search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

CLIVE BARKER. Na haku talentu

Tomasz Bot

5 października 2017

REKLAMA

Tymczasem stał się scenarzystą filmu Król trupiogłowy na podstawie własnego opowiadania z trzeciego tomu Ksiąg krwi. Efektem jest rozczulający zakalec. Tani, gumowy potwór, przaśne aktorstwo i unosząca się nad całością aura katastrofy sprawiły, że Barker wolałby zapomnieć o tym tytule. Nie dziwię się ambitnemu twórcy, ale dodam także, że obraz ten – traktowany jako rozrywka inaczej – sprawdza się całkiem nieźle. Kolejne filmowe uderzenie przygotował sam – oto powołany do życia zostaje kinowy Powrót z piekieł, znany całemu światu jako Wysłannik piekiełBudżet nieprzekraczający miliona dolarów pozwolił mu stworzyć sugestywną wizję świata nawiedzanego przez piekielnych wysłańców. Barker nie tylko wykreował rzeczywistość rodem ze swych książek – brudną, odpychającą i pełną ciemnych mocy, które jednocześnie fascynują i przerażają – ale jeszcze zachwycił efektami specjalnymi o wielkiej sile rażenia. Na ekranie mieliśmy okazję oglądać ludzi rozrywanych na kawałki, postaci świecące krwawo brakiem skóry czy długą i dosadną scenę, w której obserwujemy przyspieszony rozwój kawałka tkanki w dorosłą istotę ludzką – z pominięciem przebywania w łonie matki. Film stał się hitem, wszedł do kanonu kina i zaowocował serią kontynuacji ciągnących się do dziś. Jej motorem jest oczywiście Pinhead, czyli piekielna istota z  bladą twarzą, zdobną w symetrycznie rozstawione gwoździe (w tej roli dobry przyjaciel Barkera, Doug Bradley).

Z perspektywy czasu widać, że Wysłannik piekieł ma wiele wad. Aktorstwo jest tu miejscami słabe, pewne sceny wyglądają na niedopracowane lub rażą kiczem, co mocno nadwyręża gęsty przecież klimat. A jednak jest to masywny ćwiek zabity widzowi przyzwyczajonemu do osłodzonych i gładkich horrorów. Barker doglądał produkcji dwóch kolejnych odsłon serii, ale nie był ich reżyserem. Potem Pinhead i reszta mrocznej brygady musiały już radzić sobie bez jego nadzoru, co zamieniło cykl w męczącą mydlaną operę z demonami w tle. Złote dziecko makabry powróciło do pisarstwa, tworząc dużo i zazwyczaj z sukcesem. Jego nowe powieści miały już mniej wspólnego z horrorem, ciążąc w stronę dark fantasy. Kobierzec, Nocne plemię czy Wielkie, sekretne widowisko są jasnymi dowodami na to, że Barker poczuł się zobligowany zerwać z łatką autora od strachów, a zapragnął wejść w skórę J. R. R. Tolkiena czy George’a Lucasa – stworzyć własną mitologię pełną barwnych postaci i niezwykłych światów.

W 1990 roku powrócił na plan filmowy, by zekranizować własną powieść – Nocne plemięTym razem zdjęcia kręcono w Stanach. Budżet był znacznie większy niż w przypadku debiutu. Jedną z ról – psychopatycznego psychiatry – przyjął idol Barkera, David Cronenberg, a ścieżką dźwiękową zajął się Danny Elfman, będący świeżo po sukcesie swojej ilustracji do Batmana. Nocne plemię opowiadało o młodym mężczyźnie męczonym okrutnymi, niezrozumiałymi wizjami, który trafia do miasta pełnego dziwacznie wyglądających wyrzutków. Znajduje wśród nich zrozumienie, ale ściąga do ich kryjówki swego oszalałego psychiatrę wraz z grupą uzbrojonych ludzi. Rzecz posiada liczne elementy horroru, ale jest zdecydowanie bliżej bieguna fantasy. W tej produkcji Barker postanowił opowiedzieć o wszelkiej odmienności i trudach, jakie stwarza jej rzeczywistość. Wymarzył sobie epickie kino, które stanie się częścią cyklu. Wizję tę miały wspierać liczne efekty specjalne. I tak oto przez ekran przewija się cały korowód stworów wyglądających jak ożywione kawałki plasteliny ulepionej w trakcie dzikiego transu. Ich charakteryzacja robi wielkie wrażenie, ale Nocne plemię zbyt przypomina naiwny komiks, by można było dać mu się porwać. Oto film reżysera-malarza, który ma rękę do poszczególnych scen czy wyglądu postaci, ale nie panuje nad całością. Tytuł z pewnością nie zyskał też na tym, że producenci wycięli sporą jego część. To, co pozostało, nie wywołuje silnych emocji i sytuuje się gdzieś w rejonach wystawnej klęski. Aczkolwiek film ma swoją grupę admiratorów, nadal czekającą na wydanie całości na nośniku DVD.

REKLAMA