search
REKLAMA
News

Zestawienie inspiracji Wesa Andersona: Hitchcock, Lawrence z Arabii, Fantastyczny Pan Lis

Berenika Kochan

22 lutego 2017

REKLAMA

Słowami trudno opisać osobliwy styl i klimat, panujący w filmach Wesa Andersona. Spróbujemy? Charakterystyczne postaci umieszczone w dopracowanym do najmniejszego szczegółu otoczeniu, z przestrzenią “na własne myśli”, w niezwykle przejrzystych, uporządkowanych, urzekających kolorami kadrach. Maksymalnie skupione na danej czynności postaci i my, którzy nie odrywamy oczu od ich ubioru, miny, nienaganności. A co, jeśli to wszystko zlepek inspiracji?

Po pierwsze, nie wszystko. Po drugie: kto inny potrafi z nawiązań do minionych filmów wykreować rzeczy tak fantastyczne? Niejaka Candice Drouet opublikowała w sieci zestawienie kadrów z dzieł Andersona z potwierdzonymi przez samego reżysera filmowymi inspiracjami. W gronie wzorców Teksańczyka znalazł się m.in. Hitchcock.

Oglądając The Grand Budapest Hotel, nie zwróciłam uwagi, jak pełen jest obrazów nawiązujących do klasyków kina, przede wszystkim do mistrza suspensu. Scena w pociągu jest wizualnie wzorowana na tej z 39 kroków, a ta przedstawiająca spadanie ze szczytu na Vertigo. Poza tym scena, w której Willem Dafoe pędzi na motorze w okularach retro, jakby żywcem “wzięta” z Lawrence’a z Arabii.

W Kochankach z księżyca nawiązanie do Moonrise Franka Borzage’a (1948) znajdziemy już w płynącej strumieniem scenie tytułowej. Dalej jest tylko bardziej interesująco: zamaskowane postaci w lożach jawnie nawiązują do sceny z Oczu szeroko zamkniętych Stanleya Kubricka, a pisane w filmie listy do tych, które pojawiły się w Honeymoon Killers Leonarda Kastle’a (1970)

Oczywistym jest, że bazująca na powieści Fantastyczny Pan Lis filmowa adaptacja musi składać się z inspiracji. W tym wypadku Wes Anderson wprost przeniósł niektóre ilustracje Donalda Chaffina do animacji. Z kolei w tworzeniu kompozycji kolorystycznej filmu wzorował się na abstrakcjonistycznym dziele Marka Rothko Orange and Yellow.

Trzeba przyznać, że Wes inspiruje się mądrze, przenosząc na ekran głównie wizualny aspekt kadru – sceny filmowej, obrazu, ilustracji, dorabiając do niego własną warstwę symboliczną. Umieć korzystać z dorobku klasyki to też wielka sztuka.

REKLAMA