search
REKLAMA
Fantastyczny cykl

KING KONG. Ósmy cud świata

Jakub Piwoński

21 marca 2017

REKLAMA

I tak właśnie w 1933 roku powstał King Kong. Okazało się, że przyniósł spektakularny sukces finansowy, którego nikt, łącznie z twórcami, się nie spodziewał. Film zarobił na otwarcie dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów, co było w tamtym czasie wynikiem wręcz rekordowym. A należy brać pod uwagę, że wówczas bilety do kin kosztowały zaledwie piętnaście centów. Film kosztował sześćset siedemdziesiąt tysięcy dolarów, a zarobił dwa miliony i osiemset tysięcy (po podliczeniu inflacji wyjdzie nam, że kosztował dwanaście milionów, a przyniósł zyski w liczbie pięćdziesięciu jeden milionów dolarów). Zaskakujący, acz odczuwalny sukces King Konga uratował upadającą wytwórnię RKO przed bankructwem.

King Kong z 1933 roku Ósmy cud świata

Interpretacja

Szukając przyczyn niespodziewanego sukcesu King Konga, należy zwrócić uwagę na jego drugie dno, oddziałujące na widza mimowolnie podczas seansu. Filmy o wielkich potworach nie były dla widzów w tamtym okresie czymś nowym. Jak już jednak zasugerowałem na wstępie, Kong nie miał tylko budzić grozy stawianej naprzeciw człowiekowi – miał uosabiać także jego lęki i pragnienia. Owszem, sama postać była kolejnym odzwierciedleniem obecnego we wszystkich mitologiach wizerunku potwora, o konfrontacji z którym śnili koszmary nasi przodkowie, dając temu wyraz w przeróżnych baśniach i legendach. Wówczas jednak mielibyśmy do czynienia z klasycznym konfliktem dobra, w osobie herosa, ze złem, w postaci monstrum. W przypadku King Konga nie jest to takie proste. Podstawowa jakość opowieści o Kongu wyraża się w wykorzystaniu prostego zabiegu, polegającego na zestawienia przeciwieństw.

To nie samoloty – to Piękna zabiła Bestię.

Bez względu bowiem na to, jak wielkie przerażenie sieje wielka małpa, ma ona jednak w rezultacie uosabiać szlachetność. Bo to człowiek w tej opowieści jest wyrazem brutalności. Ponadto w filmie kontrastuje ze sobą to, co wówczas uznawano za najwyższe oblicze nowoczesności, stojącej naprzeciw dominacji pierwotnej siły. King Kong może być zatem rozpatrywany jako głos w odwiecznym sporze filozofów, wskazujących elementarne różnice między kulturą a naturą. Wszak w pamiętnym finale filmu Kong, będący ucieleśnieniem sił natury, toczy symboliczną walkę z cywilizacją, reprezentowaną przez miasto (notabene trzykrotnie zmieniano zakończenie, by akcja końcowej sceny mogła mieć miejsce na Empire State Building, którego budowę wówczas kończono). Ale to jeszcze nie wszystko. King Kong sprawdza się także jako zapis psychoanalizy. Wielka małpa ma bowiem zadatki do tego, by symbolizować odwieczne męskie pragnienie o zdobyciu Pięknej i roztoczenia nad nią płaszcza dominacji. Realizuje zarazem odwieczne pragnienie kobiece, polegające na poskromieniu dzikiego samca urodą i niewinnością. Podtekst erotyczny jest w filmie bardzo wyraźny.

King Kong z 1933 roku Scena finałowa

Kontynuacje

Nie może dziwić fakt, że wkrótce po tym, jak po raz pierwszy zaprezentowano w kinach „ósmy cud świata”, grube ryby z Hollywood wyczuły koniunkturę, zlecając twórcom kontynuację. Z propozycji skorzystał Ernest B. Schoedsack, który tym razem objął samodzielną reżyserię. Syn Konga, bo tak brzmiał tytuł filmu, opowiadający o powrocie na Wyspę Czaszki i odnalezieniu potomka tamtejszego króla, wszedł na ekrany jeszcze w tym samym roku co pierwowzór. Wiązało się to z tym, iż twórcy poszli na łatwiznę, żerując na dawnym, niewykorzystanym w pierwszej części materiale, który w rezultacie stanowił aż jedną trzecią całości Syna Konga. Kilku aktorów powtórzyło swoje role w kontynuacji (między innymi Robert Armstrong) ale film został pozbawiony głównych postaci oryginału – Ann i Jacka. Syn Konga okazał się typowym odcinaniem kuponów, nie wnoszącym nic do opowieści, przez co szybko odszedł w zapomnienie.

Ta wpadka przyczyniła się do tego, iż do postaci Konga nie wracano przez długie lata. W 1949 roku Ernest B. Schoedsack nakręcił jednak zgrabny pastisz, stanowiący jednocześnie hołd dla swego najsłynniejszego dzieła. Mighty Joe Young, bo o nim mowa, opowiadał o młodej dziewczynie, która wychowała afrykańskiego goryla. Wkrótce trafia z nim do Hollywood, z chęcią zrobienia kariery. Ponownie, konfrontacja ze światem showbiznesu okazuje się być dla zwierzęcia tragiczna w skutkach. Mighty Joe Young ujmuje dystansem, autoironią i przede wszystkim nostalgią za zamkniętym rozdziałem ery kina. Film docenili krytycy. Wówczas upragnionego i w pełni zasłużonego Oscara otrzymał twórca efektów specjalnych Willis O’Brien – ten sam, który pracował przy pierwszym King Kongu. Choć w 1933 roku King Kong nie przyniósł twórcom Oscara, to jednak Merian C. Cooper doczekał się w 1952 roku nagrody honorowej przyznanej za całokształt twórczości. Akademia postanowiła w ten sposób nadrobić kolejną ewidentną zaległość.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA