search
REKLAMA
Felietony

MAM GDZIEŚ TWOJE ZDANIE. O emocjach, które prowadzą donikąd

Rafał Oświeciński

3 lutego 2018

REKLAMA

IGNORANCJA, MON AMOUR

Każde dzieło kultury podlega interpretacjom. To, co tworzy reżyser, malarz, muzyk, jest bezpośrednio powiązane ze znaczeniami, które oni sami nadają swojej twórczości. Forma i treść nie abstrahują więc od tego, co chce powiedzieć artysta. Filmowiec (najczęściej reżyser, ale też scenarzysta, często operator) chce opowiedzieć konkretną historię, z jego punktu widzenia, za pomocą środków, które on uważa za adekwatne do treści. Malarz przenosi na płótno swoje emocje, uczucia, wiedzę na określony temat, swoją interpretację rzeczywistości. Muzyk słyszy świat również w określony sposób, przekuwając swoją wrażliwość w dźwięki, które mają wywołać określone emocje u słuchaczy.

Czy można fakt nadawania znaczeń zignorować? Czy można powiedzieć „mam to w dupie, widzę co widzę i nic nikomu do tego”? Pewnie można, pytanie tylko, czy tak być powinno i czy warto ignorować intencje artysty? Skoro są one immanentną cechą jego sztuki – dlaczego nie dostrzegać tego faktu, nie usłyszeć go, nie dawać mu dojść do głosu? Dlaczego nie dawać SOBIE szansy na poznanie dzieła?

Bo na przykład.

<strong>Dzieła Jacksona Pollocka<strong> na pierwszy rzut oka nic nie znaczące bohomazy Wystarczy odrobina chęci do poznania samego twórcy sposobów w jakie tworzył dzieła oraz inspiracji które mu towarzyszyły aby interpretacja była bogatsza nawiązująca do tego co zgodne z faktami wykraczająca poza subiektywną gołą wrażliwość

 

<strong>John Zorn Sunn O Aphex Twin<strong> słuchane przez miłośników anonimowych przebojów rmf potrafią ukąsić swoją nieprzystępnością dla ucha Są to jednak przedstawiciele eksperymentów muzycznych którzy świadomie korzystają z całej masy gatunkowego spektrum Rytm instrumentarium osobowość cele ich muzyka może nabrać odpowiednich barw przy bliższym poznaniu kontekstów w jakich jest osadzona Tyczy się to również disco polo czy warto szydzić z tych którzy za cel stawiają sobie dostarczenie bezpretensjonalnej nonszalanckiej rozrywki

 

Jeden z moich ulubionych filmów Larsa von Triera <em>Antychryst<em> Jednocześnie chyba najbardziej wyszydzane dzieło Duńczyka najczęściej określane mianem bezsensownego Stawiam jednak tezę o niezrozumieniu intencji von Triera to film bezpośrednio związany z głęboką depresją twórcy Te absurdalne sceny są alegorią stanów lękowych psychicznych zaburzeń a na to wszystko nałożony jest konkretny pogląd autora na kwestie śmierci poświęcenia erotyzmu To jego wizja koszmaru depresji Świadomość tego faktu może niejako bronić Larsa von Triera tym bardziej że nie jest to nadinterpretacja a opis zgodny z tym co mówi i pokazuje autor

Oczywiście nie zawsze ta komunikacja na linii artysta–odbiorca się udaje. To jasne, że forma dobrana do treści bywa zwodnicza, nachalna, przewidywalna, intelektualnie mizerna. Pewnie, że są złe, słabe, nieudane filmy. To każdy może ocenić przez porównanie do tego, co już widział, słyszał, przeczytał.

Ale miarą krytycznej dojrzałości jest uwzględnienie istotnych kontekstów – intencji twórcy, gatunku, formy, treści. Innymi słowy, trzeba mieć otwartą głowę, wyobraźnię i gotowość do konfrontacji własnych emocji – obcowanie z kulturą zawsze je wyzwala – z… faktami, czy ogólnie, wiedzą.

CZY ROZUMIESZ, CO DO CIEBIE MÓWIĘ?

Odnoszę wrażenie, że osobista wrażliwość zaczyna iść w parze z oceną jakości. I jest to niebezpieczna droga, bo to dowód na to, że bardziej lub mniej intencjonalna ignorancja, czasami niezrozumienie, na pewno też uprzedzenia zaczynają dominować. Że to subiektywne emocje (które mogą zależeć od wielu czynników) decydują o tym, co jest dobre, a co złe, kompletnie olewając to, czym jest tak naprawdę ten film, do czego się odwołuje, co cytuje, dlaczego tak śpiewają i tańczą, dlaczego nie straszy jak inne horrory, dlaczego bywa tak banalnie, jak jest pokazane. To jest ważne, nie do pominięcia, bo wyjście poza własną strefę komfortu (czyli dyktat emocji) nadaje głębię znaczeń, otwiera w głowie nowe drzwi.

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA