search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Celine i Jesse powracają

Rafał Oświeciński

20 czerwca 2012

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Są takie filmy, które potrafią wiele zmienić w życiu. Czasem chodzi o priorytety, czasem o definicje wolności, miłości, rozczarowania, bez względu na to, z jak dużych liter jest to pisane. Jednym z takich filmów jest na pewno „Przed wschodem słońca” Richarda Linklatera i wie to każdy, kto obejrzał przypadkowe spotkanie Jessego i Celine i ich wędrówkę  po Wiedniu –  mając lat kilkanaście (w 1995 roku) robiło to kolosalne wrażenie, serio. Bo Celine była zjawiskowa, perfekcyjna, a Jesse miał zajebistą kurtkę i odpowiednią nonszalancję. I każdy chciałby przeżyć to, co oni: w takim miejscu, w podobnym klimacie, przegadując dzień i noc. Innymi słowy Linklater stworzył idealną definicję romantyzmu, który raz że jest naturalny, nieprzesadzony, a dwa – zwyczajnie inspirujący.

Po 10 latach, w 2005 roku, Ethan Hawke i Julie Delpy powrócili do swych postaci i po raz kolejny wyszło niesamowicie: spotkanie po latach dojrzalszych, bardziej doświadczonych ludzi. I znowu: wędrówka tym razem po Paryżu, znów ten przegadany klimat. Nastoletni romantyzm zastąpiono, co jasne, erotycznym napięciem, a ostatnia scena z kręceniem obrączki na palcu pozostawiła całość w intrygującym zawieszeniu. „Before Sunset” był idealnym sequelem.

Podobno tego lata ma dojść do trzeciego spotkania. Nikt nic nie wie, nie ma żadnych przecieków co do fabuły. Jesse raczej nie został – nie wierzę w takie rozwiązanie, bo to by pozbawiło tę część odpowiedniej dawki romantyzmu. Po 10 latach ze sobą mogłaby to być historia pewnych rozczarowań, ale chyba zabawa w psychodramę nie miałaby sensu, byłaby bowiem nazbyt podobna do kina allenowskiego pełnego podobnego typu dywagacji i gadulstwa. Jeśli Jesse wyszedł, to spotkanie po latach – w innym etapie życia, czyli rodzina, kariera i ogólna stabilizacja – lepiej wpisywałoby się w dotychczasowy schemat przypadkowych spotkań dwojga ludzi. To byłaby niezwykle ciekawa konfrontacja wartości tych sprzed dwudziestu lat i tych teraz, tutaj.

Ciekawe co z tego będzie. Cokolwiek powstanie na pewno będzie jednym z najważniejszych filmów roku.

Na deser: jedna z najlepszych scen z “Przed wschodem słońca”.

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA