search
REKLAMA
Seriale TV

GIRLS. To nie jest kolejny “Seks w wielkim mieście”

Kaja Kryda

13 kwietnia 2014

REKLAMA

Ponad dwa tygodnie temu zamknął się trzeci sezon „Dziewczyn”, kolejnej produkcji HBO, która odniosła ogromny sukces na całym świecie. Lena Dunham, zaledwie 27-letnia reżyserka i producentka serii, a także autorka jej scenariusza i odtwórczyni głównej roli, to prawdziwa mistrzyni w pokazywaniu lęków współczesnych młodych ludzi. Pochyla się nad nimi z równie dużą dozą zrozumienia, co (auto)ironii.

Jest to już któryś z kolei serial, który, zdawałoby się, może przyciągnąć przed ekrany tylko specyficzny typ widzów. A mimo to oglądają go praktycznie wszyscy. Historia czterech młodych białych kobiet z Nowego Jorku, pokazująca ich wzloty i upadki w miłości, przyjaźni, karierze… brzmi jak coś dla fanek „Seksu w wielkim mieście”, prawda? Do tego tytuł nie pozostawia wątpliwości, że to właśnie dziewczyny są tu w centrum uwagi – nie oszukujmy się, na pewno odstraszyło to i dalej odstrasza wielu potencjalnych widzów płci męskiej. Jednak badania wykazały, że widownia „Dziewczyn” jest bardziej zróżnicowana, niż mogłoby się wydawać – większość stanowią właśnie panowie, a znaczna część wszystkich oglądających jest niemal dwa razy starsza od bohaterek serialu. Do bycia fanami przyznaje się też wiele znanych osobistości, między innymi Claire Danes, James Franco, Chloe Sevigny, czy Kevin Bacon. O „Girls” mówią wszyscy. Jaki jest sekret produkcji Leny Dunham?

hbo-girls-season-2

„Słodko-gorzki”, a raczej „lekko-ciężki”, albo „beztrosko-refleksyjny”.

Jej wielki sukces i zróżnicowana publika, którą przyciąga, nie powinny dziwić. „Dziewczyny” to serial ze świetnie napisanymi postaciami, błyskotliwymi dialogami, niewymuszonym humorem – te wartości trafiają do każdego. Pierwszy raz w telewizji widzimy tak trafnie naszkicowany portret współczesnych dwudziestoparolatków i ich problemów. Do tego każdy odcinek jest „słodko-gorzki”, a raczej „lekko-ciężki”, albo „beztrosko-refleksyjny”; Dunham dotyka trudnych kwestii, ale nie bawi się w moralizatorstwo czy dydaktyzm. „Girls” są dowcipne, bezwstydne i szczere. To właśnie ich bezpośredniość wzbudza jednak największe kontrowersje: niektórych ona odstręcza i krępuje, a dla innych stanowi największą wartość serialu. Postacie utalentowanej, wygadanej i niesamowicie skupionej na sobie Hanny, ambitnej i dbającej o pozory Marnie, niezależnej Jessy i słodkiej, nieco szalonej Shoshanny są świetnie wykreowane i odegrane, a ich osobowości skrywają jeszcze większy potencjał, niż mogłoby się wydawać. Przekonujemy się o tym z największą mocą w pierwszej połowie trzeciego sezonu, w której znacznie mniejszy nacisk jest położony na porywającą akcję, a która stanowi de facto studium psychologiczne bohaterek i ich relacji.

Problemy poruszane przez Dunham, są momentami aż nazbyt znajome. Na przykładzie Hanny pokazuje ona między innymi często spotykany u dwudziestoparolatków problem: brak obiektywnej samooceny i nieświadomość własnych mocnych stron. Hanna, mimo swojego oczywistego literackiego talentu, wciąż zmaga się z niepewnością i strachem przed pokazaniem swej twórczości światu i wzięciu za nią odpowiedzialność. Dodatkowym atutem jest to, że jakkolwiek serial skupia się na życiu żeńskich postaci, mężczyźni są w nim równie interesujący. Role panów są zróżnicowane i wielowymiarowe. Oferują nam unikalne spojrzenie na sytuacje i problemy roztrząsane przez kobiece bohaterki. Ich ustami są często wypowiadane najbardziej przenikliwe i urzekające w swej prostocie komentarze. Postacie prostolinijnego Adama o niepokojących zapędach i sarkastycznego, ponurego Raya stanowią ciekawą przeciwwagę dla momentami przeintelektualizowanych, dzielących włos na czworo dziewczyn.

Girls-Season-2-Promotional-Images-girls-hbo-33209289-1200-800

Nieopalone, galaretowate ciało Leny Dunham, z wydatnym brzuchem i małymi piersiami.

Celebrity Sightings In New York City - May 14, 2013To, co dla większości jest szokujące w „Dziewczynach”, to podejście do nagości i seksu. Tak, jest tego dużo, ale to nie taka znowu nowość – HBO serwuje to nam w swoich produkcjach od lat. Sęk w tym, że w „Girls” nie ma przyjemnej dla oka nagości, którą znamy z „Gry o tron”. Jest nieopalone, galaretowate ciało Leny Dunham, z wydatnym brzuchem i małymi piersiami. To właśnie autorka serii odsłania się w „Dziewczynach” najczęściej i najbardziej i, jak tłumaczy, służy jej to między innymi w realistycznym przedstawieniu scen seksu; w końcu często kobiety wcale nie mają wtedy na sobie kompletu koronkowej bielizny, a cały akt nie prezentuje się szczególnie atrakcyjnie. Nawet pomijając ten argument, wydaje się, że serialowa Hannah po prostu jest typem osoby, która lubi czasem chodzić po domu w starych majtkach i która bez skrępowania przebiera się przy obcych. To, że widzimy ją bez cenzury w tego typu sytuacjach, niewątpliwie dodaje jej postaci kolorytu i umacnia więź między nią a widzem. Ale mimo że Lena Dunham nie jest przerażająco otyła, a tylko zmaga się z lekką nawagą, i mimo że podobne ciała mają miliony kobiet na całym świecie, na „Girls” i ich autorkę spłynęła zewsząd fala krytyki. Lena podchodzi do tego ze spokojem. „Ludzie mówią, że jestem gruba i obrzydliwa, a ja nadal żyję” – komentuje.

Wydaje się wręcz, że po części jej celem było właśnie sprowokowanie takich uwag, by stawić im czoło i pójść dalej. A atakowana jest nie tylko przez anonimowych internautów; również znane medialne postacie otwarcie wyrażają swoją krytykę wobec kontrowersyjnego serialu i jego twórczyni. Zaledwie dwa tygodnie temu Joan Rivers w programie Howarda Sterna drwiła z jej wagi i wytknęła jej, że przy swojej figurze nie powinna nosić krótkich sukienek. Co ciekawe, prowadzący zdecydował się stanąć w obronie Leny, chociaż sam jakiś czas temu nazwał ją protekcjonalnie „małą grubaską” i stwierdził, że oglądanie jej rozbieranych scen w serialu przyprawia go o zbyt duży dyskomfort. Dunham obśmiała wtedy ten incydent, mówiąc, że chciałaby żeby na jej nagrobku widniały słowa „brawa dla niej, małym grubaskom tak trudno dziś coś osiągnąć”. Niedługo potem doczekała się przeprosin od Sterna, który po obejrzeniu kolejnych odcinków „Girls” przyznał, że to bardzo dobry serial i że podziwia jego autorkę.

lena-dunham-01_171751684167

Lepsze niż sztuczna polityczna poprawność.

„Dziewczyny” są też krytykowane za to, że każdy z głównych bohaterów jest biały, a do tego wszyscy pochodzą z mniej lub bardziej uprzywilejowanych środowisk. Brak zróżnicowania rasowego i etnicznego wśród postaci rzeczywiście może dziwić, jako że akcja dzieje się w Nowym Jorku, jednej z najbardziej kosmopolitycznych metropolii świata. Sama Dunham podkreśla, że jej celem nie było pominięcie żadnej z grup społecznych, a raczej sportretowanie jednej z nich, opowiedzenie jej własnej historii. Wielu krytyków ten argument nie przekonuje, ale niektórzy przyznają, że takie podejście może być lepsze niż sztuczna polityczna poprawność. W końcu nie ma co udawać, że w prawdziwym życiu nie spotka się czterech białych przyjaciółek z bogatych domów, które nie mają bliższych relacji z nikim o odmiennym kolorze skóry. Dunham tego nie ocenia ani nie wartościuje, po prostu pokazuje ich życie.

Serial doczekał się za to pochwał od środowisk feministycznych. Nic dziwnego – pokazuje silne i złożone żeńskie postacie, nieszablonowe relacje między kobietami, dotyka tematów aborcji i wyzwolenia seksualnego. Co najlepsze, „Girls” do tych kwestii podchodzi z naturalnością, są one elementami codziennego życia, będącymi integralną częścią fabuły. W wielu innych serialach kontrowersyjnemu problemowi poświęca się jeden odcinek i nigdy potem nie wraca się do tego tematu – w „Dziewczynach” wokół trudnych kwestii nie ma tej sztywnej otoczki. Dunham niezwykle trafnie przedstawia też skomplikowane kobiece przyjaźnie. Według niej wizerunek damskich relacji, który widzimy w telewizji, często nie odzwierciedla rzeczywistości – albo pokazuje tylko jej część. Przyjaźnie między kobietami w wielu serialach są wolne od poważnych lęków, zazdrości, rywalizacji i przybierania póz, a przecież elementy te niemal zawsze towarzyszą im w realnym życiu.

Lena Dunham - reżyserka, scenarzystka, producentka i odtwórczyni głównej roli.
Lena Dunham reżyserka scenarzystka producentka i odtwórczyni głównej roli

Oczywiście jest wiele filmowych i telewizyjnych przykładów na bardziej rzetelne sportretowanie specyfiki damskich relacji, zwykle jednak w odniesieniu do nastolatek lub dojrzałych kobiet – realistyczny portret przyjaźni dwudziestokilkulatek zaprezentowany w „Girls” to sprawa stosunkowo świeża. Dunham również prywatnie angażuje się w dyskusję na temat kobiecych uwarunkowań społecznych i równouprawnienia. W jednym z wywiadów powiedziała: „Kobiety są uczone od najmłodszych lat, by nie przyjmować komplementów. Mówią: «napisałam książkę, ale w sumie to same głupoty». Mężczyźni są zwykle w tej materii dużo bardziej pewni siebie, mówią: «napisałem to, bo uważam, że świat powinien poznać mój punkt widzenia» … Gdy kobiety słyszą komplement, zamiast podziękować mówią «chyba zwariowałeś»”. Po czym przyznała, że sama musiała się nauczyć przyjmować pochwały.

movie stills 151112

Pierwszy raz w amerykańskiej historii dzieci mogą się spodziewać, że będzie im się powodzić gorzej niż ich rodzicom…

Być może między innymi właśnie ze względu na tę różnicę w podejściu do mężczyzn i kobiet, główna bohaterka „Dziewczyn” jest wiecznie pod takim obstrzałem publiczności. Trzeba tu wykazać pewną hipokryzję – tak, Hannah bywa potwornie irytująca, skupiona na sobie i niedojrzała. Jednak gdy seriale pokazują historie męskich antybohaterów o wątpliwej moralności (ujmując rzecz delikatnie), takich jak Don Draper, Walter White czy Frank Underwood, spotyka się to z dużo większą społeczną akceptacją i mało kto ich ocenia, mówiąc „ależ mnie on irytuje, przecież nie można tak traktować innych ludzi”. Hannah jest przede wszystkim postacią niesamowicie realistyczną – Dunham udało się uchwycić esencję pewnego typu osobowości, prawdopodobnie bazując na przerysowanych wersjach własnych cech i lęków. Każdy zna osobę, która w pewnym stopniu przypomina Hannę, męczącą w swoim egocentryzmie, ale też przyciągającą humorem i inteligencją. W połączeniu z jej niezbyt twarzowym stylem ubierania, incydentami społecznego nieobycia i trudnościami w znalezieniu przyszłościowej pracy, tworzy ona silną kontrę dla wizerunku nowojorskich kobiet znanego między innymi z „Seksu w wielkim mieście”.

CA.0525.women–comedy.

Hannah jest antybohaterką nie tylko w ogólnym sensie, jest również zaprzeczeniem amerykańskiego snu i reprezentuje rozczarowania i frustracje, z którymi mierzą się przedstawiciele współczesnej klasy średniej. Świat miał leżeć u ich stóp, zamiast tego muszą się zmagać się ze skutkami gospodarczej recesji, a ich zarobki ledwie pokrywają czynsz. Sama Dunham przyznaje, że jedną z największych inspiracji dla „Girls” były znamienne słowa jej ojca: „pierwszy raz w amerykańskiej historii dzieci mogą się spodziewać, że będzie im się powodzić gorzej niż ich rodzicom”.

Lena Dunham świetnie wie, jak czerpać z własnych doświadczeń, by czynić swoją twórczość bardziej autentyczną. Jak sama mówi, historie, które opisuje są fikcyjne, ale prawdziwe są towarzyszące im emocje. Być może to, co tak bardzo niektórych irytuje w „Dziewczynach”, to właśnie trafność z jaką serial portretuje nas samych, ludzi XXI wieku? Romanse w erze portali społecznościowych, wieczne bycie stażystą, przymusowa rezygnacja w obliczu kryzysu – wielu współczesnym młodym ludziom aż za łatwo się z tym utożsamić. Czy Dunham jest głosem naszego pokolenia? Nawet jeżeli nie, to (cytując odurzoną opiatami Hannę z pierwszego odcinka) na pewno jest „jakimś głosem… jakiegoś pokolenia”.

girls

REKLAMA