ZSA ZSA GABOR. Urodzona, by być gwiazdą
Termin „celebryctwo” nie istniał, dopóki w Hollywood nie pojawiła się piękna modelka i aktorka węgierskiego pochodzenia. Jej osiągnięcia filmowe nijak mają się do tego, ile i jak często pojawiała się w mediach, na przemian zachwycając i oburzając opinię publiczną. Do legendy Fabryki Snów przeszły jej podboje miłosne i liczne małżeństwa, których licznik zatrzymał się na liczbie dziewięciu. W niedzielę 18 grudnia 2016 roku zmarła ZSA ZSA GABOR, której udało się zostać gwiazdą Hollywood, nie będąc gwiazdą kina.
Urodziła się 6 lutego 1917 roku jako Sári Gábor, a więc do setnych urodzin zabrakło jej niespełna dwóch miesięcy. Do USA przyjechała w 1941 roku, mając za sobą karierę sceniczną w Wiedniu i tytuł Miss Węgier zdobyty pięć lat wcześniej. W Stanach dołączyła do siostry Evy, która była znacznie bardziej doświadczoną i cenioną aktorką. W Hollywood nie zrobiła kariery – zadebiutowała w 1952 roku musicalem Cienki lód Vincente Minellego i Melvyna LeRoya, lecz rola ta nie pozwoliła jej nawet na użycie języka angielskiego, którym do końca życia posługiwała się w specyficzny, naznaczony akcentem sposób. W tym samym roku wystąpiła w komedii Uprzejmie informujemy, że nie są państwo małżeństwem Edmunda Gouldinga, a także zadebiutowała w pierwszoplanowej roli w Moulin Rouge Johna Hustona. Jednak ani ten występ, ani żaden inny nie przyniósł jej aktorskiej sławy – najczęściej wspomina się natomiast kampową Królową kosmosu Edwarda Berndsa, gdzie wcieliła się w skąpo ubraną mieszkankę planetę Wenus. Pojawiała się gościnnie (słowo „zagrała” byłoby nadużyciem) w tak różnorodnych produkcjach, jak Dotyk zła Orsona Wellesa, Won Ton Ton – pies, który ocalił Hollywood czy… sitcom Bajer z Bel-Air. Mimo nieudanej kariery aktorskiej Zsa Zsa Gabor nie musiała martwić się o popularność.
Zdobyła ją między innymi dzięki swym licznym małżeństwom, z których ósme, najkrótsze trwało… jeden dzień. Podobno związek zawarty na statku z meksykańskim prawnikiem Felipe de Albą został anulowany dlatego, że… łajba była zbyt blisko brzegu, by ślub mógł zostać uznany zgodnie z prawem morskim. Co ciekawe, wciąż ważne było wówczas małżeństwo Gabor z mężem numer siedem. Wśród słynnych partnerów Zsa Zsy Gabor znaleźli się także m.in. Conrad Hilton (numer dwa: właściciel Hilton Hotels i ojciec jedynego dziecka Gabor – Franceski; Paris Hilton jest jego prawnuczką) i znakomity aktor George Sanders (numer trzy), a małżonkami byli także turecki intelektualista (numer jeden) oraz człowiek, który… zapłacił niemieckiej księżniczce, by go adoptowała (Frédéric Prinz von Anhalt, mąż numer dziewięć, którym był aż do śmierci aktorki). Jak widać, Gabor nie tylko sama była nietuzinkową osobowością, ale też otaczała się równie barwnymi postaciami. Oprócz małżeństw, do których miała bardzo luźny stosunek (na pytanie „Ilu miała pani mężów?” odpowiadała: „Oprócz moich?”), Zsa Zsa Gabor dorobiła się pokaźnej liczby romansów, a jej związek z Porfirio Rubirosą, dominikańskim dyplomatą, sportowcem i playboyem, regularnie dostarczał brukowcom plotkarskiej pożywki. Pewnego razu Gabor pojawiła się nawet publicznie z przepaską na oku, twierdząc, że padła ofiarą przemocy ze strony Rubirosy.
Była mistrzynią promowania własnej osoby, a hasło „nieważne jak mówią, ważne, że mówią” idealnie pasuje na jej motto. Dbała o rozgłos do tego stopnia, że w 1989 roku, będąc już damą po siedemdziesiątce, spoliczkowała policjanta, który zatrzymał jej samochód do kontroli. Sprawa stała się bardzo głośna, a Gabor została skazana na siedemdziesiąt dwie godziny w areszcie, sto dwadzieścia godzin prac społecznych i ponad dwanaście tysięcy dolarów grzywny. Nawet wtedy nie straciła rezonu i dopóty, dopóki zdrowie na to pozwalało, bywała na salonach, będąc wierną swym przekonaniom, które opierały się głównie na diamentach i banknotach. Zsa Zsa Gabor była kopalnią cytatów – wiele z nich jest trudnych do przetłumaczenia ze względu na specyfikę języka angielskiego, ale brylowała w towarzystwie głównie dzięki ogromnemu dystansowi do siebie i swej hedonistycznej filozofii. Chyba najsłynniejszym jej wyznaniem na temat mężczyzn i małżeństwa był ten: „Zakochany mężczyzna jest niespełniony, dopóki się nie ożeni. A potem jest skończony”.
Zsa Zsa Gabor od pięciu lat była przykuta do łóżka, a stan jej zdrowia systematycznie się pogarszał. Mimo to setne urodziny planowała hucznie uczcić w swym rodzinnym Budapeszcie, gdzie chciała dożyć swych ostatnich dni. Nie zdążyła przenieść się do ojczyzny, jednak z pewnością nie miała powodów, by czegokolwiek żałować. Wszak, jak sama mówiła: „Być kochanym to siła, kochać – to słabość”.
korekta: Kornelia Farynowska