search
REKLAMA
Znalezione w sieci

Złamane kości, uszkodzone stawy. Oda do Stevena Seagala.

Tekst gościnny

14 sierpnia 2013

REKLAMA

Legenda Stevena Seagala to saga tragiczna. Rozpoczyna się pozycją kultowca kina akcji, przechodzi w okres aktorskiej posuchy i niemalże kompletnego zapomnienia na cmentarzu Straight-to-DVD, a kończy się nieporadnym, niezręcznym powrotem na “salony” – tym razem w roli błazna, szaleńca i popkulturowego kuriozum.  

Najstarsi górale pamiętają jednak czasy gdy imię Stevena Seagala przywoływane było z trwogą. Sama myśl o ‘Senseiu’ sprawiała, że bandziory odruchowo masowali nadgarstki, w jakiejś instynktownej, podświadomej obawie o własne stawy. W czasach gdy Stallone z uporem maniaka próbował ukryć swą naturę włoskiego lowelasa pod fasadą hollywoodzkiego twardziela, a Schwarzenegger czarował świat obwodem swych nawożonych sterydami mięśni, Seagal grasował po brudnych dzielnicach, obdarowując ludzi Uliczną Sprawiedliwością. Seagal był heroldem słusznej retrybucji. Nieubłaganym arbitrem, sprawiedliwą ławą przysięgłych i bezwzględnym katem jednocześnie. Dźwięk łamanych kończyn i okrzyki bólu były mu hymnem, zwiastunem jego obecności. Seagal był Nieuchwytny. Seagal był Liberatorem. Seagal był Wybrańcem Śmierci. Seagal każego dnia stąpał Na Zabójczej Ziemi.

Seagal był Zemstą.

 

REKLAMA