search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – SHREK FOREVER

Maciej Niedźwiedzki

22 października 2017

REKLAMA

Od pierwszego seansu darzę oryginalnego Shreka sporą sympatią. Ciągle nie odmówię produkcji Dreamworks innowacyjności na tle ówczesnego kina animowanego głównego nurtu. Z czasem jednak, przy kolejnych powtórkach, zacząłem dostrzegać w nim pewną niedoskonałość. Shrek bowiem wchodzi z widzem w grę na wyłapywanie cytatów i mrugnięć okiem, w rozszyfrowywanie parafraz. Nieustannie, bez chwili oddechu, angażuje jego erudycję i wiedzę.  Po jakimś czasie można odnieść wrażenie, jakby twórcom chodziło przede wszystkim (albo przynajmniej w tym samym stopniu) o idealne wpisanie się we wzorce kina postmodernistycznego, a nie o samą opowieść i jej bohaterów. Przy całej błyskotliwości dialogów i przebojowej inscenizacji animacja z 2001 roku pozostaje dla mnie filmem zbyt powierzchownym. 

Nie zrozumcie mnie źle. Czuję emocjonalne rozterki Shreka, przejmuje mnie rodząca się w trudach przyjaźń z Osłem. Uważam jednak, że proporcje między intertekstualną zabawą a budowaniem dramaturgii nie zostały rozłożone właściwie. Do innej sytuacji dochodzi w doskonałym Shreku Forever, fabularnie silnie związanym z oryginalnym Shrekiem, nadającym mu przy tym drugie dno i pięknie go uwznioślającym. Shrek Forever nie może jednak istnieć samodzielnie. Wchodzi między wiersze już spisanej historii i ją modyfikuje. Staje się wariacją na temat wątków z pierwszej animacji o ogrze. Twórcy podchodzą do nich na poważnie, zadając sensowne pytania. Przyświeca im jasna i pomysłowa koncepcja, którą konsekwentnie rozbudowują. Między innymi z tego wypływa ogromna wartość Shreka Forever.

Pierwsze sceny wskazują jednak na konwencjonalną kontynuację trzeciej części. Shrek z Fioną wracają do domu na bagnach. Wspólne wychowywanie trójki dzieci na początku cieszy głównego bohatera, z czasem zaczyna go nużyć. Później, nie mając choćby chwili spokoju dla siebie, Shrek zaczyna być dogłębnie sfrustrowany. Do tego stopnia, że zaczyna żałować, że Fionę w ogóle poznał. Właśnie wtedy utracił to, co zawsze było mu najbliższe: ukochane poczucie prywatności, radości z posiadania wizerunku przerażającego, jedzącego ludzi ogra, otaczającej go ciszy, spokoju, braku obowiązków i jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Wtedy przypadkiem trafia na podstępnego Rumpelstiltskina. Źródłowo jest to postać wywodząca się niemieckich legend, ale zostaje ona umiejętnie wprowadzona do uniwersum Shreka. Karzeł handluje marzeniami, oczywiście nie bezinteresownie. Jego ambicją jest przejęcie władzy nad Zasiedmiogórogrodem. Osiągnie to, gdy z przeszłości wyeliminuje Shreka. Rumpelstiltskin kupuje od ogra jeden dzień z jego życia. Wybiera ten, w którym Shrek się urodził. Tym samym wykasuje z przeszłości wszystkie wydarzenia, w których Shrek brał udział. Sprawia, że ogr nigdy nie istniał. Nie wyruszył więc na ratunek Fionie, nie natknął na Osła, nie zasiadł na królewskim tronie. Dzięki jego nieobecności historia potoczyła się zupełnie inaczej.

W zamian główny bohater otrzymuje drugie dwadzieścia cztery godziny, w trakcie których będzie mógł ponownie nacieszyć się wolnością, rozrabiać, taplać się w błocie i straszyć wieśniaków, czających się na niego z widłami. Shrek lekkomyślnie podpisuje umowę, nie zwracając uwagi, że znajduje się w niej pewien haczyk. Po zakończeniu doby ogr zniknie. Rozpłynie się w powietrzu, jakby nigdy nie istniał. Do tego czasu będzie miał jeszcze czas, by  wszystko naprawić, by zrehabilitować się we własnych oczach. Jego podpis staje się więc wyrokiem. Tak, to animacja oparta na fabularnym szkielecie Tego wspaniałego życia  Franka Capry.

Shrek Forever stanowi historię alternatywną dla tej znanej z pierwszej części. Dochodzi przy tym do kilku bardzo ciekawych przesunięć znaczeń (choćby w niestereotypowym potraktowaniu ról przypisanych przez płeć bohaterów) i fabularnych wolt względem oryginału. Na pierwszy plan wysuwa się fakt, że Fiona sama wydostała się z wieży, by dołączyć do ukrywającej się pod ziemią armii ogrów. Jej celem jest obalenie zasiadającego na tronie Zasiedmiogórogrodu tyrana, karła Rumpelstiltskina, a następnie przywrócenie bezpieczeństwa w zniszczonym królestwie. W otoczeniu ogrów Fiona musi wciąż się ukrywać. Tym bardziej że jej klątwa jest dalej w mocy. “Za dnia jest pięknością, w nocy zaś szkaradą”. Jednak w przypadku Shreka Forever Fiona przez swoich towarzyszy znana jest jednak tylko pod postacią ogrzycy. Jej ludzki wizerunek mógłby sprowadzić na nią klęskę. W jej obecnym otoczeniu to człowiek postrzegany jest jak wróg.

Każda z głównych postaci serii otrzymuje nową rolę. Pozostaje ten sam charakter, ale zmieniają się okoliczności. Jednych kierują one w kierunku karykatury (Kot w Butach), innych prowadzą na skraj nędzy i głodu (Osioł). Pozostaje jednak ta sama chemia, która nawet w nowej, znacznie brutalniejszej rzeczywistości zwiąże ze sobą bohaterów. Twórcy zdają się sugerować, że nawet jeśli losy potoczyłyby się w najmniej fortunny sposób, Ogr i tak trafiłby przypadkiem na Osła. Tak działa logika baśni. Przy zawiązaniu tej przyjaźni ewidentnie działa przeznaczenie. Natomiast w relacji z Fioną Shrek musi wykazać się determinacją, by ją odzyskać. Tu nic nie może wydarzyć się przypadkiem.

Shrek Forever posiada również swoją specyficzną mroczniejszą tonację wizualną. W trzech wcześniejszych częściach twórcy oprowadzali nas po kolorowym, bezpiecznym świecie, miejscami przypominającymi (i parodiującym) Disneyland. W Shreku Forever znane już widzom lokacje mają zupełnie inny charakter. Zamek w Zasiedmiogórogrodzie jest mroczną twierdzą z wybitymi oknami i bezdomnymi na ulicach. Natomiast bagno Shreka, zawsze tętniące życiem, schowane za wysokimi drzewami o liściach mieniącym się wszystkimi odcieniami zieleni, staje się mglistym stepem, na którym nie ma szans wyrosnąć nawet źdźbło trawy. W powietrzu miejsce ptaków zajęły latające na miotłach wiedźmy. Alternatywna rzeczywistość nie przypomina baśniowej krainy. To raczej przedsionek Tolkienowskiego Mordoru.

Animacja Mike’a Mitchella unika ciągłego cytowania innych dzieł, czy to w języku czy w obrazie. Centralnym punktem filmu nie jest tym razem popkultura. Twórcy kodują swój film poza nią. Zdecydowanie najważniejsze jest samo shrekowe uniwersum, już wyraźnie ukształtowane i hermetyczne. To ono stanowi matrycę Shreka Forever. Dzięki temu jawi się on jako kino czystsze, bo zwrócone same do siebie i nie żerujące tak jawnie na dorobku kultury masowej.

Dreamworks brawuro zamknął cykl o ogrze. Shrek Forever ani przez moment nie wydaje się filmem wykalkulowanym. To twórcze, pełnoprawne, mierzące się z oryginałem kino. Czasem nawet go przerastające. Sprawiające, że kultowa pierwsza część staje się opowieścią pełniejszą, bo rozbudowaną o kilka hipotetycznych, ale zasadnych wątków. Taka powinna być istota każdego sequela. Shrek Forever wywiązuje się z niej z nawiązką.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA