search
REKLAMA
Muzyka filmowa

MUZYKA TRAILEROWA, czyli jak się sprzedaje filmy

Damian Halik

26 kwietnia 2017

REKLAMA

Droga, jaką obrali twórcy przedostatniej gry z serii Wolfenstein, to doskonały trop w kwestii muzyki trailerowej. Często nie musimy bowiem słyszeć nawet oryginalnych wersji naszych ulubionych utworów, by zwiastun wywołał gęsią skórkę. Break On Through (To the Other Side) The Doors w dziwacznej wersji, jaką usłyszeliśmy w zapowiedzi Victora Frankensteina, bardzo melancholijne Black Hole Sun (Soundgarden) w wykonaniu Noueli na potrzeby filmu Krocząc wśród cieni, kultowe Come Together (The Beatles) w znacznie ostrzejszym wydaniu w trailerze Ligi Sprawiedliwych czy rockowo-elektroniczne Enjoy the Silence (Depeche Mode) autorstwa Ki:Theory, które zabrzmiało w zwiastunach Ghost in the Shell. I tu na chwilę poprzestańmy, bo o ile klimatyczna przeróbka „Depeszów” może się podobać, o tyle oddanie w ręce dubstepowca Steve’a Aoki klasycznego motywu Kenjiego Kawai, znanego z anime, woła o pomstę do nieba!

Chwytliwy kawałek to nie wszystko

Wracając jednak do tematu: dobór muzyki do trailerów jest piekielnie ważny dla wrażeń, jakie zwiastun wywoła u widzów. Nie ma co dyskutować o gustach, bo choć rockowe kawałki mogą nie podobać się fanom innych gatunków, a elektroniczne przeróbki będą krytykowane przez miłośników oryginałów – najważniejsze jest to, jak dany utwór współgra z obrazem. Można więc pochwalić dwie świetne zapowiedzi Logana – jedną z kultowym Johnnym Cashem, drugą z wspinającymi się po drabinie kariery Kaleo – obie bowiem pasowały do historii (choć Cash zdecydowanie lepiej podkreślał charakter filmu). Jeśli jednak spojrzeć wstecz, ostatnie dwa, trzy lata zdecydowanie wygrywa (w moim odczuciu, oczywiście) Atomic Blonde.

Film na bazie komiksu, o którym mało kto słyszał, nie ma łatwego zadania. Nawet z doskonałą obsadą jego szanse na sukces zależą od promocji, a ta – jak dotąd – przebiega wzorowo. Trudno w tym przypadku uciec od porównań. Reżyser widowiska musi przeskoczyć świetnego Johna Wicka (przy którym pracował) i jego kontynuację, ale jeśli przypomnicie sobie ich trailery, a następnie zajrzycie do zwiastunów promujący produkcję z Charlize Theron, werdykt może być tylko jeden.

Sceny, które widzimy, są wyważone, prezentują minimum informacji, uzupełnione świetną choreografią podczas walki, doskonale współgrającą z dźwiękiem. Blue Monday zespołu New Order, będący motywem przewodnim zarówno w pierwszym, jak i drugim zwiastunie, płynnie przechodzi w śpiewane przez Freddy’ego Mercury’ego Killer Queen, dostosowanego do stukotu obcasów Lorraine Broughton (#1), czy też Personal Jesus Depeche Mode w momencie pojawienia się Davida Percivala (James McAvoy) – partnera agentki Broughton (trailer #2). I nawet wmieszany w to Kanye West nie sprawia, że tracę zainteresowanie. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że film doskoczy do poprzeczki, którą sam sobie tak wysoko ustawił.

Atomic Blonde stawiam jako wzór, bo tak dopracowane trailery są – niestety – rzadkością. A tak niewiele trzeba… Twórcy sprzedają nam motyw, pokazują głównych bohaterów i dają sygnał, że podczas seansu będzie się działo coś więcej niż bezmyślna nawalanka. Tak właśnie powinna wyglądać zajawka kina akcji, podczas gdy – dla porównania – odpalam podbity niepokojącymi dźwiękami, za to przesycony wartką akcją zwiastun filmu Kong: Wyspa czaszki, i jedyne, o czym myślę, to: “po jaką cholerę ci kretyni chcą wkurzać olbrzymiego goryla?”.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA