzi i ich czyny. [Rafał Oświeciński]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA